Kulisy dymisji Gowina
Dodano:
Marek Biernacki, człowiek z cienia. Przypieczętował kilka politycznych egzekucji. Teraz zastąpi Jarosława Gowina, który zamierza być zwykłym posłem.
W ostatnie imieniny, 25 kwietnia Markowi Biernackiemu humor zdecydowanie się poprawił. Wtedy już wiedział: za cztery dni Tusk ogłosi, że zastąpi Gowina.
Huku nie było. Bo – jak podkreślają wszyscy nasi rozmówcy – Biernacki to człowiek kompromisu, dobrze odbierany przez polityków opozycji, od PiS po SLD. W poprzedniej kadencji popularności przysporzyło mu szefowanie sejmowej komisji ds. zbadania śmierci Krzysztofa Olewnika. Jedynej w historii, której prace zakończyły się jednogłośnie przyjętym raportem.
Premier wiedział więc, że jego nominacja zostanie dobrze przyjęta od prawa do lewa. Ale przede wszystkim – przez platformianych konserwatystów.
Koniec lutego, szczyt awantury o związki partnerskie. Na spotkaniu Tuska z konserwatystami w Kancelarii Premiera dochodzi do ostrej konfrontacji Gowina z premierem. Gowin sugeruje, że zamieszanie wokół ustawy to wina Tuska. Konserwatystom cierpnie skóra. Wielu wymownie milczy. Wśród nich właśnie Biernacki, jeden z najważniejszych polityków tej frakcji w PO.
Na początku kadencji jeszcze współdziałali. Gdy Gowin został ministrem sprawiedliwości i nie zawsze pojawiał się na obradach zespołu, Biernacki im nawet przewodniczył. Ale po kilku miesiącach przestał podpisywać się pod smsami z zaproszeniem na spotkania konserwatystów, coraz rzadziej się też na nich sam pojawiał. - Zaczął się świadomie odcinać od Gowina – przyznaje jeden z konserwatystów. Dlaczego? - Marek uważał, że Gowin za bardzo gra na siebie, a nie o sprawy światopoglądowe – przyznaje jeden z konserwatystów.
W sprawach światopoglądowych Biernacki zawsze głosował tak, jak inni konserwatyści Platformy.
Kandydatura Biernackiego pojawiła się już zresztą przy poprzednim grillowaniu Gowina, o czym pisaliśmy we "Wprost”. Ale wtedy Gowin pozostał w rządzie. - Chodziło o to, żeby nie dać mu robić z siebie ofiary, miał pozostać do letniej rekonstrukcji – twierdzi polityk z otoczenia szefa rządu.
Czarę przelała wypowiedź o zarodkach, choć nie tylko. Gowin od kilku tygodni powtarzał, że dopóki jest w rządzie, nie wystartuje na szefa Platformy. Tusk dymisjonując go, sam przyznał, że to był argument „za”: - Nie będę nikogo trzymać w klatce i komukolwiek utrudniać startu.
Do tej dymisji Gowin się przygotowywał, choć do ostatniej chwili nie wiedział, jaka będzie decyzja szefa rządu. Ale od kilku tygodni minister podsumowywał już swoją pracę w resorcie. Stworzył nawet specjalną stronę internetową DobreZmiany, gdzie chwali się osiągnięciami.
W Platformie głośnym echem odbiła się też gazetka SUPERLIDER, którą wydaje poseł Gowin. Właśnie ukazał się najnowszy numer – Gowin uśmiecha się na tle biało-czerwonej flagi i zaprasza na "grillowanie z Gowinem” (to przepis na schabowego). - A widzi pani tu chociaż jedno logo Platformy? – wymownie pyta jeden z polityków PO. Gowin rusza na wojnę – co do tego nikt nie ma w partii wątpliwości. Gorzej z odpowiedzią na pytanie, jaki jest jej cel. - Problem z Gowinem jest taki, że on nie ma wcale przemyślanej strategii. Tak jakby nie panował nad własnymi ambicjami – uważa polityk z władz partii.
Z rajdu medialnego Gowina po dymisji wynika jednak, że były minister szykuje się do wewnątrzpartyjnej rywalizacji. - Może być tak, że pójdzie drogą Tuska z 2001 r. w Unii Wolności. Wystartować, policzyć się, a potem wyjść – zastanawia się jeden z członków rządu. Może też wystartować, objechać kraj w czasie kampanii, a w ostatniej chwili dogadać się z Tuskiem albo Schetyną i poprzeć tego, kto złoży lepszą propozycję.
