Przełom w Birmie. Początek demokracji?
W Birmie, "kraju wiecznej stagnacji", ma miejsce rewolucja - stwierdza komentator największej niemieckiej gazety opiniotwórczej. Przez pół wieku mieszkańcy kraju żyli w "zdominowanym przez generałów systemie bezprawia". - Byli inwigilowani i zamykani w więzieniach, ich kraj był izolowany na arenie międzynarodowej. Dobre interesy robili tylko ludzie związani z reżimem, większość społeczeństwa żyła w nędzy, bunty były tłumione przez wojsko - czytamy w "SZ".
- Obecnie pojawiła się duża szansa na zwrot - ocenia komentator. Symbolem nadziei i tęsknot całego narodu jest noblistka Aung San Suu Kyi, "ikona demokratycznego oporu", która w wieku 66 lat mogła po raz pierwszy ubiegać się o polityczny mandat. To "milowy krok" w historii Birmy.
Gazeta podkreśla, że proces reform wdrażany jest odgórnie - prezydent Thein Sein zrozumiał, że jego kraj jest w bardzo złej sytuacji ekonomicznym i wymaga odnowy. Chciałby ograniczyć wpływy Chin i doprowadzić do zniesienia zachodnich sankcji. W miejscu, gdzie krzyżują się wpływy Indii i Chin, Zachód staje obecnie przed wielką szansą na pozyskanie ważnego sojusznika. Jeżeli władze Birmy chcą odgrywać taką rolę, to prezydent potrzebuje Suu Kyi, cieszącej się uznaniem na świecie laureatki Pokojowej Nagrody Nobla.
Awans Suu Kyi z prześladowanej działaczki na osobę z politycznym mandatem nie jest jeszcze dowodem na zwycięstwo demokracji - ocenia komentator. To tylko "pragmatyczny sojusz", który zawarła z ludźmi, którzy ją do niedawna prześladowali. Dla Zachodu nadszedł obecnie czas na zniesienie sankcji. - Twardogłowi w rządzie zostali zmarginalizowani, chociaż nie udało się ich całkowicie wykluczyć - czytamy. Liberalizacja sankcji byłaby wsparciem "rozsądnej strategii" szefa państwa. Dotychczas interesy w Birmie robiły Chiny. Kraj potrzebuje jednak nie tylko inwestycji, lecz także pomocy rozwojowej oraz zagranicznych ekspertów, którzy pomogliby wdrożyć reformę administracji. - Chiny mają w tej dziedzinie niewiele do zaoferowania - zauważa autor w konkluzji.
W niedzielnych wyborach uzupełniających Suu Kyi zdobyła mandat do parlamentu. W listopadzie 2010 r. władze po ponad 15 latach zwolniły ją z aresztu domowego. W związku z łamaniem praw człowieka przez rządzącą Birmą juntę wojskową Zachód nałożył w minionych dwóch dziesięcioleciach na kraj liczne sankcje.eb, pap