Plus Camerimage - Nie tylko operatorzy
Dodano:
Dwudziesta, jubileuszowa edycja festiwalu Plus Camerimage to przede wszystkim święto operatorów filmowych. Ale razem z autorami obrazów Bydgoszcz ściąga świetnych reżyserów i aktorów.
Pierwsze piętro bydgoskiej Opery Novej zamienia się w targi kamer i obiektywów. Tutaj swoje stoiska mają największe firmy zajmujące się produkcja optyki i sprzętu operatorskiego, tłumy uczestników imprezy oglądają kolejno "dźwigi", steadicamy, "krany". Wśród standów krążą studenci. Z polskich szkół, ale również ze Słowacji, Anglii, Niemiec, USA. I mistrzowie, m.in.: Witold Sobociński, Wadim Jusow, Ed Lachman, Jerzy Zieliński, Dick Pope. Chyba na żadnym polskim festiwalu towarzystwo nie jest tak międzynarodowe.
Jednak impreza ściąga także ludzi poza branży operatorskiej. O "Matriksie" niemal nie wspominał Keanu Reeves. Przyjechał na Plus Camerimage promować wyprodukowany przez siebie dokument "Side by Side". Fragmenty filmu powstały właśnie na imprezie Marka Żydowicza – w 2010 roku. To zapis serii wywiadów z reżyserami i operatorami ze świata, na temat digitalizacji kina. – Chciałem zwrócić uwagę na konsekwencje tego zjawiska – mówił mi Reeves. – Ale osobiście jestem konserwatystą. Nic tak nie pozwala zajrzeć w oczy człowieka jak zwykły obiektyw kamery 35mm.
- Wolę zaglądać do duszy człowieka niż do gabinetów bankowców i polityków.- mówił z kolei David Lynch. Choć odżegnuje się od tematu kryzysu, na Plus Camerimage zapowiedział swój powrót do kina. Kiedyś właśnie na tej imprezie zaczął kręcić "Inland Empire". Po sześciu latach przerwy reżyser twierdzi, że znów do głowy przychodzą mu pomysły na sceny i zarys filmu fabularnego. Póki co jednak otworzył w bydgoskiej BWA wystawę swoich litografii i opowiadał o swojej twórczości muzycznej.
Stałym gościem imprezy stał się również Joel Schumacher, w tym roku jest przewodniczącym jury konkursu głównego. Reżyser pamiętnego "Upadku" z Michaelem Douglasem jest wysoki, szczupły. Zarzuca długie, siwe włosy kręcąc się wśród operatorskiej młodzieży. Urodzony w 1939 wspomina powojenną Ameryką. Ale patrzy zniesmaczony, kiedy pytam czy po wyrwaniu z nędzy, pokonaniu nałogu narkotykowego i osiągnięciu hollywoodzkiego szczytu można mieć jeszcze marzenia. – Pewnie, bez tego się usycha. Trzeba marzyć i kochać. Reszta jakoś pójdzie – mówi.
W sobotę zaś do Bydgoszczy przyjedzie jeden z najlepszych współczesnych reżyserów amerykańskich Gus van Sant. Odbierze Nagrodę dla Duetu Autor Zdjęć- Reżyser. Będzie to hołd dla zmarłego w tym roku Harrisa Savidesa, jego wieloletniego współpracownika, twórcy "Słonia" i "Obywatela Milka".
Plus Camerimage ma już swój zestaw gwiazd. Własny firmament, złożony z ludzi, którzy chętnie na imprezę Marka Żydowicza wracają. Z nowymi projektami i często wizjonerskimi planami.
Jednak impreza ściąga także ludzi poza branży operatorskiej. O "Matriksie" niemal nie wspominał Keanu Reeves. Przyjechał na Plus Camerimage promować wyprodukowany przez siebie dokument "Side by Side". Fragmenty filmu powstały właśnie na imprezie Marka Żydowicza – w 2010 roku. To zapis serii wywiadów z reżyserami i operatorami ze świata, na temat digitalizacji kina. – Chciałem zwrócić uwagę na konsekwencje tego zjawiska – mówił mi Reeves. – Ale osobiście jestem konserwatystą. Nic tak nie pozwala zajrzeć w oczy człowieka jak zwykły obiektyw kamery 35mm.
- Wolę zaglądać do duszy człowieka niż do gabinetów bankowców i polityków.- mówił z kolei David Lynch. Choć odżegnuje się od tematu kryzysu, na Plus Camerimage zapowiedział swój powrót do kina. Kiedyś właśnie na tej imprezie zaczął kręcić "Inland Empire". Po sześciu latach przerwy reżyser twierdzi, że znów do głowy przychodzą mu pomysły na sceny i zarys filmu fabularnego. Póki co jednak otworzył w bydgoskiej BWA wystawę swoich litografii i opowiadał o swojej twórczości muzycznej.
Stałym gościem imprezy stał się również Joel Schumacher, w tym roku jest przewodniczącym jury konkursu głównego. Reżyser pamiętnego "Upadku" z Michaelem Douglasem jest wysoki, szczupły. Zarzuca długie, siwe włosy kręcąc się wśród operatorskiej młodzieży. Urodzony w 1939 wspomina powojenną Ameryką. Ale patrzy zniesmaczony, kiedy pytam czy po wyrwaniu z nędzy, pokonaniu nałogu narkotykowego i osiągnięciu hollywoodzkiego szczytu można mieć jeszcze marzenia. – Pewnie, bez tego się usycha. Trzeba marzyć i kochać. Reszta jakoś pójdzie – mówi.
W sobotę zaś do Bydgoszczy przyjedzie jeden z najlepszych współczesnych reżyserów amerykańskich Gus van Sant. Odbierze Nagrodę dla Duetu Autor Zdjęć- Reżyser. Będzie to hołd dla zmarłego w tym roku Harrisa Savidesa, jego wieloletniego współpracownika, twórcy "Słonia" i "Obywatela Milka".
Plus Camerimage ma już swój zestaw gwiazd. Własny firmament, złożony z ludzi, którzy chętnie na imprezę Marka Żydowicza wracają. Z nowymi projektami i często wizjonerskimi planami.