"Piłkarski sędzia musi być zawodowcem"
Dodano:
- Adam Lyczmański wyrobił sobie taką złą opinię kiedy miał dziesięć kilogramów nadwagi. Nie powinno mu się wtedy pozwolić sędziować, skoro nie potrafił się sam zdyscyplinować – opowiada o błędach polskich sędziów Zbigniew Przesmycki, przewodniczący Zarząd Kolegium Sędziów PZPN. - Sędziami zawodowymi muszą być ludzie, którzy będą rekrutowani w procesie szkolenia, podczas tworzenia bazy młodych arbitrów. Ci ludzie, którym zostaną zaproponowane kontrakty, muszą po prostu spełniać odpowiednie kryteria – dodaje.
Sędziowie znowu znaleźli się na ustach całego świata piłkarskiego w Polsce. Po kompromitujących błędach Adama Lyczmańskiego i Roberta Małka wypaczone zostały wyniki dwóch meczów. Lyczmański podyktował niesłusznego gola dla Pogoni Szczecin, po czym uznał jej drugą bramkę ze spalonego - w efekcie szczecińska drużyna pokonała 2:0 Wisłę Kraków. Robert Małek sędziował z kolei w spotkaniu Jagiellonia Białystok – Polonia Warszawa. Arbiter nie podyktował w tym meczu rzutu karnego dla polonistów aż trzy razy - w efekcie spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Zbigniew Przesmycki, przewodniczący Zarząd Kolegium Sędziów PZPN zapowiedział po tej kolejce: koniec z amatorskim sędziowaniem na najwyższym szczeblu.
Wprost.pl: Wierzy pan, że całkowite przejście na sędziowanie zawodowe to sposób na rozwiązanie problemów?
Zbigniew Przesmycki: Pełne zawodowstwo to recepta na problemy z sędziowaniem. Tak się dzieje na całym świecie i wreszcie również my do tego dorastamy. Sędziowanie na najwyższych szczeblach to prawdziwy zawód. Udało się nam to wprowadzić w Polsce – choć może nie do końca tak jak chcemy, bo mamy tylko siedmiu sędziów zawodowych, którzy nie są w stanie obsłużyć wszystkich meczy. Ale to już coś. W przyszłym roku zawodowych arbitrów będzie dziewięciu, a jeszcze rok później – dziesięciu.
Jak obecnie pracują sędziowie amatorzy?
Różnie. Mają swoje stałe miejsca pracy. Większość z nich dostaje ryczałty za mecze. Nie chcę wchodzić w szczegóły prawne - mogę powiedzieć, że jeżeli zarejestrowali działalność gospodarczą dodatkowo to dostają ryczałt w formie opodatkowanej i rozliczają się. To już nie jest nasz problem, tylko ich pracodawców. Zarabiają 3600 złotych brutto za mecz.
Czy nie uważa pan, że zawodowstwo jest swojego rodzaju sposobem na ucieczkę od odpowiedzialności? Załóżmy, że sędzia Lyczmański jest arbitrem zawodowym. W takim wypadku – jeżeli popełnia takie błędy – pan nie może go zawiesić, tylko musi wypłacić pieniądze na koniec miesiąca.
To jest postawienie sprawy na głowie. Popatrzmy na to inaczej – sędzia Lyczmański sędzią zawodowym nie jest, chociaż jest arbitrem międzynarodowym, ponieważ nie miałem do niego wystarczającego zaufania. Nie można gdybać. Tu jest jak w każdym zawodzie – a co będzie jeżeli pilot samolotu popełni błąd i spadnie? Sędziami zawodowymi muszą być ludzie, którzy będą rekrutowani w procesie szkolenia, podczas tworzenia bazy młodych arbitrów. Ci ludzie, którym zostaną zaproponowane kontrakty, muszą po prostu spełniać odpowiednie kryteria - i tyle. Pilot nie ma prawa się pomylić, a sędziowie się mylą i będą się mylić – ważne jest jednak, aby to były sytuacje bardzo trudne, kiedy nikt nie będzie miał do sędziego pretensji. Tymczasem błędy, które wydarzyły się w zeszłej kolejce, były niedopuszczalne - ale doprowadzili do nich sędziowie amatorzy.
Na jakiej zasadzie ci, którzy już są sędziami zawodowymi, zostali wybrani? Robert Małek też miał taką propozycję, a przecież popełnił kompromitujące błędy w swoim ostatnim meczu.
Robert Małek nigdy nie był zawodowcem. To jest dobry przykład – Małek jest oficerem policji, czyli pracuje w zawodzie, gdzie może otrzymywać rozkazy. Czy wobec tego to jest zawód, który może być łączony z sędziowaniem na najwyższym szczeblu? Jak widać może, ponieważ Robert sędziuje. Ale jednocześnie mówi się, że popełnia dużo błędów.
Jednak pomimo tych błędów usłyszał propozycję przejścia na zawodowstwo?
