Pikej Krul i reszta

Dodano:
Pikej (fot. Michal Piesciuk / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Jeśli nie wiesz, kim jest Snooky albo Pikej, jak bardzo schudła panna Grycan i czy Jola Rutowicz jest, czy nie jest w ciąży, to możliwe, że już nie żyjesz.
Jeszcze parę lat temu słowo „celebryta” miało wyraźnie pejoratywny wydźwięk. Dziś go właściwie straciło. Akceptujemy obecność w przestrzeni kulturalnej i społecznej ludzi bez jakichkolwiek talentów i właściwości. Znani z tego, że są znani, stali się medialną normą. Atakują z okładek bulwarówek, plotkarskich magazynów i ze stron nie tylko plotkarskich portali. Pojawiają się jako goście telewizji śniadaniowych. Nie da się przed nimi uciec. Skąd się wzięli? Różnie. Wykorzystali znane nazwisko i wpuścili media do swojego intymnego życia. To kazus Kardashianek czy Paris Hilton, a z naszego podwórka pań Grycan. Ci bez zaplecza w postaci nazwiska kiedyś mieli trudniej. Rekrutowali się głównie z telewizyjnych reality show (jak Frytka, Jola Rutowicz czy amerykańska królowa tabloidów – niejaka Snooky), ale ostatnio nawet nie muszą przechodzić castingów. Wystarczy chęć i umiejętny marketing.

Natalię Siwiec jedna z gazet określiła jako Miss Euro i tak już zostało. Następnie Miss Euro stała się trampoliną do celebryckiej kariery Patrycji Pająk. Ta druga – znana z tego, że były narzeczony zażądał od niej zwrotu pieniędzy za sylikonowe piersi – w całości została wykreowana przez jedną z bulwarówek. Dziennikarze stworzyli ją według najprostszego wzoru na celebrytę: znajdź lub wymyśl wstrząsający news, zapisz, dodaj bulwersujące, najlepiej rozebrane zdjęcie, opublikuj. Potem pozostało już tylko umiejętne podgrzewanie tej mikstury, wysyłanie nowej gwiazdki na głośne imprezy i dbanie, by fotografowie uchwycili ją z innymi znanymi osobami. Patrycja Pająk szybko zrozumiała, o co w tej zabawie chodzi, i sama zaczęła umiejętnie podsycać zainteresowanie mediów. Wykreowała np. konflikt z Natalią Siwiec. Genialnie wpisała się w błędne koło celebrytyzmu: zaczęła bywać, bo była znana, a była znana, bo bywała.

– Tego typu osoba nie wnosi do przestrzeni kulturowej jakichkolwiek talentów ani unikatowych cech. Nie musi. Od kilku lat wystarczy po prostu, że w tej przestrzeni się pojawi, i niejako automatycznie jest nobilitowana, przechodzi w sferę uświęconą. Nazwisko wyrabia sobie na zasadzie perpetuum mobile – mówi Tomasz Stawiszyński, filozof. Mechanizm przekłada się też na telewizje i gazety: osoba jest zapraszana do programów i pojawia się na okładkach, bo jest znana. Szefowie stacji i wydawcy wychodzą z założenia, że ludzie chcą ją oglądać. Pająk to był chyba najczystszy przykład kreacji gwiazdy ex machina. Do pojawienia się niejakiego Pikeja.

Po plecach siostry

Pikejowi było łatwiej niż Patrycji Pająk czy Natalii Siwiec. Ma znane nazwisko i przekonanie, że jest utalentowanym muzykiem. Wyszedł ze słusznego założenia, że to wystarczy, by rozbłysnąć na celebryckim firmamencie. Syn nieżyjącego już kompozytora Jarosława Kukulskiego oraz przyrodni brat Natalii Kukulskiej przypuścił ofensywę na media. W plotkarskiej prasie chwalił się urządzonym na bogato apartamentem, czerwonym ferrari (pożyczonym, jak się później okazało, od banku), popalał cygara, pił espresso i grał w golfa we własnym przedpokoju. Ot, złoty chłopiec, który odziedziczył dużą kasę i ją konsumuje. Niestety, za zdjęciami poszły też wywiady. Pikej zaczął mówić, i to był duży błąd. Najpierw zaatakował Natalię. Ta poczuła się w obowiązku odciąć od nieudanego brata. Potem w obronie nazwiska i pamięci Jarosława Kukulskiego stanęli jego przyjaciele zażenowani tym, co wyprawia syn zmarłego kompozytora. Piotr Kukulski na swoje nieszczęście uwierzył, że ma światu do zaoferowania coś więcej niż tylko nazwisko, bo autentyczny talent muzyczny. Dwa nagrane przez niego i bynajmniej talentu niepotwierdzające kawałki hiphopowe oraz zapowiedź wydania płyty, która wstrząśnie globalną sceną, sprawiły, że Piotr Kukulski stał się gwiazdą internetu. W jednym z wywiadów powiedział, że za kilka lat wywalczy sobie miejsce w panteonie rapujących gwiazd: „Mam nadzieję, że to już nie będzie wtedy miejsce tylko na polskiej scenie, ale globalnej, to mi wystarczy i tam się właśnie widzę” – powiedział.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku  .

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...