W Osetii Południowej powtórzą wybory. Rosja uzna wyniki?

Dżiojewa będzie kandydować
W grudniu po mediacji przedstawiciela Kremla osiągnięto kompromis: Dżiojewa miała wyciszyć protesty w zamian za możliwość udziału w powtarzanych wyborach. Jednocześnie prokurator generalny i prezes Sądu Najwyższego mieli zostać zdymisjonowani. Ponieważ obaj pozostawali na stanowiskach, Dżiojewa zerwała porozumienie; oświadczyła, że jest legalnym prezydentem i wyznaczyła datę swojej inauguracji na 10 lutego. 9 lutego została pobita przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, którzy wtargnęli do jej sztabu. Dzień wcześniej lokalny parlament przegłosował poprawkę do ordynacji wyborczej, uniemożliwiającą Dżiojewej, pod formalnym pretekstem, start w wyborach prezydenckich 25 marca.
Na stanowisko prezydenta w separatystycznej republice pretendują: były szef KGB Leonid Tibiłow, pełnomocnik ds. praw człowieka przy prezydencie Dawid Sanakojew, ambasador Osetii Płd. w Rosji Dmitrij Miedojew i lider Partii Komunistycznej Stanisław Koczijew. Zdaniem ekspertów warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, największe szanse w powtarzanych wyborach ma kolejny kandydat Moskwy, Miedojew.
Rosja uznała wyniki wyborów
Dżiojewa oświadczyła, że nie zamierza poprzeć żadnego z kandydatów i zaapelowała do swych zwolenników, by wzięli udział w głosowaniu. Wybory w Osetii Południowej, których wyniki unieważniono, były pierwszymi od uznania przez Rosję po pięciodniowej wojnie z Gruzją w sierpniu 2008 roku niepodległości tego regionu i drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej - Abchazji.
Tbilisi, tak jak ogromna większość wspólnoty międzynarodowej, traktuje w dalszym ciągu oba regiony jako terytoria gruzińskie, toteż wybory w Osetii Południowej uznano za nielegalne. Poza Moskwą niepodległość Abchazji i Osetii Płd. uznają tylko Wenezuela, Nikaragua i Nauru. Według lokalnych władz Osetia Południowa liczy nieco ponad 70 tysięcy mieszkańców.
ja, PAP