"Rządzący w Rosji wysyłają sygnały, że trzeba siedzieć cicho"
Zakaz ma obowiązywać od 16 października. Ponomariow, jeden z przywódców ulicznych protestów przeciwko rządom Władimira Putina, uznał karę za element szerszej akcji wymierzonej przeciwko opozycjonistom, po tym jak w maju Putin powrócił na urząd prezydenta Rosji - pisze agencja Reutera.
Ponad dwie trzecie deputowanych obecnych w parlamencie głosowało za wnioskiem komisji etyki wzywającej do pozbawienia głosu Ponomiariowa w związku z - jak to ujęto - "używaniem przez niego niecenzuralnych i obraźliwych wyrażeń uderzających w powagę i godność innych członków Dumy Państwowej". W czasie lipcowej debaty w Dumie Ponomiariow nazwał swych kolegów parlamentarzystów "oszustami i złodziejami", powtarzając słowa znanego opozycjonisty i blogera Aleksieja Nawalnego.
Decyzja o zakazie dla Ponomariowa została podjęta zaledwie dwa tygodnie po tym, jak deputowani rządzącej Jednej Rosji pozbawili mandatu innego parlamentarzystę Sprawiedliwej Rosji, Giennadija Gudkowa, oskarżonego o prowadzenie działalności biznesowej, co jest niezgodne ze statusem deputowanego. Gudkow, który wszystkiemu zaprzecza, porównał działanie Dumy do represji z czasów sowieckich. Ten 56-letni polityk to były pułkownik KGB, a obecnie głośny krytyk Putina.
Ponomariow oświadczył, że spodziewa się, iż może spotkać go los Gudkowa. - Nie sądzę, że ostateczna decyzja pozbawiająca mnie mandatu już została podjęta, ale oczywiście trzeba być na to przygotowanym - powiedział Ponomiariow, tradycyjnie ubrany w dżinsy, za co - jak zauważa agencja Reutera - był również krytykowany przez swoich kolegów z Dumy. - Rządzący wysyłają sygnały, że trzeba siedzieć cicho - powiedział Ponomariow.
ja, PAP