Syn komendanta UPA
Dodano:
Jurij Szuchewycz 38 lat przesiedział w sowieckich łagrach, stracił tam wzrok, ale nigdy nie wyrzekł się swojego ojca - głównego komendantem UPA.
Dziś, gdy ociemniały starzec idzie po uliczkach Lwowa widok jest niezwykły. Posuwa się powoli, podtrzymywany pod rękę przez dwóch łysych, barczystych dryblasów. To opiekunowie z ugrupowań nacjonalistycznych. Wożą go samochodem, dbają by dotarł na czas na umówione spotkania w kawiarence położonej w malowniczym zaułku w centrum miast.
Po co do niego poszedłem? Chciałem poznać kogoś, kto przesiedział 38 lat i się nie złamał. Chciałem dowiedzieć się od syn ostatniego komendanta UPA myśli o mordowaniu Polaków.
- Rzeź wołyńska – mówił powoli – My, po prostu nie mogliśmy dopuścić do tego, by Polacy odbudowali Polskę w granicach z 1939 roku. Nie mogliśmy do tego dopuścić, bo tu jest ukraińska ziemia i my tutaj jesteśmy gospodarzami.
Cały artykuł można będzie przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie też dostępny na Facebooku.
Po co do niego poszedłem? Chciałem poznać kogoś, kto przesiedział 38 lat i się nie złamał. Chciałem dowiedzieć się od syn ostatniego komendanta UPA myśli o mordowaniu Polaków.
- Rzeź wołyńska – mówił powoli – My, po prostu nie mogliśmy dopuścić do tego, by Polacy odbudowali Polskę w granicach z 1939 roku. Nie mogliśmy do tego dopuścić, bo tu jest ukraińska ziemia i my tutaj jesteśmy gospodarzami.
Cały artykuł można będzie przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie też dostępny na Facebooku.