Zawód: przestępca. Terror gangów
Dodano:
Narkotyki, handel samochodami i bronią, haracze - terror gangów opanował Polskę. Ich działalność rozprzestrzenia się. Zorganizowane grupy przestępcze podzieliły Polskę na strefy wpływów - pisał w 1994 r. "Wprost".
"Schwarzenegger" w Gdańsku, "Chomik" w Poznaniu, "Pershing" i "Dziki" w Pruszkowie, "Dziad" w Wołominie, "Książę" w Łodzi... Pruszków walczy z Wołominem o wpływy na warszawskiej Pradze; w Poznaniu rywalizują "Kowboj", "Chomik" i "Makowiec"; Dolny Śląsk penetruje "mafia niemiecka"; na "ścianie wschodniej" wygrywają Rosjanie, a "Wybrzeże" i "mafia Południowa" atakują Polskę centralną.
- Koniec tej zabawy. Gangsterzy będą teraz wyłapywani jeden po drugim - zaczęli w ostatnich tygodniach zapowiadać wysokiej rangi funkcjonariusze policji. Prokuratorzy, którzy uchylali za kaucją areszty bandytom, będą odsuwani od prowadzenia postępowań przeciw gangom.
"Schwarzeneggera" włoska policja zatrzymała podczas wypoczynku w Mediolanie, dokąd wyjechał na podstawie skradzionego paszportu. Do więzienia w Barczewie trafił "Dziki" - przywódca gangu z Pruszkowa, który już raz został wypuszczony z aresztu za półmiliardową kaucją. W Łodzi aresztowano "Księcia" - przywódcę jednego z największych gangów w centralnej Polsce. "Oczko", którego policja podejrzewa o to, że jest rezydentem Pruszkowa na woj. szczecińskie, został złapany po czterech latach poszukiwań i pod eskortą komandosów przewieziony do Szczecina. Listy gończe rozsyłali za nim także prokuratorzy warszawscy, gorzowscy i zielonogórscy, jednak po wpłaceniu przez zainteresowanego niewielkiej kaucji zostały uchylone.
Przed kilkoma tygodniami w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich popełnił samobójstwo "Olaf", uważany za największego na południu producenta narkotyków.
W Warszawie od początku roku wybuchły już trzy bomby; nie ma wątpliwości, że eksplozje były efektem międzygangowych porachunków. Do dzisiaj w Gdańsku i Poznaniu pod sklepy podkłada się granaty. W styczniu koło Szczecina znaleziono powieszonego pod mostem właściciela dużego sklepu. W ubiegłym roku policja zanotowała 196 "przestępstw typu rozrachunkowego", choć przyznaje, że nie jest w stanie ocenić, ile ich było naprawdę. Terroryzm stał się jednak faktem.
Jeden z szefów gangu działającego w centralnej Polsce mówi, że z polską mafią jest jak z Babą Jagą - "wszyscy o niej wiedzą, tylko nikt jej nie widział".
- Ja się nie czuję jak "ojciec chrzestny". Jestem biznesmenem, którego interesy nie zawsze były czyste - powiedział w wywiadzie udzielonym jednej ze stołecznych popołudniówek.
- W Polsce mamy do czynienia jeszcze ze szczeblem pośrednim między mafią a gangiem i bandą- mówi nadkomisarz Tadeusz Bogusz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Ryszard Rychlik, który przed dwoma tygodniami został w Prokuraturze Generalnej szefem Wydziału Koordynacji Ścigania Przestępczości Zorganizowanej, uważa, że na razie mamy do czynienia z grupami przestępczymi dążącymi do przejęcia zysku bądź uzyskania wpływu na ośrodki władzy. W polskim kodeksie karnym nie ma pojęć "przestępczość zorganizowana" czy "pranie brudnych pieniędzy" - terminy te funkcjonują tylko w prasie. Fakt, że 1 stycznia 1994 r. powstało policyjne biuro ds. przestępczości zorganizowanej i utworzono 12 tajnych delegatur, musi jednak świadczyć o tym, że problem istnieje także dla policji.
