Trzy, cztery – robimy znak krzyża

Dodano:
Znak krzyża na „trzy, cztery” i modlitwa. Sprawdzenie obecności i trzydziestopięciominutowy monolog katechety przerywany pytaniami uczniów: „Przepraszam, czy mogę wyjść do toalety?”. Na koniec znów znak krzyża i modlitwa (krótka, bo i przerwa międzylekcyjna jest krótka). Tak zapamiętałam lekcje religii. O czym mówił wtedy katecheta? Nie pamiętam.
Jak mogłam cokolwiek zapamiętać, skoro w czasie wykładu rozwiązywałam zadania z matematyki, pisałam wypracowania z angielskiego, uczyłam się geografii lub po prostu patrzyłam przed siebie układając nerwowo w myślach plan wszystkich zajęć pozalekcyjnych?

Nie tylko ja nie słuchałam katechety. Nie słuchał go prawie nikt. Niezwykle trudno skupić się na modlitwie i problemach duchowych między sprawdzianem z matematyki, a kartkówką z chemii. Mieliśmy poczucie, że od ocen z tych „ważnych" przedmiotów pośrednio będzie zależała nasza przyszłość.  Co ważniejszego mógł nam zaoferować katecheta? Jeśli nawet miał coś do zaoferowania, to niestety nie potrafił nas o tym przekonać.

Jako gimnazjaliści, a później licealiści wiedzieliśmy doskonale, czym są seks, alkohol, narkotyki, antykoncepcja i aborcja. Katecheta zdawał się wiedzieć na ten temat tylko tyle, że to wszystko jest złe i oddala nas od Boga. Dlaczego złe? W jaki sposób złe? Co religia oferuje w zamian?  Tego nie wiedział lub nie chciał powiedzieć. Nie chciał rozmawiać także o strachu przed niepewną przyszłością, omijał temat presji wywieranej przez rodziców, nauczycieli czy środowisko. Wolał godzinami opowiadać o sakramentach świętych i obrządku liturgicznym. Przy tym – o ironio losu – choć przez tyle czasu mówił o celebracji Liturgii Słowa, Biblii nie położył na naszych ławkach ani razu.W Warszawie zakończyła się Konferencja Episkopatu Polski.  Biskupi żądają, aby religia została przywrócona do ramowego planu nauczania w szkołach i znów stała się przedmiotem obowiązkowym. Twierdzą, że władze świeckie dyskryminują ten przedmiot i doprowadziły do jego marginalizacji. Trochę szkoda, że po dwóch dniach obrad to jedyny wniosek, do którego Episkopat doszedł w tej kwestii.

Polacy coraz dotkliwiej odczuwają skutki kryzysu gospodarczego. Wyścig szczurów po „umowy śmieciowe" rozpoczyna się już w przedszkolu, pierwsze objawy depresji psychologowie zauważają u dzieci ze szkół podstawowych, a syndrom wypalenia zawodowego u dwudziestokilkulatków.  Mądrze i ciekawie prowadzone zajęcia traktujące o współczesnym świecie, człowieku i wierze są dziś potrzebne bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.  Niestety Kościół sam zmarginalizował religię - nie tylko jako przedmiot szkolny. Nie poświęcił czasu na przygotowanie ani nauczycieli, ani programu zajęć. Katecheta, zamiast oczarować młodych słuchaczy, pomóc im i napełnić ich nadzieją, pozwolił im zwątpić, że Kościół może dziś cokolwiek zaoferować młodym ludziom. Obowiązkowy znak krzyża na „trzy, cztery" może nie wystarczyć, by to zmienić.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...