Wojny na niby
Dodano:
Kuba Wojewódzki nienawidzi Kingi Rusin, niszczy Maję Sablewską. To niejedyne jego ofiary. Jest ich znacznie więcej. I co? I nic. Nikt do sądu nie idzie, choć miałby duże szanse na wygraną. Czas bezkarności może jednak wkrótce minąć.
Wojewódzki napisał ostatnio w magazynie „Chimera”: – Uwielbiam medialny szyk Kingi Rusin, kochającej, ciepłej mamy, skrzywdzonej żony dzielnie walczącej o swą zbrukaną godność – napisał w „Chimerze”. Wytknął jej też, że jest tupeciarą z totalnym poczuciem wyższości. I arogantką: – […] bije rekordy arogancji i zwykłego braku kultury w rankingu personelu kilku stołecznych restauracji. Ta sama Kinga jest utrapieniem dla personelu telewizyjnego ze swoim tupetem i poczuciem wyższości – dodawał.
Na odpowiedź nie czekał długo. Kinga Rusin odwinęła się na swoim blogu tekstem o tytule „Kuba Wojewódzki: narcyz – celebryta – idiota”. – Miałam dwa wyjścia, albo po raz kolejny olać sprawę, albo przestaćudawać, że pada deszcz, kiedy na mnie plują. Pomyślałam jednak, że skoro za miesiąc obchodzę dwudziestolecie pracy w telewizji, to parę słów zadufanemu w sobie koledze odpowiem – napisała.
I odpowiedziała. Precyzyjnie punktując Wojewódzkiego. – Ma problem z tym, że jestem samotną matką. Z trudem przychodzi mu zrozumienie, że samotną matką nie zostałam na pokaz. Nie ma pojęcia, co to znaczy budować wzorzec silnej kobiety dla swoich córek, żeby w siebie wierzyły, żeby umiały walczyć o swoje. Dla kogoś, czyje życie kręci się wyłącznie wokół własnej osi, to faktycznie abstrakcja. Jedynym problemem egzystencjalnym pozostają kilometrowe apartamenty, wypożyczenie kolejnej wypasionej fury, wyrwanie na pokaz 20-letniej panny i odrobinę za dużo kasy na koncie – napisała. Stwierdziła też, że „Wojewódzki zbudował swoją medialną karierę na poniżaniu innych. Robi to od lat, robi to z lubością, dostarcza rozrywki niskich lotów, co nie przeszkadza mu, a wręcz pomaga cieszyć się popularnością i jeszcze zbijać na tym prawdziwą fortunę”. Ale chyba najbardziej drażni Rusin to, że Kuba „za swoje słowa nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Jest totalnie bezkarny, śmieje się w twarz sądom, nie dotyka go krytyka, pracodawcy miękną wobec słupków oglądalności i słuchalności. Podpisuje kolejne lukratywne kontrakty i szuka kolejnych ofiar, dzięki którym będzie mógł jeszcze długo i dostatnio żyć.
Zabrzmiało to tak, jakby Rusin poszła na wojnę.
Tylko zabrzmiało. Dlaczego? Czy to tylko kolejna wojna na niby?
Atakuję, więc jestem
Co celebrytom daje taki konflikt? Dużo. Bywa, że wszystko, że jest podstawą ich medialnego bytu. Wie coś o tym Doda, która od początku kariery zdążyła się skłócić z każdym i udział w wojnach medialnych potrafi przekuć na marketingowy sukces. Lista jej „ofiar” jest długa. Przemysław Saleta i Justyna Steczkowska do dziś nie mogą dojść do siebie po tym, co publicznie robiła z nimi w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Doda ma na pieńku z Moniką Jarosińską i Piotrem Tymochowiczem, którzy podobno ją obrazili, raperami z Grupy Operacyjnej – nazwali ją blacharą, i Robertem Kozyrą, który publicznie wątpił w jej talent i autentyczność biustu. Każdy z jej byłych menedżerów został obsmarowany w mediach, a w przypadku jednego skończyło się na rękoczynach. Podobny los spotkał jej partnerów, z których jeden to „zły człowiek”, drugi ją zdradzał, a jeszcze inny „patrzył się na mikrofon jak na kutasa”, cokolwiek to oznacza. Dzięki umiejętnie dawkowanym konfliktom Doda, której ostatnia płyta nie była wielkim sukcesem i nikt jej o muzykę nie pyta, lecz raczej o byłych chłopaków i noszenie podróbek, jest obecna w mediach. A to przekłada się na zyski, bo Doda, która nawet premierę teledysku z Focusem wykorzystuje do rozkręcenia konfliktu, żyje z tego, że o niej mówią i zapraszają na imprezy. Robi więc tak zwaną wrzutkę albo ustawkę i ma news kreujący kolejne newsy – i jest efekt kuli śniegowej. W ślady Dody idzie Edyta Górniak, która na konflikcie z byłym mężem umiejętnie podtrzymuje medialną obecność.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" jest też dostępny na Facebooku.