Politycy przestrzegają, że z mafią, czyli z przestępcami, którzy z powodzeniem wejdą w świat polityki, będziemy mieli do czynienia już za dwa lata (Jarosław Kaczyński). Nadkomisarz Bogusz uważa, że do modelu włoskiego, amerykańskiego, kolumbijskiego (kartel kokainowy z Kali nosi się nawet z zamiarem wysłania w kosmos własnego satelity) czy japońskiego (Jakuza) potrzeba nam co najmniej siedmiu lat. Według senatora Zbigniewa Romaszewskiego, przewodniczącego Komisji Praw Człowieka i Praworządności, bilionów złotych nie kradnie się na dworcu, a afery takie jak ART-"B", FOZZ czy ostatnio sprawa korupcji w policji, świadczą o tym, że przestępczość zorganizowana weszła już w świat polityki. Państwo, zdaniem Romaszewskiego, dopuściło do powstania "szarej strefy", wokół której organizują się zaczynki mafii. Ponieważ władze nie potrafią ochronić uczciwych przedsiębiorców, muszą oni szukać obrony u konkurencji, czyli u gangsterów. Zbigniew Dziemidowicz z policyjnego biura ds. walki z przestępczością zorganizowaną wypowiada się ostrożnie: "grupy przestępcze próbowały wpływać na ludzi z aparatu władzy".
Fakt, że jego biuro zaczyna się interesować coraz większą liczbą legalnie działających biznesmenów, dowodzi, że wchodzą oni w układy z gangsterami.
Zorganizowana przestępczość kontroluje 30-50 proc. "szarej strefy", zaś legalne interesy niektórych gangów realizowane są nie tylko w gastronomii czy handlu, gangsterów interesują także kontrakty na budowę autostrad, tras szybkiego ruchu i sieci towarzyszących.
Gangi działały w Polsce zawsze: grupa pruszkowska dobrze radziła sobie już w latach 70. Otwarcie granic i rozwinięcie skrzydeł przez prywatny biznes stworzyło im nowe możliwości. Gangi chętnie wchodzą do "szarej strefy", inwestując w nieruchomości, wyłudzając kredyty z banków, tworząc fikcyjne firmy oszukujące głównie państwowe przedsiębiorstwa.
W Krakowie gangsterzy zmuszali wybrane przez siebie osoby do pobierania kredytów bankowych na fikcyjne firmy. Najwięcej tego typu pożyczek (kilkanaście miliardów złotych) udzielił Bank Przemysłowo- Handlowy. O jego dyrektorze, który oczekuje na proces, mówi się, że był w zmowie z "pomysłodawcami".
W Gdańsku ludzie "z branży" twierdzą, że chociaż na wybrzeżu nie ma jeszcze jednego "ojca chrzestnego" (w Gdyni działa pięć dużych grup przestępczych, w Sopocie i Gdańsku też kilka) - mają już na swoich usługach wysoko postawionych urzędników i dziennikarzy. Działają osobno, lecz potrafią się zjednoczyć, gdy zagrożone są ich wspólne interesy. Tak samo zorganizowane są gangi w Poznaniu, gdzie przestępcy podzielili między siebie strefy wpływów, jednocząc się jednak w chwili zagrożenia przez policję.
Wszystko zaczyna się od narkotyków: szacuje się, że zyski ich producentów i przemytników wynoszą na świecie 800 mld USD rocznie. Gangi przejęły wyrób amfetaminy i polskiej heroiny, ale w operacjach przerzutu narkotyków przez nasz kraj Polacy stanowią tylko szczebel wykonawczy. Policjanci obliczają, że wspólnie z celnikami wykrywają jeden procent przemycanych narkotyków.
