Politycy kontra internauci. Senyszyn: kiedyś przysłali mi sznur, żebym się powiesiła

Dodano:
Politycy zaczęli doceniać rolę internetu. A internauci lubią podyskutować w sieci z politykami (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Wulgaryzmy w komentarzach pod moim blogiem nie zniechęcają mnie do pisania. Kiedyś do Sejmu przysłano mi nawet sznur żebym się powiesiła. Są także tacy politycy, jak poseł Jacek Kurski, który gdy dostał pogróżki, od razu pobiegł na policję i domagał się ochrony - mówi w rozmowie z Wprost.pl europosłanka SLD i blogerka Joanna Senyszyn pytana o swoje relacje z internautami. Zdaniem Senyszyn internautom wydaje się, że są anonimowi i dlatego pozwalają sobie na kontrowersyjne wpisy. – Gdybym chciała dowiedzieć się, kto dokonuje tych wpisów, mogłabym to zrobić bez żadnego problemu – zaznacza eurodeputowana.
Politycy coraz częściej doceniają znaczenie internetu i potencjału, jaki daje to medium. Politycznymi rozważaniami po kilka razy w tygodniu dzielą się z internautami na blogach europoseł PiS Ryszard Czarnecki i wiceprezes PJN Marek Migalski. Zdaniem tego ostatniego, partie niezadowolone ze swojego poparcia, znajdują w sieci miejsce dla siebie. - Twitter i blog to szansa dla partii, których nie ma w Sejmie i nie mają możliwości codziennego prezentowania swoich racji – tłumaczy Migalski. W internecie chętnie udzielają się także liderzy ugrupowań parlamentarnych. Od ponad roku bloga prowadzi m.in. szef PiS Jarosław Kaczyński. „Prezes zawarł przymierze z internetem. Pod tym względem czuje bluesa" – oceniał w marcu 2011 r. Ryszard Czarnecki.

Politycy są aktywni w internecie – ale jeszcze aktywniejsi w sieci są wyborcy, którzy chętnie i często korzystają z możliwości podzielenia się z politykami swoimi uwagami, pytaniami, przekazują wyrazy poparcia i… obrzucają polityków bluzgami. „Wścieklizna trwa nieprzerwanie. I zazwyczaj nie ma ona nic albo prawie nic wspólnego z treścią mojego wpisu" – ubolewa na blogu europoseł PiS Janusz Wojciechowski. Ale i jego potrafią czasem ponieść emocje: „Tylko dureń za obecny bajzel może winić krótkie i dawno minione rządy PiS-u. Pytam autorów ziejących jadem komentarzy: na kogo się wściekacie? Na siebie się wściekacie!”.

„Polityk musi mieć twardą d…"

- Komentarze są interesujące i socjologicznie, i psychologiczne. Niektóre są oczywiście ostre, ale jeśli dotyczą tematu, to cenię je sobie – podkreśla Joanna Senyszyn. Jej zdaniem problem „wścieklizny" internetowej wynika z przeświadczenia internautów o ich anonimowości. - Swego czasu młody internauta napisał mi, że chce popełnić samobójstwo. Skontaktowałam się z policją, która w ciągu półtorej godziny dotarła do niego. Okazało się, że to był żart. To pokazuje jednak, że anonimowość jest pozorna – tłumaczy Senyszyn, która dodaje jednocześnie, że osobiście jest przeciwna wzmocnieniu kontroli nad zamieszczanymi w internecie treściami.

Również zdaniem Migalskiego polityk nie powinien się obrażać, ani blokować nieprzychylnych i obraźliwych treści. Eurodeputowany PJN przekonuje, że groźby i wulgarne uwagi trzeba brać „na klatę". – Polityk musi mieć twardą d… i krótką pamięć. Ja nie przywiązuję wagi do głupich komentarzy. To nie ma sensu, jeśli ja na coś zwracam uwagę w swoim wpisie, a potem czytam same bluzgi pod moim adresem – podkreśla Migalski. Wiceprzewodniczący PJN przyznaje, że przestał czytać komentarze na swoim blogu - zdarza mu się natomiast odwiedzać blogi polityków konkurencyjnych partii – głównie europosłów: Lidii de Geringer de Oedenberg z SLD, Ryszarda Czarneckiego czy Janusza Wojciechowskiego z PiS. - Czasami można tam znaleźć coś ciekawego, a czasem coś niemądrego – podkreśla Migalski, który jednak dodaje natychmiast, że w jego ocenie jego blog jest ciekawszy.

50 ćwierknięć dziennie

Internetowej „wścieklizny" jest znacznie mniej na Twitterze - mikroblogowej platformie bazującej na krótkich, zazwyczaj jednozdaniowych wpisach. Każdego dnia z serwisu korzysta m.in. Radosław Sikorski. „Rentowność naszych 10-letnich euroobligacji poniżej 4 procent. Niższa niż Hiszpanii, Włoch, Słowacji. Wymierna ocena wiarygodności Polski” – informuje zwięźle minister spraw zagranicznych. Rekordzistką wśród twittujących polityków jest jednak posłanka PO Agnieszka Pomaska, która 22 marca 2012 r. zamieściła na swoim profilu 50 wpisów - pisanych w języku polskim, angielskim, a czasem… w obu naraz. W jednym z wpisów czytamy: „I'm at molo w Brzeźnie”. Jest też zdjęcie ukazujące stojący na molo monitor z prognozą pogody. Pomaska pyta też internautów jak nastawić budzik w „ajfonie” i dlaczego szaliki gubią się częściej niż „ajpady”.

Rzadziej, choć również regularnie używa Twittera nowy-stary sojusznik Jarosława Kaczyńskiego, prezes Prawicy Rzeczpospolitej Marek Jurek. Ze znajomymi użytkownikami polityk chętnie dyskutuje m.in. o sprawach polskiego Kościoła, piłce nożnej i… apokaliptycznych przeczuciach. „III wojna już blisko. Ale to ma się stać. W Biblii o tym mowa. Co pan na to?" – pyta Jurka internauta Kamil. Odpowiedź otrzymuje po 40 minutach: „nastroje katastroficzne zawsze warto skonfrontować z Mk 13,32”. W Ewangelii św. Marka we wskazanym wersecie czytamy: „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn tylko Ojciec”.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...