Na odpowiedź nie czekał długo. Kinga Rusin odwinęła się na swoim blogu tekstem o tytule „Kuba Wojewódzki: narcyz – celebryta – idiota”. – Miałam dwa wyjścia, albo po raz kolejny olać sprawę, albo przestaćudawać, że pada deszcz, kiedy na mnie plują. Pomyślałam jednak, że skoro za miesiąc obchodzę dwudziestolecie pracy w telewizji, to parę słów zadufanemu w sobie koledze odpowiem – napisała.
I odpowiedziała. Precyzyjnie punktując Wojewódzkiego. – Ma problem z tym, że jestem samotną matką. Z trudem przychodzi mu zrozumienie, że samotną matką nie zostałam na pokaz. Nie ma pojęcia, co to znaczy budować wzorzec silnej kobiety dla swoich córek, żeby w siebie wierzyły, żeby umiały walczyć o swoje. Dla kogoś, czyje życie kręci się wyłącznie wokół własnej osi, to faktycznie abstrakcja. Jedynym problemem egzystencjalnym pozostają kilometrowe apartamenty, wypożyczenie kolejnej wypasionej fury, wyrwanie na pokaz 20-letniej panny i odrobinę za dużo kasy na koncie – napisała. Stwierdziła też, że „Wojewódzki zbudował swoją medialną karierę na poniżaniu innych. Robi to od lat, robi to z lubością, dostarcza rozrywki niskich lotów, co nie przeszkadza mu, a wręcz pomaga cieszyć się popularnością i jeszcze zbijać na tym prawdziwą fortunę”. Ale chyba najbardziej drażni Rusin to, że Kuba „za swoje słowa nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Jest totalnie bezkarny, śmieje się w twarz sądom, nie dotyka go krytyka, pracodawcy miękną wobec słupków oglądalności i słuchalności. Podpisuje kolejne lukratywne kontrakty i szuka kolejnych ofiar, dzięki którym będzie mógł jeszcze długo i dostatnio żyć.
Zabrzmiało to tak, jakby Rusin poszła na wojnę.
Tylko zabrzmiało. Dlaczego? Czy to tylko kolejna wojna na niby?
Atakuję, więc jestem
Co celebrytom daje taki konflikt? Dużo. Bywa, że wszystko, że jest podstawą ich medialnego bytu. Wie coś o tym Doda, która od początku kariery zdążyła się skłócić z każdym i udział w wojnach medialnych potrafi przekuć na marketingowy sukces. Lista jej „ofiar” jest długa. Przemysław Saleta i Justyna Steczkowska do dziś nie mogą dojść do siebie po tym, co publicznie robiła z nimi w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Doda ma na pieńku z Moniką Jarosińską i Piotrem Tymochowiczem, którzy podobno ją obrazili, raperami z Grupy Operacyjnej – nazwali ją blacharą, i Robertem Kozyrą, który publicznie wątpił w jej talent i autentyczność biustu. Każdy z jej byłych menedżerów został obsmarowany w mediach, a w przypadku jednego skończyło się na rękoczynach. Podobny los spotkał jej partnerów, z których jeden to „zły człowiek”, drugi ją zdradzał, a jeszcze inny „patrzył się na mikrofon jak na kutasa”, cokolwiek to oznacza. Dzięki umiejętnie dawkowanym konfliktom Doda, której ostatnia płyta nie była wielkim sukcesem i nikt jej o muzykę nie pyta, lecz raczej o byłych chłopaków i noszenie podróbek, jest obecna w mediach. A to przekłada się na zyski, bo Doda, która nawet premierę teledysku z Focusem wykorzystuje do rozkręcenia konfliktu, żyje z tego, że o niej mówią i zapraszają na imprezy. Robi więc tak zwaną wrzutkę albo ustawkę i ma news kreujący kolejne newsy – i jest efekt kuli śniegowej. W ślady Dody idzie Edyta Górniak, która na konflikcie z byłym mężem umiejętnie podtrzymuje medialną obecność.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" jest też dostępny na Facebooku.