Jak Urban krył zabójców Przemyka

Dodano:
Grzegorz Przemyk (najwyższy) na spotkaniu opozycjonistów w salonie p. Bąkowskich. Czerwiec 1981 r. (fot. Tomasz Michalak/FOTONOVA)
Dotarliśmy do nowych, nieznanych dokumentów związanych ze śmiercią Grzegorza Przemyka.
Zomowcy zatrzymali Grzegorza Przemyka na placu Zamkowym, bo nie miał przy sobie dowodu osobistego, ale wielkie bicie urządzili mu dopiero na komisariacie przy Jezuickiej. 

Gdy skatowany maturzysta skręcał się wciąż z bólu, milicjanci wezwali pogotowie. Dwa dni później, 14 maja 1983 r., Grzegorz Przemyk zmarł z powodu pęknięcia jelita, a biegli nie mieli wątpliwości: obrażenia powstały w wyniku silnych ciosów wymierzonych w brzuch.  O śmiertelnym pobiciu syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej staje się głośno w Polsce i na świecie. W związku literatów zbierane są pieniądze na pogrzeb, episkopat domaga się wyjaśnień od MSW, a „Solidarność” planuje akcję informacyjno-ulotkową. W pogrzebie bierze udział 100 tys. osób. 

Szef MSW Czesław Kiszczak od samego początku o najdrobniejszych szczegółach informuje od razu premiera Wojciecha Jaruzelskiego i wicepremiera Mieczysława Rakowskiego. Sytuacja jest napięta, bo za kilka dni przyjedzie Jan Paweł II i oczy świata skierują się na Polskę. Partia i rząd zastanawiają się, jak wyciszyć sprawę. 

URBAN STERUJE

Jeszcze w maju powstaje pod okiem Kiszczaka grupa operacyjna, która ma tak fałszować śledztwo w sprawie Przemyka, by odsunąć winę od milicjantów. Plan operacyjny przewiduje początkowo wyeliminowanie pełnomocników matki zabitego Barbary Sadowskiej – mecenasów Macieja Bednarkiewicza i Władysława Siły-Nowickiego, a także głównego świadka pobicia – Cezarego Filozofa. 

Jednocześnie rusza machina propagandowa. Plan działań medialnych zaciemniających sprawę przygotowuje rzecznik rządu Jerzy Urban. „Sprawa Przemyka będzie nam wracać jeszcze długo i jątrzyć” – pisze w liście do Jaruzelskiego. Urban proponuje na razie siać zwątpienie, by społeczeństwo zaczęło się zastanawiać, kto go naprawdę pobił, gdzie go pobito i czy Przemyk mógłby tak długo żyć, gdyby go biło MO. 

„Atak na Przemyka byłby teraz fatalnie przyjęty i zaognił sprawę. Na działania zmierzające w tym kierunku, aby nie stał się on na trwałe symbolem i męczennikiem, przyjdzie czas później przy okazji wycieków ze śledztwa” – pisze Urban i proponuje, by sprawę Przemyka przykryć, jeszcze przed przyjazdem papieża, rozmową braci Wałęsów. Nad taśmami kompromitującymi Lecha Wałęsę jako pazernego i cwanego karierowicza od miesięcy pracują eksperci Służby Bezpieczeństwa. Jednak Jaruzelski nie zgadza się na razie na ich odpalenie (zostaną wyemitowane jesienią, gdy Wałęsa stanie się poważnym kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla).

Urban zaleca, by jak najszybciej załagodzić burzę. Doradza, by Kiszczak wystąpił w telewizji i zapowiedział, że ci dwaj z ZOMO i komendant posterunku na Jezuickiej zostają zawieszeni w czynnościach służbowych do wyjaśnienia sprawy „z zaznaczeniem, że to nie przesądza winy i odpowiedzialności i jest posunięciem czasowym”. Byłoby dobrze – radzi Urban – żeby Kiszczak osobiście pojechał do szkoły i spotkał się z radą pedagogiczną i klasą Przemyka. Wizyta ta nie powinna robić wrażenia operacji propagandowej. „Chodzi o to, żeby reakcja na śmierć Przemyka wypaliła się do 12 czerwca. Tak aby w chwili przyjazdu papieża sprawa ta przestała być gorąca” – pisze rzecznik.

Czytaj więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który jest już dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...