"Tusk i Kaczyński jak Pudzian i Sapp - walka między nimi jest ustawiona"
Dodano:
"Może jestem uzależniony od polityki i wszystko mi się z nią kojarzy, ale oglądając sobotni pojedynek Mariusza Pudzianowskiego z Bobem Sappem, pomyślałem o Donaldzie Tusku i Jarosławie Kaczyńskim. Wiem, chore..." - pisze na blogu eurodeputowany i wiceszef PJN Marek Migalski.
Zdaniem europosła PJN, walka Mariusza Pudzianowskiego z Bobem Sappem wyglądała na ustawioną i była "pokazem głupiej siły, a nie techniki i taktyki". "Amerykanin wyłożył się na matę, dostał parę ciosów, zaraz się podniósł i uśmiechał się szeroko. Wydawał się usatysfakcjonowany, że ten głupi spektakl ma za sobą, a kasa, którą mu obiecano, właśnie przelewa się na jego konto" - ocenia Migalski i dodaje, że Bob Sapp jeszcze parę dni przed walką prężył mięśnie, pozował do kamery, szczerzył zęby i zapowiadał, że "zje Polaka jak hamburgera".
"I tu właśnie zaczyna się moja asocjacja z Tuskiem i Kaczyńskim. Ileż to oni złych słów w siebie rzucą, jakimiż kalumniami się nie obrzucą! Prężą się przed kamerami, wywalają zęby w strasznym grymasie, krzyczą, że zmiotą swego przeciwnika ze sceny, zetrą na proch. Po czym - jakoś sobie wygodnie, obok siebie, koegzystują. Oczywiście, od czasu do czasu któryś dostanie w głowę, ktoś zaliczy kopa, któryś padnie na deski. Ale zaraz potem raźnie staje na nogi i, dalejże, krzyczeć, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze pokaże temu drugiemu i tak dalej" - pisze Migalski.
Według niego, szefowie PiS i PO żyją jak pączki w maśle czerpią pełnymi garściami z państwowej kasy, bawią się we władców życia i śmierci wobec swych partyjnych funkcjonariuszy. I tylko od czasu do czasu muszą "wyjść na ring i stoczyć ustawiony wcześniej pojedynek". "Jedynym uzasadnieniem głosowania na Tuska jest wiara, że zatrzyma on, przed marszem na Warszawę, «faszystów z PiS» . Jedynym uzasadnieniem głosowania na Kaczyńskiego jest wiara, że pogoni on «ruskich agentów z PO». Obaj więc są sobie potrzebni i tylko na nich ludzie chcą kupować bilety. Że to ustawka? Że widowisko raczej średnie? Że to słaby teatr, a nie prawdziwa walka? Że więcej tam słów i pajacowania, niż prawdziwego zmagania się i sztuki walki? A kogo to obchodzi?!" - podsumowuje Marek Migalski.
sjk
"I tu właśnie zaczyna się moja asocjacja z Tuskiem i Kaczyńskim. Ileż to oni złych słów w siebie rzucą, jakimiż kalumniami się nie obrzucą! Prężą się przed kamerami, wywalają zęby w strasznym grymasie, krzyczą, że zmiotą swego przeciwnika ze sceny, zetrą na proch. Po czym - jakoś sobie wygodnie, obok siebie, koegzystują. Oczywiście, od czasu do czasu któryś dostanie w głowę, ktoś zaliczy kopa, któryś padnie na deski. Ale zaraz potem raźnie staje na nogi i, dalejże, krzyczeć, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze pokaże temu drugiemu i tak dalej" - pisze Migalski.
Według niego, szefowie PiS i PO żyją jak pączki w maśle czerpią pełnymi garściami z państwowej kasy, bawią się we władców życia i śmierci wobec swych partyjnych funkcjonariuszy. I tylko od czasu do czasu muszą "wyjść na ring i stoczyć ustawiony wcześniej pojedynek". "Jedynym uzasadnieniem głosowania na Tuska jest wiara, że zatrzyma on, przed marszem na Warszawę, «faszystów z PiS» . Jedynym uzasadnieniem głosowania na Kaczyńskiego jest wiara, że pogoni on «ruskich agentów z PO». Obaj więc są sobie potrzebni i tylko na nich ludzie chcą kupować bilety. Że to ustawka? Że widowisko raczej średnie? Że to słaby teatr, a nie prawdziwa walka? Że więcej tam słów i pajacowania, niż prawdziwego zmagania się i sztuki walki? A kogo to obchodzi?!" - podsumowuje Marek Migalski.
sjk