Muzyka, która brzmi historią i religią. Steve Reich w Gdyni
Artystyczna ścieżka Reicha to nie tylko pasjonująca opowieść o współczesnej muzyce, to również historia usiana politycznymi, społecznymi i religijnymi kontekstami. Tętniące życiem lata 60. Steve spędził w ich epicentrum – San Francisco. W połowie tej dekady opuścił Kalifornię. Jego przyjaciel Paul Hillier uważa, że kompozytor nie mógł znieść zjeżdżających się zewsząd hippisów. Fakt jest taki, że przeprowadzając się, artysta zmienił nie tylko adres. Zaraz po przyjeździe do Nowego Jorku zaangażował się w sprawę szóstki z Harlemu – czarnoskórych dzieciaków oskarżonych o morderstwo na podstawie spreparowanych dowodów.
Reich zgodził się im pomóc, nagrywając utwór „Come Out” bazujący na wypowiedzi jednego z zatrzymanych. Trudno powiedzieć, w jakiej mierze był zainteresowany samą sprawą, a w jakiej pociągała go myśl o wykorzystaniu nowej techniki kompozytorskiej – obróbki taśm z dźwiękiem. W 1974 r., gdy zaczynał pisać swoje największe dzieło („Music for 18 Musicians”), poznał swoją przyszłą żonę Beryl Corot. Z jej inspiracji zaczął zgłębiać swoje żydowskie korzenie. – Na łono religii powróciłem po wielu latach – przyznaje Reich. – I wciąż ma ona wpływ na moje artystyczne życie. W Gdyni wystąpię w nocy, ponieważ od piątkowego do sobotniego wieczoru nie mogę pracować.
Fascynacja odzyskanym życiem religijnym zaznaczyła się w muzyce Reicha, a znajomość historii przyczyniła się do powstania kompozycji „Different Trans”, za którą otrzymał nagrodę Grammy. – Gdy zacząłem pisać ten utwór, rozmyślałem nad swoim dzieciństwem – mówi kompozytor. – Moi rodzice się rozwiedli, więc ciągle podróżowałem pociągiem między Nowym Jorkiem a Kalifornią. To był przełom lat 30. i 40. Pomyślałem więc sobie: „A co się wtedy działo w Europie?”. Otóż Hitler wysyłał miliony Żydów do obozów koncentracyjnych. Uderzyło mnie to, że jeśli urodziłbym się np. w Stuttgarcie, to podróżowałbym innymi pociągami, a my dziś byśmy sobie nie porozmawiali.
W Gdyni usłyszymy „Music for 18 Musicians”. Reich cieszy się z zaproszenia, lecz również nie kryje obaw. – Nie lubię występować na otwartej przestrzeni, bo w takich warunkach ludzie zawsze gorzej słyszą muzykę. Jego obawy przed występem pewnie podzielałby jego ojciec, ale już nie dziadek, który urodził się we Lwowie. I być może to bierze górę, gdy kompozytor zaczyna się śmiać: – A co tam, najwyżej popatrzę, jak tańczycie w deszczu! Zrobicie to dla mnie, prawda?
Najnowszy numer tygodnika "Wprost" od poniedziałku będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .