Talibowie: Amerykanie spalili nam Koran - musimy ich zabijać
Od trzech dni w Afganistanie trwają antyamerykańskie demonstracje w związku ze spaleniem przez amerykańskich żołnierzy ksiąg Koranu. Kilkaset osób wykrzykiwało "Śmierć Ameryce!" na ulicach miasta Mehtarlam, stolicy prowincji Laghman, na wschód od Kabulu. Kilkuset studentów wyszło też na ulice w Dżalalabadzie. Prezydent Hamid Karzaj wezwał swoich rodaków do zachowania spokoju - do tej pory w protestach zginęło co najmniej siedem osób.
W nocy z 20 na 21 lutego egzemplarze Koranu, skonfiskowane więźniom w bazie NATO w Bagram, ok. 60 km na północny wschód od Kabulu, zostały spalone, ponieważ przedstawiciele amerykańskiej administracji obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości. Po tym incydencie dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie, amerykański generał John Allen nakazał w okólniku, by do 3 marca wszyscy żołnierze stacjonujący w Afganistanie zostali przeszkoleni w zakresie odpowiedniego obchodzenia się ze świętymi księgami takimi jak Koran. Allen przeprosił jednocześnie afgański naród za to, że "żołnierze z bazy Bagram w sposób nieodpowiedni pozbyli się dużej liczby materiałów religijnych, w tym ksiąg Koranu". Także szef Pentagonu Leon Panetta wydał oświadczenie, w którym przeprosił za "nieodpowiednie traktowanie" świętej księgi islamu.
PAP, arb