Białoruś oskarża: Polacy płacą przeciwnikom Łukaszenki za organizowanie protestów
Białoruska telewizja pokazała również depeszę dyplomatyczną wysłaną z ambasady w Mińsku 20 września 2011 r., w której ambasador Leszek Szerepka zdaje relację ze spotka się z Niaklajeuem. Jest w niej mowa o wsparciu białoruskiego opozycjonisty 28 tys. euro. W filmie zaprezentowano też nagranie przedstawiające innego byłego kandydata na prezydenta, Alesia Michalewicza, który uzyskał azyl polityczny w Czechach. Dziennikarz podkreślił, że nagranie wykonano podczas przesłuchania w KGB przed wyjazdem z kraju. Michalewicz opowiada w nim - jak twierdzą autorzy materiału - o finansowaniu białoruskiej opozycji przez Polskę.
Autorzy materiału zarzucili też polskiej misji dyplomatycznej w Mińsku przymykanie oczu na praktyki korupcyjne przy przyznawaniu polskich wiz. Na dowód tego zaprezentowali wykonane ukrytą kamerą zdjęcia działacza polonijnego z Witebska Władysława Tokariewa podczas - jak wyjaśniono - rozmowy z "klientem" załatwiającym u niego polską wizę. Szybsze uzyskanie wizy ma być jakoby możliwe dzięki podaniu się za opozycyjnego działacza, np. członka niezależnego białoruskiego związku zawodowego chcącego jechać na seminarium "Solidarności". - Jeśli dla przedsiębiorczego mieszkańca Witebska pośrednictwo było dochodowym biznesem, przynoszącym po 300 euro od klienta, to gdzie miała oczy ambasada Polski, której pracownicy mają obowiązek sprawdzać zaproszenia i inne dokumenty? - pytał dziennikarz.
Po wyborach prezydenckich z 19 grudnia 2010 roku, w Mińsku brutalnie spacyfikowano protest przeciwko oficjalnym wynikom wyborów, dającym prawie 80 proc. poparcia urzędującemu prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence. Do aresztów trafiło wtedy ponad 600 osób - kilkadziesiąt z nich oskarżono o udział bądź organizację masowych zamieszek, a ponad 20 skazano na pobyt w kolonii karnej.
PAP, arb