Fibak jest nietykalny?

Dodano:
WOJCIECH FIBAK FOT.DAREK MAJEWSKI/NEWSPIX.PL Źródło: Newspix.pl
Umocowanie w establishmencie i towarzyskiej śmietance przez lata zapewniało Wojciechowi Fibakowi nietykalność. Publikacja „Wprost” to okazja, by zająć się problemem uprzywilejowanej kasty tak zwanego środowiska.
W Fibakgate mamy dwie płaszczyzny do rozmowy: po pierwsze, sam proceder (czy podejrzenie o proceder) ocierający się o stręczycielstwo i jego wymowa. Po drugie, media i ich reakcje na publikację „Wprost”. W pierwszej kwestii pojawiają się wciąż nowe fakty, takie jak blog Kominka czy publikowane na Facebooku deklaracje osób pod nazwiskiem, że o sprawie „wiedziały od dawna”. Dlaczego zatem media przez wiele lat milczały? Koronnym argumentem jest to, że podobno Wojciech Fibak jest osobą wyłącznie i całkowicie prywatną.

Czy na pewno? Hmm... to dlaczego wszyscy w Polsce go znamy? A i na świecie z jego rozpoznawalnością jest całkiem nieźle? Czy kiedy był konsulem honorowym RP w Monako też był prywatny do szpiku kości? Albo kiedy w 2010 r. wchodził w skład wielkopolskiego komitetu poparcia dla kandydatury Bronisława Komorowskiego na prezydenta RP? Czy wreszcie gdy gościł na łamach i okładkach dziesiątek pism – to jako prywatny osobnik i jedynie dawny sportowiec? A może jest tak, że nietykalność, „nieopisywalność” miała mu zapewnić nie tyle celebrowana tożsamość, ile po prostu bycie przedstawicielem najbardziej uprzywilejowanych klas? Zamożny, ustosunkowany, umocowany w establishmencie i towarzyskiej śmietance „dżentelmen”... Opisana we „Wprost” przez Malinę Błańską historia, chociaż dla wielu staje się przedmiotem ataku, nie jest opisem prywatnego uwikłania sercowego albo namiętności Fibaka. Jest natomiast obrazową relacją z sytuacji społecznej, handlowej, która jako żywo nasuwa porównanie z handlem żywym kobiecym towarem. Pytanie, czy w tej i innych sytuacjach Fibak łamał prawo, powinni postawić już inni.

Dlaczego nagle liczni przedstawiciele i liczne przedstawicielki mediów tak się krzywią na tekst we „Wprost”? Nie rozumiem. To nie Sylwester Latkowski przetarł szlaki nagrywania rozmowy przez redaktora naczelnego bez wiedzy interlokutora. To nie Malina Błańska wymyśliła technikę wcieleniową w dziennikarstwie. Kto z mediów jest bez grzechu, niechaj pierwszy rzuci kamieniem. Kiedy w Niemczech Günter Wallraff wcielał się w Turków, Somalijczyków, ciężko pracujących imigrantów i demaskował swojski i powszechny rasizm i wyzysk – doprowadziło to do debaty parlamentarnej, w której dziennikarzom przyznano prawo do „wcieleniówek”. Może więc zamiast medialnej hipokryzji lepiej się zająć problemem nietykalnej kasty patriarchalnej, tak zwanego środowiska kulturalnych, zamożnych i wpływowych mężczyzn, oraz nie tworzyć listy osób i tematów, których nie wolno opisać za pomocą „wcieleniówek”. A żadnej kobiecie ani żadnemu mężczyźnie nie życzę, by byli potraktowani tak, jak autorka tekstu (a także jej koleżanka i najprawdopodobniej wiele innych kobiet) została potraktowana przez byłego konsula honorowego.


Tekst pochodzi z 24 numeru Tygodnika "Wprost". Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...