Spektakularnym sukcesem szczecińskiej policji było zatrzymanie transportu 4,5 tony haszyszu. Adresatem był pewien drobny polski biznesmen, ale nadawca przesyłki pozostaje nieznany. Policja polska, niemiecka czy szwedzka co pewien czas zatrzymuje jedno-, dwu-, czterokilogramowe transporty amfetaminy. Łapie jednak wyłącznie kurierów, którzy w czasie przesłuchań i rozpraw konsekwentnie milczą. Potwierdzeniem teorii, że trasa przemytu heroiny przebiega przez Polskę na Zachód było ostatnio przechwycenie przez policję i celników na przejściu w Olszynie 40 kg heroiny o rynkowej wartości 70 mld zł.
Gangi zarabiają też na handlu kradzionymi samochodami. Do niedawna byliśmy tylko odbiorcami. Teraz Polska jest krajem tranzytowym – auta kradzione w Europie Zachodniej przemyca się przez Polskę nie tylko na wschód, lecz nawet do Ameryki. "Zorganizowani" prowadzą również handel bronią, środkami radioaktywnymi, fałszywymi pieniędzmi, papierosami i alkoholem. Wymuszenia, żądania okupu, wewnętrzne porachunki połączone z torturami i morderstwami są już tylko pochodną tych naprawdę znaczących interesów.
W Sądzie Wojewódzkim w Szczecinie toczy się kilkanaście rozpraw dotyczących głównie przemytu alkoholu, papierosów, narkotyków i kradzionych samochodów.
Dzięki pomocy przekupionych strażników ze Straży Granicznej - zdaniem szczecińskiej prokuratury, dostali ok. 24 tys. dolarów - przemytnicy zorganizowali nie opodal miejscowości Gartz "prywatne" przejście graniczne. W ten sposób z Niemiec do Polski przemycono minimum 18 tys. butelek francuskiej brandy. Straty skarbu państwa oszacowano na 1,8 mld zł. Na międzynarodowe powiązania szczecińskich gangsterów wskazuje sprawa innych przemytników alkoholu - na ławie oskarżonych, poza Polakami, zasiądą obywatele Rosji i Izraela. Niedawno jeden z celników przepuści! bez odprawy kilka TIR-ów z transportem papierosów. Przemytnicy zarobili w ten sposób 30 mld zł.
W Krakowie przestępstwa dokonywane są co 15 minut. Tam też posłano pierwszą specjalną komórkę Policji, nazywaną malowniczo "antygangiem". Coraz częściej pisze się o tzw. mafii południowej, jednak według nadkomisarza Józefa Gawlika, zorganizowane grupy przestępcze nie zdołały zapanować nad miastem.
Po wpadce gangu fałszerzy pieniędzy z Nowej Soli okazało się, że jego wpływy obejmują kilkanaście województw - głównie zachodnich, południowych i środkowych. W Iławie wśród 35 osób, które zasiadły na ławie oskarżonych był ksiądz proboszcz -postawiono mu zarzut świadomego paserstwa, czyli umyślnego nabycia pochodzącego z kradzieży mienia znaczącej wartości (peugeota 405 war- g 200 min zł nabył "okazyjnie" za 140 mln).
Przestępcy działający w zorganizowanych grupach zajmują się także handlem dziełami sztuki (handel żarowymi ikonami przejęła mafia rosyjska z pominięciem polskich pośredników) oraz dystrybucją złota i brylantów (zarówno fałszywych, jak i prawdziwych). Pisze się, że w Polsce jest dwadzieścia, trzydzieści gangów.
- A skąd pan wie, że nie sto albo dwieście - pytają fachowcy pragnący zachować anonimowość.
Na pewno można powiedzieć, że najwięcej gangów działa w największych miastach. Do pierwszej ligi przestępczości policja zalicza Warszawę, a po niej Wrocław, Szczecin, Poznań, Katowice i Kraków. W Warszawie i okolicach, na Pomorzu i w województwach wschodnich działa ok. 20 gangów - tak przynajmniej twierdzą policjanci.
Gangi nie znają pojęcia granic - ani miast, ani województw, ani państw. Nie ulega jednak wątpliwości, że w Polsce krzyżują się drogi gangów wschodnich i zachodnich. W marcu 1991 r. odbył się w Warszawie szczyt mafii włoskiej i rosyjskiej, na którym omawiano m.in. kwestię "prania" brudnych pieniędzy.
