"Morderca! Bestia! Na stos i podpalić go, tak jak nas podpalił"
"Morderca! Bestia!"
Lista pokrzywdzonych liczy około 20 nazwisk. Część z nich przyszła do sądu, niektórzy ciągle się leczą lub są w sanatoriach. Posiedzenie miało burzliwy przebieg. Gdy policjanci wprowadzili na salę oskarżonego, jedna z kobiet nie mogła powstrzymać emocji. „Morderca!", „Bestia” - krzyczała. Sędzia Piotr Pisarek natychmiast wyprosił wszystkich z sali. Posiedzenie wznowiono po kwadransie już przy wzmocnionych siłach policji.
Po tym, jak prokurator podtrzymał wniosek o wymierzenie Adamowi G. łącznej kary 7 lat pozbawienia wolności, sędzia przypomniał, że zgodnie z przepisami pokrzywdzeni nie mają możliwości ustosunkowania się do wymiaru kary. Mogą jednak złożyć wnioski o naprawienie materialnych szkód, jakie ponieśli w wyniku pożaru. Chodzi o utracone sprzęty, poniesione przez nich koszty leczenia i leków. Mają dwa tygodnie na przedstawienie wniosków. Termin następnego posiedzenia sąd wyznaczył na 11 kwietnia.
Adam G. usłyszał zarzut nieumyślnego "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach", w którym 5 osób poniosło śmierć, a 7 doznało ciężkich obrażeń. Według ustaleń prokuratury do tragedii doszło na skutek zaprószenia ognia, a nie celowego podpalenia.
"Na stos z nim"
Z tym, że działanie było nieumyślne, nie zgadzają się pokrzywdzeni. - Powinno się go postawić na stos i podpalić, tak jak nas podpalił. 5 osób zabił, całą kamienicę zniszczył. To nie jest człowiek, tylko bestia. Po 7 latach wyjdzie i znowu może podpalić. Na skruchę jest za późno - powiedziała Barbara Kawałek, która w pożarze straciła 16-letniego syna i matkę. - 7 lat za tylu skrzywdzonych ludzi? Życia nikt im już nie zwróci. Powinien dostać co najmniej 25 lat - dodała Ilona Roter.
"Tylko fotel podpaliłem"
Prokuratura przyjęła, że Adam G. celowo podpalił fotel stojący na klatce schodowej, ale nie miał świadomości, że skutkiem będzie pożar całej kamienicy. Podczas przesłuchania w śledztwie podejrzany przyznał się do tego. Przed sądem to podtrzymał. - Kiedy wyszedłem, to już się nie paliło - stwierdził. Za ten jeden czyn prokurator chce skazania go na 6 lat więzienia, maksymalnie grozi za to do 8 lat pozbawienia wolności.
Poza nieumyślnym spowodowaniem pożaru 30-latek odpowiada przed sądem także za zniszczenie mienia Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej i czynną napaść na funkcjonariuszy przed zatrzymaniem. Łączny wymiar kary, uzgodniony z oskarżonym, to 7 lat więzienia.
Ogień odciął drogę ucieczki
Tragiczny w skutkach pożar wybuchł 17 czerwca w nocy na klatce schodowej w stojącej w zwartej zabudowie kamienicy. Ogień przepalił drzwi i uniemożliwił mieszkańcom wydostanie się z budynku, dlatego strażacy starali się ewakuować ich przez okna. W pożarze spaliło się sześć mieszkań, zawaliła się też część klatki schodowej. W akcji wzięło udział 18 zastępów strażackich.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci czterech z pięciu ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. W przypadku kobiety, która ratując się przed pożarem, wyskoczyła z okna na drugim piętrze, bezpośrednią przyczyną zgonu były obrażenia spowodowane upadkiem z wysokości.
Krótko po tragedii spekulowano, że najbardziej prawdopodobne przyczyny pożaru to zaprószenie ognia lub podpalenie. Potwierdziło to śledztwo, w którym jednym z najistotniejszych dowodów jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa.
zew, PAP