Czeka nas wojna w Afganistanie?
- Szanse na uporządkowane wyjście zachodnich wojsk i sprawne przekazanie spraw bezpieczeństwa Afgańczykom były i tak nieduże. Jeśli Karzaj przeforsuje swoją propozycję, to skurczą się one jeszcze bardziej - pisze największa opiniotwórcza gazeta w Niemczech.
Zdaniem komentatora plan prezydenta Afganistanu dezawuuje politykę szefów zachodnich rządów, którzy chcieliby mimo poważnych trudności dotrzymać obietnicy zakończenia misji wojskowej dopiero w końcu roku 2014. Barack Obama, który "musi drżeć" o ponowny wybór na prezydenta USA, z pewnością nie powie swoim wyborcom: "Nasz udział w tej niepopularnej wojnie pozostanie na niezmienionym poziomie, niezależnie od tego, co opowiada Karzaj".
- Pomysł afgańskiego prezydenta miałby nawet pewien urok, gdyby tylko był realistyczny - ocenia "Sueddeutsche Zeitung". - Afgańska armia i policja nie będą jednak w roku 2013 w stanie utrzymać talibów w szachu. Karzajowi wcale zresztą o to nie chodzi. Chce podzielić się władzą z islamistami i spełnić ich życzenie: doprowadzić do jak najszybszego wyjścia zagranicznych wojsk z Afganistanu. Już rok 2014 był dla Zachodu terminem bardzo krótkim z uwagi na konieczność zapewnienia nad Hindukuszem chociażby podstaw stabilizacji". Komentator przypomina, że talibowie zamrozili tymczasem rozmowy pokojowe. Ocenia, że to właśnie oni najbardziej zyskują na inicjatywie Karzaja.
- Groźba wybuchu wojny domowej wzrasta. Afgańskie ugrupowania upatrujące w talibach wrogów nie zgodzą się bez walki na ich powrót do Kabulu - podkreśla "Sueddeutsche Zeitung".eb, pap