Konsekwencją spotkania w Warszawie było zawarcie jesienią 1992 r. w Pradze porozumienia Cosa Nostry i gangsterów z terenu byłego ZSRR o utworzeniu "wspólnoty interesów", czyli globalnej siatki przemytniczej. Na wybrzeżu obecni są także Niemcy, a właściwie "niemieccy Polacy", którzy w latach osiemdziesiątych zrobili karierę w półświatku Hamburga i Bielfeld. Przed Wielkanocą znaleziono pod Wołowem zastrzelonego członka grupy Polsko-czesko-niemieckiej. Zabity Czech był nielojalny wobec swoich szefów, na własną rękę próbował rozkręcić narkotykowy interes.
Gangsterów wykorzystuje się także ściągania długów; w takich wypadnie zawsze kończy się na groźbach. Jednego z drobnych przedsiębiorców szczecińskich uprowadzono, nacinano mu nożem palce, palono gazetę na nagim ciele, wzrasta w Polsce liczba zabójstw, efektem międzygangowych porachunków. W 1992 r. było ich 33, a w ubiegłym - już 57. Ponad połowa zabójców nie została wykryta. Rodziny ofiar - z reguły zamieszane w ciemne interesy - najczęściej nie chcą współpracować z policją. "Dziad", przywódca gangu z Wołomina, przyznaje, że żyje od kilku tygodni z wyrokiem śmierci wystawionym przez Pruszków. "Gazecie Wyborczej" powiedział: - My robimy różne interesy, ale nie jesteśmy bandytami, tak jak tamci.
Według "Dziada", rywalizujący z jego grupą Pruszków, musi mieć "kogoś na górze". W przeciwnym razie nie zwalniano by ludzi, w których samochodach znaleziono broń. Na pytanie o sukcesy policji i prokuratury zwykle można usłyszeć podobne odpowiedzi:
To nie jest kupa piachu, którą można przerzucić i powiedzieć, że robota jest załatwiona. We Włoszech walka trwa już od lat i będzie trwała.
Inspektor Jerzy Stańczyk, komendant warszawskiej policji, pochwalił się w ubiegłym tygodniu, że od marca aresztowano ok. 50 przestępców z grup zorganizowanych. U jednego z zatrzymanych zarekwirowano rakietę przeciwlotniczą Strzała-2. W większości byli to jednak tylko "żołnierze", czyli najniższy szczebel w gangsterskiej hierarchii.
Mimo że policji brakuje nowoczesnego sprzętu do wykrywania narkotyków, odnosi ona pewne sukcesy. W 1992 r. zlikwidowano w woj. krakowskim pięć wytwórni "kompotu", czyli polskiej heroiny, w 1993 r. - 16, a do maja tego roku już 7.
Jesteśmy dobrze zorganizowani, lecz nieprzygotowani do walki z "zawodową" przestępczością - twierdzi nadkomisarz Tadeusz Bogusz. - Do tego, żeby rozpocząć na serio walkę z gangami, potrzebna jest najpierw poważna dyskusja w parlamencie.
Chodzi oczywiście o powołanie instytucji świadka koronnego i zezwolenie na tzw. zakup kontrolowany. Na program ochrony świadków FBI przeznacza ogromne pieniądze. W Polsce nawet policjant, który odbierze telefon i usłyszy: "stary, przestań się zajmować tą sprawą", nie ma pewności, że będzie bezpieczny. Nie wiem, czy któregoś dnia do mojego gabinetu nie wejdzie ktoś i nie wrzuci granatu - mówi Eleonora Gąsecka ze szczecińskiej prokuratury.
Autor: Marek Sarjusz-Wolski
Współpraca: Roman Ciepliński, Andrzej Godewski, Krzysztof Grabowski, Kacper Maćkowiak, Magdalena Mazur, Jolanta Pawnik
Opracowanie: Magdalena Cendrowska
"Wprost", 29 maja 1994, Nr 22 (549). W latach 90. gangi rywalizowały ze sobą, strzelały do siebie i rywalizowały o podział wpływów w Polsce. Dzisiaj sytuacja się zmieniła - gangi zaczynają współpracować, zauważając, że współdziałanie może przynieść im więcej korzyści. Działalność grup przestępczych w 1994 r. była jednokierunkowa. Współczesne biorą się za różne profesje jednocześnie. Najpopularniejsze i najbardziej rentowne dziedziny aktywności to pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami.
- Koniec tej zabawy. Gangsterzy będą teraz wyłapywani jeden po drugim - zaczęli w ostatnich tygodniach zapowiadać wysokiej rangi funkcjonariusze policji. Prokuratorzy, którzy uchylali za kaucją areszty bandytom, będą odsuwani od prowadzenia postępowań przeciw gangom.
"Schwarzeneggera" włoska policja zatrzymała podczas wypoczynku w Mediolanie, dokąd wyjechał na podstawie skradzionego paszportu. Do więzienia w Barczewie trafił "Dziki" - przywódca gangu z Pruszkowa, który już raz został wypuszczony z aresztu za półmiliardową kaucją. W Łodzi aresztowano "Księcia" - przywódcę jednego z największych gangów w centralnej Polsce. "Oczko", którego policja podejrzewa o to, że jest rezydentem Pruszkowa na woj. szczecińskie, został złapany po czterech latach poszukiwań i pod eskortą komandosów przewieziony do Szczecina. Listy gończe rozsyłali za nim także prokuratorzy warszawscy, gorzowscy i zielonogórscy, jednak po wpłaceniu przez zainteresowanego niewielkiej kaucji zostały uchylone.
Przed kilkoma tygodniami w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich popełnił samobójstwo "Olaf", uważany za największego na południu producenta narkotyków.
W Warszawie od początku roku wybuchły już trzy bomby; nie ma wątpliwości, że eksplozje były efektem międzygangowych porachunków. Do dzisiaj w Gdańsku i Poznaniu pod sklepy podkłada się granaty. W styczniu koło Szczecina znaleziono powieszonego pod mostem właściciela dużego sklepu. W ubiegłym roku policja zanotowała 196 "przestępstw typu rozrachunkowego", choć przyznaje, że nie jest w stanie ocenić, ile ich było naprawdę. Terroryzm stał się jednak faktem.
Jeden z szefów gangu działającego w centralnej Polsce mówi, że z polską mafią jest jak z Babą Jagą - "wszyscy o niej wiedzą, tylko nikt jej nie widział".
- Ja się nie czuję jak "ojciec chrzestny". Jestem biznesmenem, którego interesy nie zawsze były czyste - powiedział w wywiadzie udzielonym jednej ze stołecznych popołudniówek.
- W Polsce mamy do czynienia jeszcze ze szczeblem pośrednim między mafią a gangiem i bandą- mówi nadkomisarz Tadeusz Bogusz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Ryszard Rychlik, który przed dwoma tygodniami został w Prokuraturze Generalnej szefem Wydziału Koordynacji Ścigania Przestępczości Zorganizowanej, uważa, że na razie mamy do czynienia z grupami przestępczymi dążącymi do przejęcia zysku bądź uzyskania wpływu na ośrodki władzy. W polskim kodeksie karnym nie ma pojęć "przestępczość zorganizowana" czy "pranie brudnych pieniędzy" - terminy te funkcjonują tylko w prasie. Fakt, że 1 stycznia 1994 r. powstało policyjne biuro ds. przestępczości zorganizowanej i utworzono 12 tajnych delegatur, musi jednak świadczyć o tym, że problem istnieje także dla policji.
