Zielony Sopot
- Przyjechałem rano do Gdańska i wydawało mi się, że to fantastyczne miejsce, ale to, co zobaczyłem w Sopocie przeszło moje oczekiwania. Czuję się, jakbym nie wyjeżdżał z domu, a gdy jutro wygramy - będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi! - przekonywał Shannon z Cork, który w tłumie kibiców bawił się w jednym z sopockich pubów. Zielony tłum stanowił w środę większość klientów restauracji i barów przy centralnym deptaku sopockim - Monciaku. Kibice - z racji chłodu owinięci w oferowane przez lokale koce - oglądali transmitowane w telewizji mecze, głośno przekomarzając się i popijając piwo.
Na brak klientów nie narzekali liczni na deptaku karykaturzyści i portreciści. By przyspieszyć oczekiwanie na ich dzieła, grupy kibiców często decydowały się na zamówienie zbiorowego portretu. Grupka potencjalnych klientów z Zielonej Wyspy otaczała nawet zawodowego szachistę, który codziennie dyżuruje w centrum Sopotu. Odziany we frak i cylinder właściciel straganu z szachownicą cierpliwie rozgrywał kolejne partie na czas z odzianymi na zielono przeciwnikami.
W pobliżu wejścia na molo Irlandczyków wywabiały z lokali donośne dźwięki największych przebojów Beatlesów, które wykonywał w amfiteatrze bydgoski zespół Żuki. W środę Bydgoszcz prowadziła przez cały dzień w Sopocie swą akcję promocyjną, a koncert był jej zwieńczeniem.
Zagraniczni słuchacze nie do końca rozumieli, jaki związek ma brytyjski pop z polskim miastem, ale chętnie wystukiwali rytm znanych przebojów, a nawet wchodzili na scenę, by wspomagać w refrenach wokalistę. - To Bydgoszcz tak się reklamuje? Przyjechałem stamtąd wczoraj, bo to nasze miasto wypadowe w czasie pobytu w Polsce, ale nigdy bym nie wpadł, że ono przyjedzie za mną nad morze - śmiał się Josh, który zatrzymał się w Sopocie w kwaterze wynajętej przez przyjaciół na cały okres mistrzostw.
Samotną wyspą w Sopocie pozostał jeden z hosteli przy głównym deptaku. Wszystkie miejsca zajęli w nim Hiszpanie, którzy obwiesili okna swymi flagami. Załoga tej "twierdzy" bez obaw jednak opuszczała jej mury, by w okolicznych lokalach, w pełnej zgodzie mieszać się z kibicami irlandzkich piłkarzy i wspólnie pić polskie piwo.
Inwazja kibiców zdumiewała turystów, którzy przyjechali na Wybrzeże w zupełnie turystycznych celach. "Zupełnie nie znam się na piłce nożnej i dopiero w recepcji hotelu powiedzieli mi, co tu się dzieje. Patrzcie, wybrałem się do Polski, a w pakiecie dostałem Irlandię" - dziwił się pan Namura z Osaki, który z żoną i córką wybrał się na zwiedzanie Sopotu.
Do obowiązkowej w Sopocie zieleni dostosowały się nawet polskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Centrum miasta patrolowali żandarmi w zielonych mundurach polowych, ale mimo ogromnych ilości piwa wypitego przez kibiców, żołnierze nie mieli powodów do interwencji.
Piłkarze z Irlandii przebywają od tygodnia w pięciogwiazdkowym Hotelu Sheraton w Sopocie i trenują na Stadionie Miejskim w Gdyni. Czwartkowy mecz z Hiszpanią będzie jedynym, który ten zespół rozegra w fazie grupowej na Arenie Gdańsk, gdyż pozostałe spotkania z jego udziałem zaplanowano w Poznaniu.
eb, pap