A skąd pan wie jakby było, jeśli zgodziłby się na zostanie sędzią zawodowym? Gdyby został profesjonalnym arbitrem to zrezygnowałby z pracy w policji. Z punktu widzenia opinii publicznej i kibiców, których drużyny zostały skrzywdzone przez jego błędne decyzje, to jest zła sytuacja - ale my patrzymy na jego potencjał. Z drugiej strony trzeba go podziwiać – to jest oficer, który zajmuje się dużymi projektami w policji, a jednak potrafi to połączyć z sędziowaniem.
Błędów oczywiście powinno być jednak jak najmniej. Piłkarzy nie interesuje, że sędzia robi błędy, ponieważ na co dzień wykonuje inną, trudną pracę. Gdyby jednak Małek przestał być policjantem i w pełni byłby skoncentrowany na swojej pracy jako sędzia, to sytuacja z meczu Jagiellonii z Polonią mogłaby nie zaistnieć. Pamiętajmy, że ten chłopak jest w pierwszej grupie UEFA, był brany jako kandydat do sędziowania na najwyższym poziomie, ale nie przebił się. Może nie przebił się, bo nie mógł się w pełni poświęcić sędziowaniu i musiał myśleć o swoim podstawowym miejscu pracy?
Jak pracują sędziowie zawodowi? Co robią od wtorku do czwartku, gdy piłkarska liga nie gra?
Siedzi obok mnie Grzegorz Krzosek, który jest szefem od przygotowania fizycznego sędziów, pracuje dla FIFA i UEFA. Fachowiec najwyższej rangi. To on dba o profil fizyczny arbitrów. Sędziowie mają plany treningowe i ćwiczą właściwie pięć dni w tygodniu. Poza tym biorą udział w szkoleniach – chcemy, żeby byli mentorami dla młodych sędziów. Chcemy, żeby wychowali swoich następców. Są również tak zwanymi obserwatorami telewizyjnymi. Co weekend ośmiu-dziewięciu sędziów obserwuje rozgrywki pierwszej ligi i odnotowuje wszystkie zdarzenia. Pierwsza liga jest zapleczem, z którego będziemy rekrutowali kolejnych sędziów zawodowych w przyszłości. Tak więc obecni arbitrzy zawodowi mają co robić.
Amatorzy o swoją formę dbają sami?
Wszyscy są kontrolowani i wyposażeni w monitory pracy serca. Co miesiąc raportują wyniki swoich treningów. Sprawdzamy jakość i ilość treningów każdego arbitra szczebla centralnego. Ostatnio tych monitorów kupiliśmy 75 – mają je więc również amatorzy. W tej chwili pod moim przewodnictwem sędziowie ekstraklasy i pierwszej ligi stracili na wadze około dwustu kilogramów. Ci ludzie muszą być atletami i muszą mieć ten sam profil fizyczny co piłkarze. Adam Lyczmański wyrobił sobie taką złą opinię kiedy miał dziesięć kilogramów nadwagi. Nie powinno mu się wtedy pozwolić sędziować, skoro nie potrafił się sam zdyscyplinować. Było oczywiste, że będzie popełniał błędy. I teraz to się wszystko odbija na postrzeganiu jego osoby.
Wprost.pl: Wierzy pan, że całkowite przejście na sędziowanie zawodowe to sposób na rozwiązanie problemów?
Zbigniew Przesmycki: Pełne zawodowstwo to recepta na problemy z sędziowaniem. Tak się dzieje na całym świecie i wreszcie również my do tego dorastamy. Sędziowanie na najwyższych szczeblach to prawdziwy zawód. Udało się nam to wprowadzić w Polsce – choć może nie do końca tak jak chcemy, bo mamy tylko siedmiu sędziów zawodowych, którzy nie są w stanie obsłużyć wszystkich meczy. Ale to już coś. W przyszłym roku zawodowych arbitrów będzie dziewięciu, a jeszcze rok później – dziesięciu.
Jak obecnie pracują sędziowie amatorzy?
Różnie. Mają swoje stałe miejsca pracy. Większość z nich dostaje ryczałty za mecze. Nie chcę wchodzić w szczegóły prawne - mogę powiedzieć, że jeżeli zarejestrowali działalność gospodarczą dodatkowo to dostają ryczałt w formie opodatkowanej i rozliczają się. To już nie jest nasz problem, tylko ich pracodawców. Zarabiają 3600 złotych brutto za mecz.
Czy nie uważa pan, że zawodowstwo jest swojego rodzaju sposobem na ucieczkę od odpowiedzialności? Załóżmy, że sędzia Lyczmański jest arbitrem zawodowym. W takim wypadku – jeżeli popełnia takie błędy – pan nie może go zawiesić, tylko musi wypłacić pieniądze na koniec miesiąca.
