Kaczyński: nie było trotylu? To wygląda na wielkie oszustwo

Dodano:
Jarosław Kaczyński (fot. Wprost) Źródło: Wprost
- To co mówią prokuratorzy, to typowa gra socjotechniczna – przekonywał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński odnosząc się do informacji Naczelnej Prokuratury Wojskowej, która zaprzeczyła doniesieniom "Rzeczpospolitej" jakoby biegli i prokuratorzy stwierdzili obecność trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M.
- Zastanawialiśmy się jak władza będzie się broniła, znalazła się w sytuacji bardzo trudnej. Jest bardzo charakterystyczne, że najpierw prokurator Szeląg mówił, że nie było żadnego materiału wybuchowego i to wszystko nieprawda, a później zaczął wywód, że jednak coś tam było, że urządzenia nieprecyzyjne, że tak naprawdę to dopiero trzeba będzie zbadać próbki. Wygląda to po prostu na wielkie oszustwo i tak to traktujemy, bo mamy ku temu pewne dodatkowe podstawy. Będziemy o tym rozmawiali także z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem - przekonywał Kaczyński.

Lider Prawa i Sprawiedliwości zaznaczył, że podtrzymuje swoje wcześniejsze stanowisko o konieczności dymisji rządu. - Zostało stwierdzone - i to prokuratorzy musieli przyznać - że w szczątkach samolotu wykryto elementy, z których składają się materiały wybuchowe. Jest to przesłanka bardzo potężna do tego, by twierdzić, że był zamach. My nasze twierdzenia całkowicie podtrzymujemy - powiedział Kaczyński.

Jak dodał Kaczyński według jego wiedzy "grupa specjalistów zebrała się w kancelarii premiera, żeby opracować jakąś reakcję". - I wygląda na to, że jest to właśnie ta reakcja - ocenił.

"Komisja Millera się skompromitowała"

W opinii prezesa PiS-u wznowienie prac komisji Millera nie ma sensu, gdyż całkowicie się ona skompromitowała.  - Mamy opisane przeze mnie wydarzenia, mamy badania niezależnych naukowców, którzy wykluczają wersje wypadku. Ostatnio w te badania się zaangażowało wielu innych polskich naukowców. Ta ujawniona dzisiaj przesłanka jest ważna, ale nie jedyna, dlatego mówię o zabójstwie - mówił prezes PiS.

Ślady materiałów wybuchowych na wraku

Według informacji "Rzeczpospolitej" polscy prokuratorzy i biegli badający wrak Tu-154M w Rosji odkryli na nim ślady trotylu i nitrogliceryny. Wyniki ich ekspertyz od kilkunastu dni ma znać prokurator generalny Andrzej Seremet. Polscy biegli pojechali do Rosji ponieważ ich zastrzeżenia wzbudziła rosyjska ekspertyza pirotechniczna, której nie chcieli podpisać bez ponownego przebadania wraku. Prokuratorzy tłumaczyli, że eksperci z Polski mieli wcześniej do dyspozycji zbyt małą liczbę próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.

Pierwsze badanie na obecność materiałów wybuchowych dało wynik pozytywny - na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Ich ilość była bardzo duża. Ślady obecności materiałów wybuchowych nosiły również nowo znalezione elementy samolotu.

Prokuratura wojskowa zaprzecza

Płk Ireneusz Szeląg z Naczelnej Prokuratury Wojskowej zaprzeczył doniesieniom "Rzeczpospolitej" jakoby biegli i prokuratorzy stwierdzili obecność trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M. - Nie jest prawdą, że na elementach Tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny - podkreślił płk Szeląg. Prokurator zaznaczył, że wnioski z działań śledczych w Smoleńsku, jakie przedstawił autor artykułu w "Rzeczpospolitej", może "sformułować jedynie laik".

ja, "Rzeczpospolita", TVN24
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...