Rogalska: Po co nam piersi?
Angelina Jolie postanowiła usunąć piersi, bo dowiedziała się, że ryzyko zachorowania na raka jest u niej niebezpiecznie wysokie. Jej matka przegrała walkę z nowotworem w wieku 56 lat. Angelina nie chciała czekać, aż choroba rozwinie się także u niej. Jolie sama opowiedziała o swojej operacji, a chwilę po tym, jak informacja ukazała się w „New York Timesie”, podały ją internet i telewizje na całym świecie. To, co zrobiła Angelina, wywołało lawinę komentarzy. Różnych. Od pełnych podziwu wyrazów wsparcia po miażdżącą krytykę i oskarżenia o lans i gwiazdorskie kaprysy. Skąd tak wielki odzew? Dlaczego piersi wzbudzają takie emocje?
To część ciała, która zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn wywołuje nieustannie emocje na poziomie fizycznym i metaforycznym. W starożytności były symbolem troski i obfitości natury, do dzisiaj są metaforą dawania i przyjmowania. Bez kobiecych piersi nikt nie znałby potęgi bezpieczeństwa matczynego utulenia.
Piersi oprócz swej życiodajnej siły to atrybut piękna, a idąc za Desmondem Morrisem („Magia ciała”), przede wszystkim symbol kobiecej tożsamości, autor podkreśla bowiem, że ich półkulisty kształt nawet wówczas, gdy nie wytwarzają mleka, ma związek z manifestowaniem płci, a nie z rodzicielskim karmieniem. Sugeruje także, że wytworzenie się kobiecych piersi miało na celu zwrócenie uwagi mężczyzn na górną część ciała i zachęcenie ludzi do uprawiania seksu twarzą w twarz. Zatem według Morrisa błędne jest myślenie, że zmysłowy pociąg do piersi świadczy o infantylizmie mężczyzn.
Cały tekst Marzeny Rogalskiej można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .