USA upominają się o chińskich więźniów po 23 latach

Dodano:
4 czerwca przypada 23. rocznica masakry na pekińskim placu Tiananmen(fot. EPA/HOW HWEE YOUNG/PAP)
Chińskie MSZ wyraziło "głębokie niezadowolenie" z powodu apelu Stanów Zjednoczonych o uwolnienie osób aresztowanych podczas prodemokratycznych protestów w 1989 roku w Chinach oraz zaprzestanie prześladowań działaczy praw człowieka.
Tego dnia przypada 23. rocznica masakry na pekińskim placu Tiananmen. -  Apelujemy do rządu Chin o uwolnienie osób wciąż odsiadujących wyroki za udział w tamtych wydarzeniach, zaprzestanie prześladowań działaczy i  ich bliskich, a także o upublicznienie pełnej listy z nazwiskami osób bezpodstawnie przetrzymywanych, prześladowanych, więzionych, zaginionych bez wieści i przebywających w areszcie domowym - powiedział rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner.

23 lata w więzieniu

"Brutalne stłumienie" protestów na Tiananmen rzecznik nazwał "tragiczną stratą życia niewinnych osób". Według chińskiej dyplomacji, takie deklaracje stanowią ingerencję "w wewnętrzne sprawy Chin i są bezpodstawnymi oskarżeniami pod adresem chińskiego rządu". - W związku z tymi wypowiedziami Chiny wyrażają głębokie niezadowolenie i zdecydowany sprzeciw - powiedział rzecznik MSZ Liu Weimin.

Według organizacji praw człowieka Dui Hua Foundation w więzieniu wciąż przebywa ok. 10 działaczy spośród kilkuset aresztowanych w 1989 roku za udział w protestach. Szef Dui Hua John Kamm twierdzi, że nie są to przywódcy studenckich protestów, lecz osoby, które podczas manifestacji dopuściły się podpaleń i atakowały żołnierzy skierowanych do spacyfikowania demonstracji. Na stronie internetowej organizacji podano, że dwie osoby z  tej grupy zostały skazane na karę śmierci w zawieszeniu na dwa lata, a  dwie inne - na dożywotnie więzienie. Według cytowanego przez agencję AFP oficjalnego dokumentu opublikowanego przez władze chińskiej prowincji Hunan w sumie w całym kraju za udział w ruchu sprzeciwu skazano na więzienie 1602 osoby.

Do poszanowania praw człowieka i wprowadzenia reform demokratycznych w Chinach wezwał także prezydent Tajwanu Ma Jing-cu. Ma ocenił, że mimo coraz lepszej sytuacji gospodarczej kraju "rany po  wydarzeniach z 4 czerwca" nie zabliźniły się. "Gdyby władze chińskie zezwoliły na większy udział obywateli w polityce, bardziej przestrzegały praw człowieka i lepiej traktowały dysydentów", nie tylko rozpoczęłoby to proces pojednania w społeczeństwie, ale także poprawiłoby wizerunek Chin za granicą - podkreślił prezydent. Chiny uznają Tajwan za zbuntowaną prowincję.

Powołując się na obrońców praw człowieka, agencja AFP podała, że w  poniedziałek w prowincji Fucien (Fujian) na południowym zachodzie Chin ok. 20 aktywistów zostało pobitych i zatrzymanych przez policję za próbę uczczenia ofiar masakry na Tiananmen. Policja zaprzecza doniesieniom.

Masakra na placu Tiananmen

Wiosną 1989 roku ponad milion chińskich studentów i robotników przez siedem tygodni okupowało centralny plac Tiananmen (Niebiańskiego Spokoju) w Pekinie, domagając się demokratycznych reform. Był to  największy protest w komunistycznych Chinach. Do historii przeszła krwawa rozprawa z demonstrantami w dniach 3-4 czerwca 1989 roku, przeciw którym na plac wysłano czołgi. Liczba ofiar nie jest dokładnie znana, jednak szacuje się, że zginęło wtedy od kilkuset do kilku tysięcy ludzi.

ja, PAP

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...