Wprost nr 10: Smuda kontra cały świat

Dodano:
Franciszek Smuda (fot. PAP/ Leszek Szymański)
Już niedługo poczucie dumy narodowej milionów Polaków zależeć będzie od jednej osoby - Franciszka Smudy, selekcjonera narodowej jedenastki. Na jego głowie i w nogach jego piłkarzy spoczywa znaczna część odpowiedzialności za powodzenie największej imprezy sportowej w historii naszego kraju.
Może jest piłkarskim Nikodemem Dyzmą, jak ogłosił swego czasu bramkarz Fiorentiny Artur Boruc, ale na pewno nie dyktatorem i zamordystą. Ma też intuicję, która zwykle go nie zawodzi. Kiedy wybierał na kapitana Kubę Błaszczykowskiego, wszyscy załamywali ręce, że stawia na najgrzeczniejszego, żeby uniknąć kłopotów i sporów w reprezentacji. Tymczasem to właśnie najgrzeczniejszy kieruje dziś kolegami z drużyny.

– Piłkarze Smudy znają jego ograniczenia – opowiada jeden z dziennikarzy podróżujących za kadrą na wszystkie mecze i zgrupowania. – Wiedzą, że nie jest wybitnym strategiem, ale przede wszystkim motywatorem. Wiedzą, że Smuda to nie Beenhakker, nie wymyśli genialnego planu, dzięki któremu reprezentacja Polski zadziwi Europę. Ale chce sukcesu na Euro 2012 tak samo jak oni.

Smuda wyznał niedawno, że po mistrzostwach odejdzie, nawet jeżeli zakończą się sukcesem jego drużyny. Dlaczego? Może po prostu nie wytrzymuje presji. W razie niepowodzenia cała frustracja wyleje się właśnie na niego. Tłumaczył to ostatnio selekcjoner Ukrainy Oleg Błochin. - Jeśli Euro 2012 przegra Holender Dick Advocaat, wyjedzie sobie z Rosji, tymczasem ja i Smuda będziemy skazani na życie w kraju, wśród kibiców, którzy nigdy nie przebaczą nam porażki - mówił.

Kłopoty z budowaniem kadry, konflikt z Arturem Borucem, "brak wariatów" i specyficzny sposób wysławiania się trenera. Franciszek Smuda i polscy piłkarze przed Euro 2012 - analiza w najnowszym wydaniu "Wprost".

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...