Borusewicz odwiedzi Gruzję. "Nasze relacje zmieniły się po śmierci Lecha Kaczyńskiego"
Borusewicz jedzie do Gruzji w momencie, gdy rośnie tam napięcie w związku z jesiennymi wyborami parlamentarnymi, a w 2013 roku - prezydenckimi. Zgodnie z konstytucją prezydent Saakaszwili nie może kandydować na trzecią z kolei kadencję. Zarzucająca mu autokratyczne praktyki opozycja obawia się, że będzie się teraz starał o urząd premiera.
W ocenie Borusewicza, Gruzja jest obecnie najbardziej demokratycznym państwem w regionie, choć - jak przyznał - ta demokracja wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. -Dlatego chcę spotkać się nie tylko z rządem i partią rządzącą, ale także z liderami opozycji, aby mieć pełny obraz sytuacji panującej w tym kraju. Na jesieni w Gruzji odbędą się ważne wybory parlamentarne i nie chcę, aby ta wizyta była elementem gry wyborczej - powiedział marszałek Senatu.
"Polska jest zainteresowana podtrzymaniem dobrych stosunków z Gruzją"
Podczas kilkudniowej wizyty w Gruzji, oprócz rozmów z prezydentem Saakaszwilim i liderami opozycji, Borusewicz spotka się także m.in. z premierem Gruzji Niką Gilaurim, szefem gruzińskiego parlamentu Davidem Bakradze oraz z szefem MSZ Gregorym Vashadze. - Ta wizyta ma charakter przede wszystkim polityczny. Będę głównie rozmawiał na temat współpracy parlamentarnej, ale także o sytuacji w regionie, która jest bardzo niestabilna. Chcę podkreślić zarówno z rozmowie z prezydentem Saakaszwilim, jak i innymi politykami, że Polska jest zainteresowana podtrzymaniem dobrych stosunków z Gruzją - powiedział Borusewicz.
Jego zdaniem, współpraca polityczna Polski i Gruzji jest obecnie bardzo dobra. - Dla nas Gruzja, podobnie jak cały ten region, jest istotny z punktu widzenia gospodarczego, czyli ze względu na istniejące tam zasoby ropy naftowej i gazu. Dotychczasowe ropociągi i gazociągi przechodzą przez terytorium Gruzji, więc dla nas i dla całej Europy jest to istotne miejsce. Obecnie Unia Europejska zajmuje się swoimi problemami, ale to nie jest powód, abyśmy stracili z oczu ten ważny region - uważa marszałek Senatu.
Malicki: nasze relacji zmieniły się po katastrofie smoleńskiej
W ocenie dyrektora Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego prof. Jana Malickiego, wizyta polskiej delegacji w Gruzji będzie potwierdzeniem, że "Polska interesuje się Gruzją i ma do tego kraju ciepły stosunek". - Obecnie relacje polsko-gruzińskie są normalnymi stosunkami dwóch bliskich sobie krajów. One zmieniły się znacząco po katastrofie smoleńskiej, w której zginął m.in. prezydent Lech Kaczyński, ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że są one obecnie złe, czy gorsze - powiedział Malicki.
Jego zdaniem, po śmierci Lecha Kaczyńskiego, władze w Tbilisi doszły do wniosku, że od tego momentu Polska przestaje być najważniejszym punktem oparcia i "mostem" łączącym ten kraj z Zachodem. "W tym sensie te wzajemne relacje mocno się zmieniły, ale warto podkreślić, że obecnie Gruzja, mimo że jest dość często krytykowana, to obiektywnie patrząc ma spore sukcesy, głównie gospodarcze i nie brakuje jej ofert pomocy od krajów zachodnich" - uważa Malicki.
Jak podkreślił, w Gruzji w ostatnim czasie doszło do ogromnej polaryzacji sceny politycznej, czego wyrazem jest wielki spór między kiedyś bliskimi sojusznikami z dawnej opozycji i pojawiające się zarzuty wobec prezydenta Saakaszwiliego o łamanie demokracji. - Różne zarzuty wobec obecnego prezydenta Gruzji nie są dla mnie żadną nowością. Wynikają one po prostu z wielkiego konfliktu politycznego wewnątrz kraju, którego skutki należy także szukać w wojnie z Rosją, do której doszło w 2008 r. - zaznaczył.
W wyniku kilkudniowej wojny w 2008 r. między Moskwą a Tbilisi, dwie popierane przez Rosję separatystyczne regiony Gruzji Abchazja i Osetia Południowa ogłosiły niepodległość. Uznała ją Rosja, poza nią jedynie Wenezuela, Nikaragua i Nauru. Reszta świata, w tym Polska uważa obie republiki za części Gruzji.
Gruzja obecnie oskarża Moskwę, że ta nie chce rozmawiać na temat losu osób przesiedlonych w wyniku konfliktu z 2008 roku i zawrzeć porozumienia o niestosowaniu siły. Moskwa naciska, by porozumienie o niestosowaniu siły Gruzja podpisała z Abchazją i Osetią Południową, czego Tbilisi nie chce zrobić, gdyż uważa te regiony za tereny okupowane przez Rosję.
W 2010 roku prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili zapowiedział, że Gruzja nie użyje siły, by przywrócić kontrolę nad Osetią Południową i Abchazją.sjk, PAP