Syryjska opozycja walczy o... pieniądze
"SZ" podkreśla, że od czasu wybuchu arabskiej wiosny odbierano "pokojowo nastawionym, pijanym wolnością i spragnionym demokracji" masom w różny sposób owoce zwycięstwa. W Egipcie generałowie i islamiści walczą między sobą o władzę, w Libii rządzą milicje, zaś w Jemenie klan byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. "Nigdzie jednak zdrada dążenia ludzi do wolności nie jest tak wielka jak w Syrii" - ocenia komentator.
"To czy Asad upadnie i co wydarzy się potem, zależy w większym (niż od planu Annana) stopniu od mającego dysponować milionami (dolarów) funduszu, który zamierzają stworzyć Arabia Saudyjska i Katar jako wsparcie dla powstania (...)" - czytamy.
Niemiecka gazeta zarzuca Arabii Saudyjskiej i Katarowi, że "wywołują niesnaski w szeregach i tak już skłóconej opozycji". "Już teraz rebelianci oskarżają się wzajemnie o wzbogacenie się. A teraz miałoby popłynąć jeszcze więcej pieniędzy?". Oba kraje przyczyniają się - zdaniem "SZ" - w ten sposób do "brutalizacji konfliktu, w którym coraz trudniej jest odróżnić sprawców od ofiar".
Komentator uważa, że monarchowie znad Zatoki Perskiej, którzy za pomocą petrodolarów finansują powstanie, mają nadzieję, że Syria stanie się "krajem sunnickim, konserwatywnym religijnie, mściwym wobec szyickich alawitów" i tym samym ich naturalnym sojusznikiem przeciwko rządzonemu przez szyitów Iranowi.
PAP