Sam Gowin przyznał, że bierze pod uwagę jeszcze start na prezydenta Krakowa. Na razie ma na pewno jeden cel: utrzymać się na powierzchni. Tygodnikowi "Wprost” powiedział, że na razie zamierza być po prostu zwykłym posłem.
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost” od niedzielnego wieczora będzie dostępne w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .
Huku nie było. Bo – jak podkreślają wszyscy nasi rozmówcy – Biernacki to człowiek kompromisu, dobrze odbierany przez polityków opozycji, od PiS po SLD. W poprzedniej kadencji popularności przysporzyło mu szefowanie sejmowej komisji ds. zbadania śmierci Krzysztofa Olewnika. Jedynej w historii, której prace zakończyły się jednogłośnie przyjętym raportem.
Premier wiedział więc, że jego nominacja zostanie dobrze przyjęta od prawa do lewa. Ale przede wszystkim – przez platformianych konserwatystów.
Koniec lutego, szczyt awantury o związki partnerskie. Na spotkaniu Tuska z konserwatystami w Kancelarii Premiera dochodzi do ostrej konfrontacji Gowina z premierem. Gowin sugeruje, że zamieszanie wokół ustawy to wina Tuska. Konserwatystom cierpnie skóra. Wielu wymownie milczy. Wśród nich właśnie Biernacki, jeden z najważniejszych polityków tej frakcji w PO.
Na początku kadencji jeszcze współdziałali. Gdy Gowin został ministrem sprawiedliwości i nie zawsze pojawiał się na obradach zespołu, Biernacki im nawet przewodniczył. Ale po kilku miesiącach przestał podpisywać się pod smsami z zaproszeniem na spotkania konserwatystów, coraz rzadziej się też na nich sam pojawiał. - Zaczął się świadomie odcinać od Gowina – przyznaje jeden z konserwatystów. Dlaczego? - Marek uważał, że Gowin za bardzo gra na siebie, a nie o sprawy światopoglądowe – przyznaje jeden z konserwatystów.
W sprawach światopoglądowych Biernacki zawsze głosował tak, jak inni konserwatyści Platformy.
Kandydatura Biernackiego pojawiła się już zresztą przy poprzednim grillowaniu Gowina, o czym pisaliśmy we "Wprost”. Ale wtedy Gowin pozostał w rządzie. - Chodziło o to, żeby nie dać mu robić z siebie ofiary, miał pozostać do letniej rekonstrukcji – twierdzi polityk z otoczenia szefa rządu.
Czarę przelała wypowiedź o zarodkach, choć nie tylko. Gowin od kilku tygodni powtarzał, że dopóki jest w rządzie, nie wystartuje na szefa Platformy. Tusk dymisjonując go, sam przyznał, że to był argument „za”: - Nie będę nikogo trzymać w klatce i komukolwiek utrudniać startu.
Do tej dymisji Gowin się przygotowywał, choć do ostatniej chwili nie wiedział, jaka będzie decyzja szefa rządu. Ale od kilku tygodni minister podsumowywał już swoją pracę w resorcie. Stworzył nawet specjalną stronę internetową DobreZmiany, gdzie chwali się osiągnięciami.
W Platformie głośnym echem odbiła się też gazetka SUPERLIDER, którą wydaje poseł Gowin. Właśnie ukazał się najnowszy numer – Gowin uśmiecha się na tle biało-czerwonej flagi i zaprasza na "grillowanie z Gowinem” (to przepis na schabowego). - A widzi pani tu chociaż jedno logo Platformy? – wymownie pyta jeden z polityków PO. Gowin rusza na wojnę – co do tego nikt nie ma w partii wątpliwości. Gorzej z odpowiedzią na pytanie, jaki jest jej cel. - Problem z Gowinem jest taki, że on nie ma wcale przemyślanej strategii. Tak jakby nie panował nad własnymi ambicjami – uważa polityk z władz partii.
Z rajdu medialnego Gowina po dymisji wynika jednak, że były minister szykuje się do wewnątrzpartyjnej rywalizacji. - Może być tak, że pójdzie drogą Tuska z 2001 r. w Unii Wolności. Wystartować, policzyć się, a potem wyjść – zastanawia się jeden z członków rządu. Może też wystartować, objechać kraj w czasie kampanii, a w ostatniej chwili dogadać się z Tuskiem albo Schetyną i poprzeć tego, kto złoży lepszą propozycję.
Sam Gowin przyznał, że bierze pod uwagę jeszcze start na prezydenta Krakowa. Na razie ma na pewno jeden cel: utrzymać się na powierzchni. Tygodnikowi "Wprost” powiedział, że na razie zamierza być po prostu zwykłym posłem.
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost” od niedzielnego wieczora będzie dostępne w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .