Dziennikarze „Wprost” i TVN24.pl na celowniku prokuratury

Dodano:
Śledczy - zamiast tropić nieprawidłowości w postępowaniach prowadzonych w sprawie Amber Gold - zajmują się tropieniem dziennikarzy śledczych z „Wprost” i TVN24.pl oraz ich rozmówców.fot. sxc
Jak dowiedział się tygodnik „Wprost”, śledczy - zamiast tropić nieprawidłowości w postępowaniach prowadzonych w sprawie Amber Gold - zajmują się tropieniem dziennikarzy śledczych z „Wprost” i TVN24.pl oraz ich rozmówców. Dziennikarzom obu redakcji może grozić do 5 lat więzienia.
Od zeszłego tygodnia prokuratura okręgowa w Bydgoszczy prowadzi postępowanie w związku z ujawnieniem informacji z gdańskiego śledztwa, m.in. przez tygodnik „Wprost”  oraz telewizję i portal TVN24.

– Prokuratura chce nam zakneblować usta. Dla niej dobrym dziennikarzem jest ten, który bezmyślnie przepisuje komunikaty zawieszane na stronach prokuratury. Nie jesteśmy rzecznikami prokuratury a zwykłych ludzi, którzy powinni być poinformowani o stanie tego śledztwa – mówi Sylwester Latkowski z „Wprost”, który razem z Michałem Majewskim i Maciejem Dudą z TVN24 ujawnili plan działania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dotyczący śledztwa w sprawie Amber Gold.

– Nie jestem zdziwiony tym śledztwem. Prokuratury nie lubią, gdy dziennikarze krytycznie, z zachowaniem rzetelności, przyglądają się ich pracy – mówi Maciej Duda, dziennikarz śledczy TVN24.pl. Duda tłumaczy, że wręcz obowiązkiem dziennikarzy jest ujawnianie prawdziwych przyczyn braku efektów w kluczowych postępowaniach. – Zdarza się, że śledztwa, które mają wyjaśnić bulwersujące afery, są prowadzone bardzo długo, bez efektów, nikt nie zostaje postawiony przed sądem, a opinia publiczna nie ma informacji o tym, dlaczego tak się dzieje – argumentuje. I opowiada, że bywało w przeszłości już tak, że  do ścigania źródeł informacji dziennikarzy angażowano najlepszych prokuratorów z elitarnych wydziałów prokuratur apelacyjnych, którzy na co dzień tropią mafiozów i korupcję. – Oskarżyciele zamiast ścigać prawdziwych przestępców, zamiast kończyć nieudolne śledztwa, są zmuszani do tropienia osób, z którymi rozmawiał dziennikarz – dodaje z uśmiechem Duda.

– Kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 – cytuje nam art. 265 kodeksu karnego Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. – W takim postępowaniu zaczyna się od sprawdzenia bilingów telefonicznych, ustala się również poprzez systemy informatyczne logowanie komórek, po to, aby ustalić informatora. A jak się już go namierzy, to stawia się zarzuty zarówno jemu jak i tym, którym je ujawnił. W tym wypadku dziennikarzom – tłumaczy Ćwiąkalski.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...