Sądów będzie mniej, ale dopiero w 2013 roku. Gowin: tego Bizancjum utrzymywać nie można

Reforma miała pierwotnie dotyczyć ok. 120 sądów. Plan zakłada, że sądy rejonowe, w których pracuje do 14 sędziów, miałyby zostać zniesione i przyłączone - już jako wydziały zamiejscowe - do innych, większych sądów rejonowych. W sobotę Gowin mówił w Krakowie, że reforma może dotyczyć 100-110 sądów. - Premier postawił mi jasne zadanie: czas orzekania w polskich sądach na koniec kadencji ma być o jedną trzecią krótszy - oczekują tego miliony Polaków. Tego zadania nie da się wykonać, jeżeli nie zracjonalizujemy struktury organizacyjnej sądownictwa - tłumaczył minister.
Gowin podkreślił przy tym, że znoszenie sądów nie oznacza ich likwidacji. - Chodzi o to, żeby w sensie administracyjnym połączyć część tych najmniejszych sądów z większymi - po to, by unikać sytuacji, w których np. na skutek urlopów zdrowotnych czy macierzyńskich niektóre sądy są kompletnie zdezorganizowane, sparaliżowane - zaznaczył szef resortu sprawiedliwości. - Dzisiaj ani minister sprawiedliwości, ani prezes sądu okręgowego, w takiej sytuacji nie może nic zrobić. Po tym, jak w sensie administracyjnym dwa lub trzy sądy będą połączone, tam, gdzie są przestoje czy zatory, będzie można kierować sędziów z sądów sąsiednich - dodał Gowin, podkreślając, iż ma świadomość, że „to nie jest reforma szczególnie popularna w środowiskach lokalnych, ale z pewnością służąca interesowi ogółu społeczeństwa". Z wyliczeń Gowina wynika, że obecnie na ok. 7 tys. sędziów zatrudnionych w sądach rejonowych, połowa to sędziowie funkcyjni: prezesi, wiceprezesi czy szefowie wydziałów – czasem jednoosobowych. - Przy tak bizantyjskiej strukturze polskie sądy nie są w stanie orzekać krótko - podsumował minister.
PAP, arb