Chodorkowski dla "Wprost": zmiana w Rosji jest nieunikniona
Elegancka zamiana tytułu Władimira Putina z premiera na prezydenta, skutecznie obchodząca obowiązującą w Rosji zasadę pozwalającą na sprawowanie najwyższego urzędu przez najwyżej dwie kolejne kadencje, dla Zachodu może być sygnałem, że w zamkniętym świecie kremlowskiej polityki wszystko zostaje po staremu. Inny jest jednak pogląd wielu Rosjan, którzy poczuli się obrażeni aroganckim proklamowaniem niewzruszalnej władzy prezydenckiej na kolejną dekadę, a może dłużej. Na ulice wyszli biedni, bogaci przedstawiciele klasy średniej. Rozzłoszczeni doniesieniami o fałszerstwach i nieuczciwych zagraniach podczas grudniowych wyborów do Dumy. Ruch ten, wspierany nawet przez rosyjskie elity, zmienił równowagę sił i obalił mit głoszący, że społeczeństwo chce popierać Putina, by zapewnić sobie stabilność.
Putin odpowiedział demonstrantom kpinami i szowinistycznymi uwagami, mówiąc, że ich białe wstążki wziął za prezerwatywy używane w kampaniach promujących bezpieczny seks. Jednak po cichu władze odpowiedziały reformami – zezwoliły na rejestrację nowych partii politycznych przed kolejnymi wyborami do Dumy i zdecydowały o wybieraniu, zamiast wyznaczania, gubernatorów. Te kroki tworzą potencjał, by w Rosji wiele zmienić, mogą stać się katalizatorem, może niezamierzonym, głębszej transformacji. Dają nadzieję, że uda się zasiać ziarno modernizacji, że do urzędów państwowych będą kandydować najlepsi. Wyrosną z niego opozycyjni liderzy zdolni rzucić wyzwanie istniejącej strukturze władzy.
Cały tekst Michaiła Chodorkowskiego już w poniedziałkowym numerze "Wprost"