To jest postawienie sprawy na głowie. Popatrzmy na to inaczej – sędzia Lyczmański sędzią zawodowym nie jest, chociaż jest arbitrem międzynarodowym, ponieważ nie miałem do niego wystarczającego zaufania. Nie można gdybać. Tu jest jak w każdym zawodzie – a co będzie jeżeli pilot samolotu popełni błąd i spadnie? Sędziami zawodowymi muszą być ludzie, którzy będą rekrutowani w procesie szkolenia, podczas tworzenia bazy młodych arbitrów. Ci ludzie, którym zostaną zaproponowane kontrakty, muszą po prostu spełniać odpowiednie kryteria - i tyle. Pilot nie ma prawa się pomylić, a sędziowie się mylą i będą się mylić – ważne jest jednak, aby to były sytuacje bardzo trudne, kiedy nikt nie będzie miał do sędziego pretensji. Tymczasem błędy, które wydarzyły się w zeszłej kolejce, były niedopuszczalne - ale doprowadzili do nich sędziowie amatorzy.
Na jakiej zasadzie ci, którzy już są sędziami zawodowymi, zostali wybrani? Robert Małek też miał taką propozycję, a przecież popełnił kompromitujące błędy w swoim ostatnim meczu.
Robert Małek nigdy nie był zawodowcem. To jest dobry przykład – Małek jest oficerem policji, czyli pracuje w zawodzie, gdzie może otrzymywać rozkazy. Czy wobec tego to jest zawód, który może być łączony z sędziowaniem na najwyższym szczeblu? Jak widać może, ponieważ Robert sędziuje. Ale jednocześnie mówi się, że popełnia dużo błędów.
Jednak pomimo tych błędów usłyszał propozycję przejścia na zawodowstwo?
A skąd pan wie jakby było, jeśli zgodziłby się na zostanie sędzią zawodowym? Gdyby został profesjonalnym arbitrem to zrezygnowałby z pracy w policji. Z punktu widzenia opinii publicznej i kibiców, których drużyny zostały skrzywdzone przez jego błędne decyzje, to jest zła sytuacja - ale my patrzymy na jego potencjał. Z drugiej strony trzeba go podziwiać – to jest oficer, który zajmuje się dużymi projektami w policji, a jednak potrafi to połączyć z sędziowaniem.
Błędów oczywiście powinno być jednak jak najmniej. Piłkarzy nie interesuje, że sędzia robi błędy, ponieważ na co dzień wykonuje inną, trudną pracę. Gdyby jednak Małek przestał być policjantem i w pełni byłby skoncentrowany na swojej pracy jako sędzia, to sytuacja z meczu Jagiellonii z Polonią mogłaby nie zaistnieć. Pamiętajmy, że ten chłopak jest w pierwszej grupie UEFA, był brany jako kandydat do sędziowania na najwyższym poziomie, ale nie przebił się. Może nie przebił się, bo nie mógł się w pełni poświęcić sędziowaniu i musiał myśleć o swoim podstawowym miejscu pracy?
Jak pracują sędziowie zawodowi? Co robią od wtorku do czwartku, gdy piłkarska liga nie gra?
Siedzi obok mnie Grzegorz Krzosek, który jest szefem od przygotowania fizycznego sędziów, pracuje dla FIFA i UEFA. Fachowiec najwyższej rangi. To on dba o profil fizyczny arbitrów. Sędziowie mają plany treningowe i ćwiczą właściwie pięć dni w tygodniu. Poza tym biorą udział w szkoleniach – chcemy, żeby byli mentorami dla młodych sędziów. Chcemy, żeby wychowali swoich następców. Są również tak zwanymi obserwatorami telewizyjnymi. Co weekend ośmiu-dziewięciu sędziów obserwuje rozgrywki pierwszej ligi i odnotowuje wszystkie zdarzenia. Pierwsza liga jest zapleczem, z którego będziemy rekrutowali kolejnych sędziów zawodowych w przyszłości. Tak więc obecni arbitrzy zawodowi mają co robić.
Amatorzy o swoją formę dbają sami?
Wszyscy są kontrolowani i wyposażeni w monitory pracy serca. Co miesiąc raportują wyniki swoich treningów. Sprawdzamy jakość i ilość treningów każdego arbitra szczebla centralnego. Ostatnio tych monitorów kupiliśmy 75 – mają je więc również amatorzy. W tej chwili pod moim przewodnictwem sędziowie ekstraklasy i pierwszej ligi stracili na wadze około dwustu kilogramów. Ci ludzie muszą być atletami i muszą mieć ten sam profil fizyczny co piłkarze. Adam Lyczmański wyrobił sobie taką złą opinię kiedy miał dziesięć kilogramów nadwagi. Nie powinno mu się wtedy pozwolić sędziować, skoro nie potrafił się sam zdyscyplinować. Było oczywiste, że będzie popełniał błędy. I teraz to się wszystko odbija na postrzeganiu jego osoby.