Politycy przestrzegają, że z mafią, czyli z przestępcami, którzy z powodzeniem wejdą w świat polityki, będziemy mieli do czynienia już za dwa lata (Jarosław Kaczyński). Nadkomisarz Bogusz uważa, że do modelu włoskiego, amerykańskiego, kolumbijskiego (kartel kokainowy z Kali nosi się nawet z zamiarem wysłania w kosmos własnego satelity) czy japońskiego (Jakuza) potrzeba nam co najmniej siedmiu lat. Według senatora Zbigniewa Romaszewskiego, przewodniczącego Komisji Praw Człowieka i Praworządności, bilionów złotych nie kradnie się na dworcu, a afery takie jak ART-"B", FOZZ czy ostatnio sprawa korupcji w policji, świadczą o tym, że przestępczość zorganizowana weszła już w świat polityki. Państwo, zdaniem Romaszewskiego, dopuściło do powstania "szarej strefy", wokół której organizują się zaczynki mafii. Ponieważ władze nie potrafią ochronić uczciwych przedsiębiorców, muszą oni szukać obrony u konkurencji, czyli u gangsterów. Zbigniew Dziemidowicz z policyjnego biura ds. walki z przestępczością zorganizowaną wypowiada się ostrożnie: "grupy przestępcze próbowały wpływać na ludzi z aparatu władzy".
Fakt, że jego biuro zaczyna się interesować coraz większą liczbą legalnie działających biznesmenów, dowodzi, że wchodzą oni w układy z gangsterami.
Zorganizowana przestępczość kontroluje 30-50 proc. "szarej strefy", zaś legalne interesy niektórych gangów realizowane są nie tylko w gastronomii czy handlu, gangsterów interesują także kontrakty na budowę autostrad, tras szybkiego ruchu i sieci towarzyszących.
Gangi działały w Polsce zawsze: grupa pruszkowska dobrze radziła sobie już w latach 70. Otwarcie granic i rozwinięcie skrzydeł przez prywatny biznes stworzyło im nowe możliwości. Gangi chętnie wchodzą do "szarej strefy", inwestując w nieruchomości, wyłudzając kredyty z banków, tworząc fikcyjne firmy oszukujące głównie państwowe przedsiębiorstwa.
W Krakowie gangsterzy zmuszali wybrane przez siebie osoby do pobierania kredytów bankowych na fikcyjne firmy. Najwięcej tego typu pożyczek (kilkanaście miliardów złotych) udzielił Bank Przemysłowo- Handlowy. O jego dyrektorze, który oczekuje na proces, mówi się, że był w zmowie z "pomysłodawcami".
W Gdańsku ludzie "z branży" twierdzą, że chociaż na wybrzeżu nie ma jeszcze jednego "ojca chrzestnego" (w Gdyni działa pięć dużych grup przestępczych, w Sopocie i Gdańsku też kilka) - mają już na swoich usługach wysoko postawionych urzędników i dziennikarzy. Działają osobno, lecz potrafią się zjednoczyć, gdy zagrożone są ich wspólne interesy. Tak samo zorganizowane są gangi w Poznaniu, gdzie przestępcy podzielili między siebie strefy wpływów, jednocząc się jednak w chwili zagrożenia przez policję.
Wszystko zaczyna się od narkotyków: szacuje się, że zyski ich producentów i przemytników wynoszą na świecie 800 mld USD rocznie. Gangi przejęły wyrób amfetaminy i polskiej heroiny, ale w operacjach przerzutu narkotyków przez nasz kraj Polacy stanowią tylko szczebel wykonawczy. Policjanci obliczają, że wspólnie z celnikami wykrywają jeden procent przemycanych narkotyków.
Spektakularnym sukcesem szczecińskiej policji było zatrzymanie transportu 4,5 tony haszyszu. Adresatem był pewien drobny polski biznesmen, ale nadawca przesyłki pozostaje nieznany. Policja polska, niemiecka czy szwedzka co pewien czas zatrzymuje jedno-, dwu-, czterokilogramowe transporty amfetaminy. Łapie jednak wyłącznie kurierów, którzy w czasie przesłuchań i rozpraw konsekwentnie milczą. Potwierdzeniem teorii, że trasa przemytu heroiny przebiega przez Polskę na Zachód było ostatnio przechwycenie przez policję i celników na przejściu w Olszynie 40 kg heroiny o rynkowej wartości 70 mld zł.
