Cannes 2013: Zagubione Włochy
Włosi opanowują Cannes. Od zeszłego roku w centrum wysypały się włoskie knajpy, w których niemal na ulicy kucharze lepią pastę w otwartych kuchniach. W sklepach coraz częściej można od sprzedawcy usłyszeć "Bongiorno” zamiast "Bonjour”. Dla wielu mieszkańców pogrążonych w kryzysie Włoch, riwiera wydaje się ziemią obiecaną. A w konkursie głównym festiwalu – dwa filmy zaprezentowali twórcy z Italii.
Za "Zamkiem we Włoszech” stoi bolesna historia. Trzy lata temu na AIDS umarł brat Valerii Bruni Tedeschi. Swój ból artystka postanowiła przenieść na celuloidową taśmę, opowiedzieć o relacjach rodzeństwa.
- Grałam z rzeczywistością w grę - mówiła reżyserka w Cannes. - Nieustannie mieszałam prawdę z fikcją, w autentyczne sytuacje wplątywałam zmyślone wątki.
Niestety, to film staroświecki, trudny w oglądaniu, artystowski. Bohaterka miota się po ekranie. Zawiodła się na sztuce, gubi się w trudnych relacjach z bliskimi. Desperacko szuka wiary, chodząc kolejno do synagogi, cerkwi i kościołów katolickich, ustawia się w kolejce po cud w Lourdes. Marzy o dziecku, które wniosłoby sens do jej życia. Jej umierający brat, zrezygnowany, cyniczny, traktuje życie jak teatr i odgrywa przed ludźmi kolejne sceny.
Bruni-Tedeschi pokazuje dawną arystokrację upadłą, zdegradowaną, odklejoną od rzeczywistości. Bohaterowie żyją z topniejącego majątku, wyprzedają za horrendalne sumy rodowe dzieła sztuki. A w końcu i sam zamek.
Inne klasy portretuje w "Wielkiej piękności” Paolo Sorrentino. Główny bohater jest pisarzem i dziennikarzem, większość czasu spędza na bankietach rzymskich elit intelektualnych i artystycznych. Kończy 65 lat i robi rozrachunek ze swoim życiem. "Nie mam już czasu do zmarnowania” - mówi. Jego oczami Sorrentino obserwuje pretensjonalne artystowskie happeningi pseudoartystów, dylematy zamożnych Włochów, funkcjonowanie redakcji dużego pisma.
- Żyję w Rzymie już tyle lat, że mógłbym wydać wielki album z anegdotami o przyjęciach klasy średniej – śmiał się w Cannes Sorrentino.
"Wielka piękność” to hołd dla prostoty i marzenie o dotknięciu w sztuce czegoś istotnego. Momentami, niestety, reżyser sam popada w pretensjonalny ton. Ale może to właśnie jest kod do opowiadania o pretensjonalności?
W obu tych filmach Włochy są wykorzenione, pozbawione tożsamości. Muszą konfrontować się z kryzysem. Przede wszystkim moralnym.