Piecha: NFZ nie potrzebuje nowego prezesa tylko likwidatora
"NFZ nie potrzebuje prezesa tylko likwidatora"
Od 1 lipca lekarze, aby wystawić receptę refundowaną, będą musieli mieć zawartą umowę z NFZ. Lekarze nie chcą jednak podpisywać umowy przygotowanej przez NFZ, w której są m.in. zapisy o karach, np. za wypisanie recepty osobie nieuprawnionej. Według Piechy potrzebny jest nie nowy prezes, a likwidator NFZ. - Dobrze, że odwołał, niech szybko powoła likwidatora, a nie nowego szefa NFZ. Bo uważam, że jeśli premier i minister Arłukowicz nie zdecydują się na zlikwidowanie NFZ, to nic szczególnie dobrego się nie stanie - podkreślił.
Z decyzji premiera zadowolony jest też wiceprzewodniczący komisji zdrowia Jarosław Katulski (PO). - Wydaje mi się, że minister Arłukowicz podjął jedyną słuszną decyzję w tym zakresie i mam nadzieję, że następca pana Paszkiewicza będzie przede wszystkim cechował się chęcią do lepszej współpracy z resortem zdrowia, ponieważ tak naprawdę to minister zdrowia kreuje politykę zdrowotną - powiedział. Jego zdaniem ktoś, kto zarządza finansami, nie może postrzegać chorych i leczenia tylko i wyłącznie przez pryzmat pieniądza. - To musi być zawsze wtórna sprawa - podkreślił.
"Potrzebne pilne zmiany"
Katulski dodał, że teraz przed Funduszem stoi przede wszystkim zadanie uporządkowania sytuacji ws. bieżących płatności na rzecz szpitali. - W wielu województwach nie są zapłacone świadczenia nielimitowane, np. porody, intensywna terapia. I tę sprawę będzie musiał nowy prezes załatwić w trybie pilnym - powiedział. Zwrócił też uwagę na konieczność uporządkowania spraw niektórych zarządzeń NFZ, np. umów na wypisywanie przez lekarzy recept refundowanych, które - jak zaznaczył - są w tej chwili niezgodne z ustawą. - To w trybie pilnym trzeba będzie załatwić, ponieważ z końcem czerwca lekarze mogą przestać wypisywać recepty refundowane - podkreślił.
Według Katulskiego nowy prezes będzie też musiał przedstawić swoje założenia co do długofalowej współpracy z resortem zdrowia. - To znaczy, czy widzi konieczność dalszego funkcjonowania NFZ jako jednego organizmu czy też podziału, albo próby pomocy ministrowi zdrowia we wprowadzaniu nowych, konkurencyjnych ubezpieczeń. To już będzie zależało od nowego prezesa - powiedział.
"Prezesa nie ma. Problemy zostały"
Z kolei szef klubu Solidarna Polska Arkadiusz Mularczyk zapowiedział, że jego klub na najbliższym posiedzeniu Izby złoży wniosek o poszerzenie porządku obrad o punkt dotyczący informacji o stanie służby zdrowia, w szczególności po odwołaniu szefa NFZ. SP - jak mówił Mularczyk - chce wiedzieć, co nowy szef Funduszu i minister zdrowia zamierzają "zrobić z tymi wszystkim problemami, o których mówią pacjenci, lekarze". Jak ocenił Mularczyk, prezes NFZ został odwołany, a "problemy pozostały". Paszkiewicz - jak przypomniał szef klubu SP - został odwołany m.in. w związku z błędną polityką związaną z refundacją leków.
Wniosek o odwołanie Paszkiewicza złożył szef resortu zdrowia Bartosz Arłukowicz. Pozytywnie zaopiniowało go siedmiu członków Rady NFZ; jeden był przeciw. Argumentując wniosek, Arłukowicz podkreślał, że dymisja Paszkiewicza związana jest ze zmianami w funkcjonowaniu Funduszu i finansowaniu świadczeń medycznych. Minister zdrowia wielokrotnie informował, że zamierza doprowadzić do stworzenia konkurencji dla Funduszu. Według Paszkiewicza w czasach kryzysu gospodarczego podział NFZ nie byłby korzystnym rozwiązaniem. Paszkiewicz był najdłużej urzędującym prezesem NFZ, pełnił tę funkcję od grudnia 2007 r., kiedy ministrem zdrowia była dzisiejsza marszałek Sejmu Ewa Kopacz.
ja, PAP