Robin Hood z Andaluzji

Dodano:
Marsz andaluzyjskich bezrobotnych (fot. PAP/EPA/RAFA ALCAIDE)
Burmistrz mieściny na południu Hiszpanii Juan Manuel Sánchez Gordillo został ludowym bohaterem Hiszpanii. Na początku sierpnia komanda pod jego kierownictwem najechały kilka supermarketów w Andaluzji: sam Gordillo stał przed wejściem, zagrzewając towarzyszy do boju, a pozostali wpadali do sklepu, ładowali do wózków co się dało i mijając osłupiałą ochronę oraz kasjerki, opuszczali sklep bez płacenia. Zrabowane w ten sposób chleb, masło, oliwa, mleko czy warzywa trafiały potem do kuchni przygotowujących darmowe posiłki dla idącej już w setki tysięcy rzeszy bezrobotnych z Andaluzji.
Choć za rajdy na supermarkety aresztowano już siedem osób, sam burmistrz może czuć się bezpieczny: chroni go immunitet deputowanego do lokalnego parlamentu Andaluzji. Co prawda, Gordillo deklaruje, że może z niego zrezygnować – ale do usadzenia krewkiego hiszpańskiego populisty nikt się na razie nie pali. W ramach kary za akcję w sklepach nakazano mu dokonać publicznego aktu skruchy. Niezrażony burmistrz natychmiast przyłączył się do zaplanowanego na trzy tygodnie marszu protestacyjnego, który ma zmusić rząd w Madrycie do udzielenia wsparcia bezrobotnym.

Jakkolwiek by oceniać działania burmistrza, trudno jednak odmówić mu konsekwencji. W rządzonym przez niego od 33 lat miasteczku Marinaleda życie toczy się według zasad przypominających kibuc, żeby nie powiedzieć - kołchoz. 2645 mieszkańców obowiązuje wspólna własność ziemi, równość płac i pełne zatrudnienie.

Gordillo przekonuje dziś samorządowców w całym kraju, żeby przestali spłacać swoje długi, wstrzymali eksmisje i odmawiali wprowadzania narzucanych przez Madryt cięć w budżetach. Trudno o działania bardziej irytujące dla rządu Mariano Rajoy’a, tym bardziej, że jego adwersarz stał się w ostatnich tygodniach bohaterem mediów, cieszącym się przewrotną sympatią dziennikarzy, a jego wezwania spotykają się z coraz większym poparciem zwykłych Hiszpanów.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...