Gangi zarabiają też na handlu kradzionymi samochodami. Do niedawna byliśmy tylko odbiorcami. Teraz Polska jest krajem tranzytowym – auta kradzione w Europie Zachodniej przemyca się przez Polskę nie tylko na wschód, lecz nawet do Ameryki. "Zorganizowani" prowadzą również handel bronią, środkami radioaktywnymi, fałszywymi pieniędzmi, papierosami i alkoholem. Wymuszenia, żądania okupu, wewnętrzne porachunki połączone z torturami i morderstwami są już tylko pochodną tych naprawdę znaczących interesów.
W Sądzie Wojewódzkim w Szczecinie toczy się kilkanaście rozpraw dotyczących głównie przemytu alkoholu, papierosów, narkotyków i kradzionych samochodów.
Dzięki pomocy przekupionych strażników ze Straży Granicznej - zdaniem szczecińskiej prokuratury, dostali ok. 24 tys. dolarów - przemytnicy zorganizowali nie opodal miejscowości Gartz "prywatne" przejście graniczne. W ten sposób z Niemiec do Polski przemycono minimum 18 tys. butelek francuskiej brandy. Straty skarbu państwa oszacowano na 1,8 mld zł. Na międzynarodowe powiązania szczecińskich gangsterów wskazuje sprawa innych przemytników alkoholu - na ławie oskarżonych, poza Polakami, zasiądą obywatele Rosji i Izraela. Niedawno jeden z celników przepuści! bez odprawy kilka TIR-ów z transportem papierosów. Przemytnicy zarobili w ten sposób 30 mld zł.
W Krakowie przestępstwa dokonywane są co 15 minut. Tam też posłano pierwszą specjalną komórkę Policji, nazywaną malowniczo "antygangiem". Coraz częściej pisze się o tzw. mafii południowej, jednak według nadkomisarza Józefa Gawlika, zorganizowane grupy przestępcze nie zdołały zapanować nad miastem.
Po wpadce gangu fałszerzy pieniędzy z Nowej Soli okazało się, że jego wpływy obejmują kilkanaście województw - głównie zachodnich, południowych i środkowych. W Iławie wśród 35 osób, które zasiadły na ławie oskarżonych był ksiądz proboszcz -postawiono mu zarzut świadomego paserstwa, czyli umyślnego nabycia pochodzącego z kradzieży mienia znaczącej wartości (peugeota 405 war- g 200 min zł nabył "okazyjnie" za 140 mln).
Przestępcy działający w zorganizowanych grupach zajmują się także handlem dziełami sztuki (handel żarowymi ikonami przejęła mafia rosyjska z pominięciem polskich pośredników) oraz dystrybucją złota i brylantów (zarówno fałszywych, jak i prawdziwych). Pisze się, że w Polsce jest dwadzieścia, trzydzieści gangów.
- A skąd pan wie, że nie sto albo dwieście - pytają fachowcy pragnący zachować anonimowość.
Na pewno można powiedzieć, że najwięcej gangów działa w największych miastach. Do pierwszej ligi przestępczości policja zalicza Warszawę, a po niej Wrocław, Szczecin, Poznań, Katowice i Kraków. W Warszawie i okolicach, na Pomorzu i w województwach wschodnich działa ok. 20 gangów - tak przynajmniej twierdzą policjanci.
Gangi nie znają pojęcia granic - ani miast, ani województw, ani państw. Nie ulega jednak wątpliwości, że w Polsce krzyżują się drogi gangów wschodnich i zachodnich. W marcu 1991 r. odbył się w Warszawie szczyt mafii włoskiej i rosyjskiej, na którym omawiano m.in. kwestię "prania" brudnych pieniędzy.
Konsekwencją spotkania w Warszawie było zawarcie jesienią 1992 r. w Pradze porozumienia Cosa Nostry i gangsterów z terenu byłego ZSRR o utworzeniu "wspólnoty interesów", czyli globalnej siatki przemytniczej. Na wybrzeżu obecni są także Niemcy, a właściwie "niemieccy Polacy", którzy w latach osiemdziesiątych zrobili karierę w półświatku Hamburga i Bielfeld. Przed Wielkanocą znaleziono pod Wołowem zastrzelonego członka grupy Polsko-czesko-niemieckiej. Zabity Czech był nielojalny wobec swoich szefów, na własną rękę próbował rozkręcić narkotykowy interes.
