Suwalski radny kłamcą lustracyjnym
Sąd orzekł wobec lustrowanego samorządowca utratę prawa wybieralności w wyborach m.in. do parlamentu i w wyborach samorządowych na trzy lata, a także trzyletnie zakazy pełnienia niektórych funkcji publicznych. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Według IPN, Kulikowski był tajnym współpracownikiem SB o pseud. STK. Do współpracy miało dochodzić w latach 1978-86, a ponowna rejestracja miała nastąpić w 1989 roku. Oddziałowe biuro lustracyjne IPN w Białymstoku, informację o TW "STK" odnaleziono w aktach sprawy z lat 1981-1990 prowadzonej przez ówczesną milicję i Urząd Spraw Wewnętrznych w Suwałkach. Zapisy związane z tym pseudonimem są także w sprawozdaniach i raportach odnalezionych w archiwaliach. Nie zachowała się jednak teczka pracy osoby lustrowanej.
Stanisław Kulikowski, który w suwalskiej radzie miejskiej jest przewodniczącym największego klubu radnych "Łączą nas Suwałki", od początku zaprzeczał, by był tajnym współpracownikiem SB, choć przyznał, że - z racji swej działalności dziennikarskiej i ówczesnych realiów politycznych - miał kontakty z funkcjonariuszami SB.
Zwracał np. uwagę, że szukał wówczas wszelkich informacji o tzw. obławie augustowskiej. To niewyjaśniony dotąd mord dokonany na ok. 600 działaczach podziemia niepodległościowego z Suwalszczyzny przez NKWD w lipcu 1945. Do dziś nie wiadomo, gdzie spoczywają ofiary.Podkreślał jednak przed sądem, że nigdy nie podejmował żadnej współpracy jako TW, ale kontaktował się z funkcjonariuszami SB, licząc na informacje na temat obławy.
Sąd Okręgowy w Białymstoku ocenił jednak, że oświadczenie lustracyjne samorządowca ze stycznia 2008 roku o tym, iż nie współpracował on z SB, jest niezgodne z prawdą. Sędzia Izabela Komarzewska mówiła, powołując się na dokumenty zebrane przez biuro lustracyjne IPN, że pierwsza propozycja współpracy SB miała miejsce pod koniec lat 70. - wtedy, gdy Kulikowski ubiegał się o paszport, chcąc wyjechać na Zachód, ale wówczas się nie zgodził i paszportu nie dostał.
Powołując się na kopie materiałów z akt sprawy, sędzia mówiła, że rejestracja miała miejsce w sierpniu 1978 roku. W 1986 roku została zdjęta z ewidencji z powodu "niechęci do współpracy". Z akt wynika, że w kwietniu 1989 roku TW o pseud. STK został ponownie pozyskany.
Jak mówiła sędzia, pozyskanie nastąpiło na zasadzie "współodpowiedzialności obywatelskiej", by uzyskać informacje do sprawy pod kryptonimem "Publikator", dotyczącej środowiska dziennikarskiego. To w wykazie TW do tej sprawy wymieniona jest osoba o pseud. STK i jej oficer prowadzący. Sędzia mówiła, powołując się na materiały zebrane przez IPN, że w 1990 r. materiały związane z TW STK zostały przekazane do archiwum i zniszczone, ze względu na ich małą wartość operacyjną. W raportach są informacje o dwukrotnym wynagradzaniu TW STK, za informacje w sprawie "Publikator". Były to zagraniczne alkohole.
W ocenie sądu, zebrane materiały jednoznacznie wskazują, że lustrowany złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Sędzia Komarzewska mówiła, że "nie ulega wątpliwości" fakt rejestracji TW i nadanie pseudonimu, choć nie było pisemnej formy oświadczenia o współpracy. Mówiła też, że TW STK nie miał żadnych konkretnych zadań, nie pisał informacji i chodziło o ogólne dane o środowisku dziennikarskim, nastroje w tym środowisku, a nie donosy na konkretne osoby. Dodała, że sąd wziął to pod uwagę, orzekając maksymalnie krótkie, trzyletnie okresy utraty prawa wybieralności w wyborach i zakazu pełnienia niektórych funkcji.
Lustrowanego nie było na publikacji orzeczenia. Na początku procesu zgodził się na podawanie do publicznej wiadomości jego danych osobowych i pokazywanie wizerunku.sjk, PAP