„Mroczny rycerz powstaje” bije rekordy popularności. Ale nie jest najlepszym filmem
Dodano:
Tragedia na pokazie „Mroczny rycerz powstaje” w Denver wstrząsnęła światem. Także światem kina. Warner Bros odwołał premiery, zrezygnowano z planowanej ekspansywnej kampanii promocyjnej, a ze zwiastunów usunięto sceny z użyciem broni. Ale nawet bez triumfalnych wypowiedzi hollywoodzkich decydentów, „Mroczny rycerz powstaje” pozostał najbardziej oczekiwanym tytułem od lat. Legenda Batmana, 250 milionów dolarów budżetu, największe gwiazdy – Christian Bale, Gary Oldman, Michael Cane, Anne Hathaway, Marion Cotillard i towarzysząca projektowi atmosfera absolutnej tajemnicy wystarczyły, aby z wynikiem 168,9 mln tytuł pobił w Stanach rekord wpływów z obrazu 2D w weekend otwarcia.
W nowym obrazie Batman pojawia się po ośmiu latach spędzonych samotnie w czterech ścianach rezydencji. Gotham City jednak znów go wzywa. Christopher Nolan w kolejnych częściach trylogii sięga po najbardziej zapalne problemy XXI wieku. Tworzy katalog współczesnych lęków. Do jego obrazów o superbohaterze przenikają terroryzm, fanatyzm, upadek wartości. W nowym filmie pojawiają się pytania o wyniszczenie ekologiczne planety, frustracja spowodowana nierównościami społecznymi, coraz powszechniejsze poczucie niesprawiedliwości.
Batman zawsze wykorzystywał swój majątek, aby bronić zwyczajnych ludzi. Nie zdejmował maski, bo „bohaterem może być każdy”. Teraz w Gotham City – jak u Jacka Kaczmarskiego - śpiewak pozostał sam, a mury rosną. Na ekranie banda przestępców napada na Wall Street, prowadząc do buntu pokrzywdzonych ekonomicznie. Przywódcy rewolucji łatwo manipulują zdesperowanym tłumem.
Christopher Nolan zrobił spektakularne kino akcji z licznymi scenami walk. Nie brakuje w nim mrugnięć okiem do fanów serii. A jednak twórca „Incepcji” i „Bezsenności” obiecywał coś więcej – kolejną część opowieści o amerykańskim społeczeństwie, ciąg dalszy refleksji nad mechanizmami inżynierii społecznej i moralną stroną przywództwa. Te dylematy wciąż się tu pojawiają, reżyser zadaje fascynujące pytania. Ale często udziela na nie dość oczywistych odpowiedzi. Robi film przewidywalny. Po wspaniałym artystycznie eksperymencie z poprzedniego tytułu, każe mrocznemu rycerzowi powstać, odnaleźć światło w tunelu i przywrócić widzom wiarę w zwycięstwo dobra. To błąd? Po strzelaninie na sali kinowej ciężko na to pytanie powiedzieć.
Więcej o nowym Batmanie oraz wywiad z odtwórcą głównej roli, Christianem Bale’m można przeczytać w najnowszym nowym numerze Wprost.
Batman zawsze wykorzystywał swój majątek, aby bronić zwyczajnych ludzi. Nie zdejmował maski, bo „bohaterem może być każdy”. Teraz w Gotham City – jak u Jacka Kaczmarskiego - śpiewak pozostał sam, a mury rosną. Na ekranie banda przestępców napada na Wall Street, prowadząc do buntu pokrzywdzonych ekonomicznie. Przywódcy rewolucji łatwo manipulują zdesperowanym tłumem.
Christopher Nolan zrobił spektakularne kino akcji z licznymi scenami walk. Nie brakuje w nim mrugnięć okiem do fanów serii. A jednak twórca „Incepcji” i „Bezsenności” obiecywał coś więcej – kolejną część opowieści o amerykańskim społeczeństwie, ciąg dalszy refleksji nad mechanizmami inżynierii społecznej i moralną stroną przywództwa. Te dylematy wciąż się tu pojawiają, reżyser zadaje fascynujące pytania. Ale często udziela na nie dość oczywistych odpowiedzi. Robi film przewidywalny. Po wspaniałym artystycznie eksperymencie z poprzedniego tytułu, każe mrocznemu rycerzowi powstać, odnaleźć światło w tunelu i przywrócić widzom wiarę w zwycięstwo dobra. To błąd? Po strzelaninie na sali kinowej ciężko na to pytanie powiedzieć.
Więcej o nowym Batmanie oraz wywiad z odtwórcą głównej roli, Christianem Bale’m można przeczytać w najnowszym nowym numerze Wprost.