Śledztwo przeciekawe: prokuratura nie mogła czytać sms-ów dziennikarzy
"Naruszyli tajemnicę korespondencji"
Sędzia zwrócił uwagę, że prokuratura od początku "doskonale wiedziała", iż występuje o dane dziennikarzy. Prowadzący ówcześnie to śledztwo prok. Mikołaj Przybył mówił wiele razy, że sprawdzano billingi prokuratorów, a nie dziennikarzy. Przybył twierdził, że w momencie występowania do operatora, prokurator nie miał pojęcia, czy rozmówcą sprawdzanych byli dziennikarze. Żądanie przez prokuraturę ujawnienia przez operatorów treści sms-ów Gmyza i Dudy sąd uznał z kolei za "ewidentne naruszenie tajemnicy korespondencji". Sędzia podkreślił, że sms-y są objęte tą ogólną tajemnicą, a na jej uchylenie potrzebna jest zgoda sądu.
Sędzia dodał, że uchylenie decyzji prokuratury ma na celu wyeliminowanie błędnych decyzji z obiegu prawnego. Duda nie krył satysfakcji z decyzji sądu. Dodał, że jako dziennikarzowi ciążyła mu świadomość, że prokuratora może ustalać jego informatorów.
Pełnomocnik Dudy mec. Dariusz Pluta powiedział, że sąd potwierdził fundamentalną dla wolności prasy zasadę ochrony tajemnicy źródeł dziennikarskich. - To odtrutka na skandaliczne i sprzeczne z prawem działania prokuratury wojskowej - dodał. Pytany, co dalej, oświadczył, że czas skończyć z bezkarnością funkcjonariuszy publicznych. Wyraził nadzieję, że prokuratura wyciągnie wnioski z decyzji sądu. - Przeprosiny wobec dziennikarzy to coś oczywistego - dodał.
Tragiczny koniec konferencji
Żądając wglądu w sms-y bez zgody sądu, prokurator działał w sposób nieuprawniony - głosiła ujawniona w styczniu analiza śledztwa "przeciekowego" wykonana w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie. Analizę prawidłowości działania Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu zlecił prokurator generalny Andrzej Seremet. Wcześniej prasa donosiła, że poznański prokurator wojskowy złamał prawo, żądając bez zgody sądu wglądu w treść sms-ów dziennikarzy. Płk Przybył przekonywał, że nie złamał prawa; w styczniu postrzelił się w przerwie zwołanej przez siebie konferencji prasowej, na której emocjonalnie odnosił się do medialnych zarzutów.
Śledztwo przeciekowe
Śledztwo w sprawie bezprawnego ujawniania materiałów ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej wszczęto w WPO w Poznaniu w listopadzie 2010 r. Latem 2011 r. prokuratura stwierdziła, że zachodzi prawdopodobieństwo, iż ujawnienia tajemnicy dopuścił się pracujący w prokuraturze wojskowej cywilny prokurator Marek Pasionek. Z ustaleń śledztwa wynika, że spotykał się z przedstawicielami Ambasady USA oraz miał informować o śledztwie dziennikarzy "Rzeczpospolitej", "Naszego Dziennika" i posłów PiS.
Sprawę skierowano do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która pod koniec 2011 r. śledztwo umorzyła. W NPW trwa zaś postępowanie dyscyplinarne wobec Pasionka. On sam wiele razy mówił, że "wie, co robił i czego nie zrobił".
ja, PAP