Kaczyński: nie zostałem internowany. To było niemiłe zaskoczenie
Dodano:
- Wieczorem mnie wypuścili i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że nieprzyjemnym, bo przecież działałem cały czas. Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Miałem absolutny imperatyw, że muszę działać, i sądziłem, że w efekcie pójdę siedzieć, co było gorsze od internowania - stwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński opowiadając o początkach stanu wojennego w rozmowie z "Gazetą Polską".
- Nie słyszałem by Donald Tusk był w stoczni wśród tych, którzy protestowali przeciw wprowadzeniu stanu wojennego, ani żeby był wśród tych, którzy uciekli przed internowaniem i przeszli do podziemia, tak jak Bogdan Borusewicz. Myślę, że lepiej, by pod względem odwagi i zaangażowania w podziemie lider PO się nie ścigał. Niewątpliwie przejawiał jakąś aktywność, ale jego próby przedstawiania się jako bohatera raczej są niefortunne - przekonywał Kaczyński.
"W opozycji byłem od 1976 roku"
Prezes PiS zaznaczył, że o stanie wojennym dowiedział się w kościele św. Stanisława Kostki podczas mszy. - Szedłem z domu bocznymi ulicami i nie widziałem żołnierzy. Spotkałem moją mamę i Martę Fik i ona mi powiedziała, że w Związku Literatów powstał ośrodek, gdzie się można czegoś więcej dowiedzieć - mówił Kaczyński. - W opozycji byłem od 1976 roku, od powstania Komitetu Obrony Robotników. Na przełomie 1979 i 1980 roku przeszedłem z Biura Interwencyjnego KOR do redakcji "Głosu" - dodał.
- Pojechaliśmy rano do Huty Warszawa. To był najbliższy wielki zakład pracy, który protestował. (...) Ludzie ze strajku powiedzieli nam, że Lech Wałęsa jest gdzieś w Warszawie, że trzeba go ściągnąć do strajkującej huty - opowiadał Kaczyński. Jak zaznaczył Wałęsy nie było we wskazanym miejscu.
"To było dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem"
Kaczyński zaznaczył, że choć został zatrzymany i przewieziony do MSW, nie został ostatecznie internowany. - Dowiedziałem się od rodziców, że była po mnie ekipa z SB. No i następnego dnia mnie zwinęli. Byłem spakowany i przygotowany na ucieczkę, czekałem z wyjściem z domu, aż skończy się godzina policyjna. Zjawili się jednak przed 6 rano i zabrali do MSW. Pamiętam, że zawieźli mnie na wysokie piętro i jakiś facet dość uprzejmie próbował mnie przesłuchać. (...) Wieczorem mnie wypuścili i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że nieprzyjemnym, bo przecież działałem cały czas. Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Miałem absolutny imperatyw, że muszę działać, i sądziłem, że w efekcie pójdę siedzieć, co było gorsze od internowania - opowiadał.
ja, "Gazeta Polska", gazeta.pl
"W opozycji byłem od 1976 roku"
Prezes PiS zaznaczył, że o stanie wojennym dowiedział się w kościele św. Stanisława Kostki podczas mszy. - Szedłem z domu bocznymi ulicami i nie widziałem żołnierzy. Spotkałem moją mamę i Martę Fik i ona mi powiedziała, że w Związku Literatów powstał ośrodek, gdzie się można czegoś więcej dowiedzieć - mówił Kaczyński. - W opozycji byłem od 1976 roku, od powstania Komitetu Obrony Robotników. Na przełomie 1979 i 1980 roku przeszedłem z Biura Interwencyjnego KOR do redakcji "Głosu" - dodał.
- Pojechaliśmy rano do Huty Warszawa. To był najbliższy wielki zakład pracy, który protestował. (...) Ludzie ze strajku powiedzieli nam, że Lech Wałęsa jest gdzieś w Warszawie, że trzeba go ściągnąć do strajkującej huty - opowiadał Kaczyński. Jak zaznaczył Wałęsy nie było we wskazanym miejscu.
"To było dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem"
Kaczyński zaznaczył, że choć został zatrzymany i przewieziony do MSW, nie został ostatecznie internowany. - Dowiedziałem się od rodziców, że była po mnie ekipa z SB. No i następnego dnia mnie zwinęli. Byłem spakowany i przygotowany na ucieczkę, czekałem z wyjściem z domu, aż skończy się godzina policyjna. Zjawili się jednak przed 6 rano i zabrali do MSW. Pamiętam, że zawieźli mnie na wysokie piętro i jakiś facet dość uprzejmie próbował mnie przesłuchać. (...) Wieczorem mnie wypuścili i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że nieprzyjemnym, bo przecież działałem cały czas. Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Miałem absolutny imperatyw, że muszę działać, i sądziłem, że w efekcie pójdę siedzieć, co było gorsze od internowania - opowiadał.
ja, "Gazeta Polska", gazeta.pl