Gangsterów wykorzystuje się także ściągania długów; w takich wypadnie zawsze kończy się na groźbach. Jednego z drobnych przedsiębiorców szczecińskich uprowadzono, nacinano mu nożem palce, palono gazetę na nagim ciele, wzrasta w Polsce liczba zabójstw, efektem międzygangowych porachunków. W 1992 r. było ich 33, a w ubiegłym - już 57. Ponad połowa zabójców nie została wykryta. Rodziny ofiar - z reguły zamieszane w ciemne interesy - najczęściej nie chcą współpracować z policją. "Dziad", przywódca gangu z Wołomina, przyznaje, że żyje od kilku tygodni z wyrokiem śmierci wystawionym przez Pruszków. "Gazecie Wyborczej" powiedział: - My robimy różne interesy, ale nie jesteśmy bandytami, tak jak tamci.
Według "Dziada", rywalizujący z jego grupą Pruszków, musi mieć "kogoś na górze". W przeciwnym razie nie zwalniano by ludzi, w których samochodach znaleziono broń. Na pytanie o sukcesy policji i prokuratury zwykle można usłyszeć podobne odpowiedzi:
To nie jest kupa piachu, którą można przerzucić i powiedzieć, że robota jest załatwiona. We Włoszech walka trwa już od lat i będzie trwała.
Inspektor Jerzy Stańczyk, komendant warszawskiej policji, pochwalił się w ubiegłym tygodniu, że od marca aresztowano ok. 50 przestępców z grup zorganizowanych. U jednego z zatrzymanych zarekwirowano rakietę przeciwlotniczą Strzała-2. W większości byli to jednak tylko "żołnierze", czyli najniższy szczebel w gangsterskiej hierarchii.
Mimo że policji brakuje nowoczesnego sprzętu do wykrywania narkotyków, odnosi ona pewne sukcesy. W 1992 r. zlikwidowano w woj. krakowskim pięć wytwórni "kompotu", czyli polskiej heroiny, w 1993 r. - 16, a do maja tego roku już 7.
Jesteśmy dobrze zorganizowani, lecz nieprzygotowani do walki z "zawodową" przestępczością - twierdzi nadkomisarz Tadeusz Bogusz. - Do tego, żeby rozpocząć na serio walkę z gangami, potrzebna jest najpierw poważna dyskusja w parlamencie.
Chodzi oczywiście o powołanie instytucji świadka koronnego i zezwolenie na tzw. zakup kontrolowany. Na program ochrony świadków FBI przeznacza ogromne pieniądze. W Polsce nawet policjant, który odbierze telefon i usłyszy: "stary, przestań się zajmować tą sprawą", nie ma pewności, że będzie bezpieczny. Nie wiem, czy któregoś dnia do mojego gabinetu nie wejdzie ktoś i nie wrzuci granatu - mówi Eleonora Gąsecka ze szczecińskiej prokuratury.
Autor: Marek Sarjusz-Wolski
Współpraca: Roman Ciepliński, Andrzej Godewski, Krzysztof Grabowski, Kacper Maćkowiak, Magdalena Mazur, Jolanta Pawnik
Opracowanie: Magdalena Cendrowska
"Wprost", 29 maja 1994, Nr 22 (549). W latach 90. gangi rywalizowały ze sobą, strzelały do siebie i rywalizowały o podział wpływów w Polsce. Dzisiaj sytuacja się zmieniła - gangi zaczynają współpracować, zauważając, że współdziałanie może przynieść im więcej korzyści. Działalność grup przestępczych w 1994 r. była jednokierunkowa. Współczesne biorą się za różne profesje jednocześnie. Najpopularniejsze i najbardziej rentowne dziedziny aktywności to pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami.