Wszyscy jesteśmy trochę homo
Dodano:
Co jest między homo i hetero? Zdecydowana większość z nas. Tak twierdził Kinsey i utrwalający jego tezy późniejsi badacze. Czy rzeczywiście nie rodzimy się z precyzyjnie zaprogramowanym kierunkiem pociągu seksualnego i w różnych etapach życia płynnie przesuwamy się między dwoma skrajnymi biegunami?
Dryfujemy czasem w stronę hetero, czasem homo. Nasze mózgi odpowiedzialne między innymi za preferencje seksualne nie są maszyną cyfrową i nie działają na zasadzie zerojedynkowej. Na pewno nie w tej kwestii. Prosta dychotomia w sferze erotyki nie istnieje. Współcześni badacze twierdzą, że orientacje seksualne najlepiej wyobrażać sobie w formie skali rozciągającej się miedzy skrajnymi biegunami homo- i heteroseksualizmu. Nie jest to pogląd nowy. Jako pierwszy sformułował go już w latach 40. ubiegłego wieku badający seksualność Amerykanów Alfred Kinsey. Później teorię kontinuum seksualnego rozwijał inny amerykański psychiatra Fritz Klein. W 2008 r. badania L. Diamond potwierdziły, że płynność orientacji, czyli jej zmienność w czasie, w większym stopniu dotyczy kobiet niż mężczyzn. Tylko jedna trzecia kobiet deklarujących się jako lesbijki odczuwa pociąg wyłącznie do własnej płci. Pozostała większość mniej lub bardziej interesuje się erotycznie również mężczyznami.
Rozciągnięte na skali
Anna Smarzyńska ma za sobą lata wędrowania między skrajnymi biegunami skali Kinseya. Gdy miała 16 lat zdeklarowała się jako biseksualistka. - To był taki mój mały comming out. Wiedzieli o tym znajomi, rodzicom nie powiedziałam - wspomina. Wkrótce potem przeżyła burzliwy i bardzo trudny związek z dziewczyną. Potem zdecydowała się na... małżeństwo i macierzyństwo. Przez pięć lat żyła z mężczyzną. Wszystko odbywało się zgodnie z polską normą: ślub, wspólne mieszkanie, życie, dziecko. - To, że urodziłam Oskara, to nie był przypadek, żadna wpadka. Chciałam mieć dziecko - podkreśla Anna. Z mężem rozstała się, gdy syn był jeszcze bardzo mały. - Jednak nie miało to związku z płcią mojego męża, tylko jego uzależnieniem - opowiada Anna. Ich małżeństwo przetrwało pięć lat.
Anna nie odeszła ani do innego mężczyzny, ani innej kobiety. Po prostu odeszła od męża, który ją zawiódł. Zaczęła nowe życie sama, tylko z synem. To nie było łatwe, bo Oskar urodził się z zespołem Downa. Mirkę poznała mniej więcej dwa lata po rozstaniu. Zamieszkały razem i wspólnie wychowywały synka Anny. - Oskar nigdy nie miał z tym problemu, że na co dzień opiekują się nim dwie kobiety. Wszystkim mówił, że jest synem mamy taty i Mirki. To była jego rodzina - mówi Anna. Dużo większy problem z akceptacją związku Anny mieli jej rodzice. W końcu się pogodzili z tym, ale zajęło im to kilka lat.
Ewie było też niełatwo. Przez lata sama nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co czuje. Wychowana w konserwatywnym małomiasteczkowym środowisku, robiła dużo, by wpisać się w obowiązującej w nim normy. Studia, dobra praca, narzeczony akceptowany przez rodziców i znajomych, zaplanowany ślub. Pewnego dnia do jej grupy na studiach podyplomowych dołączyła Magda. Narzeczony zniknął. Ewa i Magda zamieszkały razem. Na proste pytania przyjaciół, co się stało z Piotrkiem, narzeczonym, Ewa odpowiadała tylko: nie pytaj. Potem wraz z Magdą kupiły mieszkanie. Wspólne. Wszystko stało się jasne, choć nigdy nie wyartykułowane. Także w ich przypadku pogodzenie się z tym, że córka nie będzie miała męża tylko, ewentualnie, żonę, zajęło ich rodzicom mnóstwo czasu. – Mieli ciężko – przyznaje Anna. - Nie dość, że się rozwiodłam, mam niepełnosprawne dziecko, to jeszcze po tym wszystkim okazało się, że jestem lesbijką. Godzenie się z moim wyborem to dla nich był bolesny, kilkuletni proces – mówi Anna. Czekała, aż zobaczą, że w tym związku z Mirką jest i jej, i Oskarowi naprawdę dobrze.
Kinsey za prosty na ten świat
Koncepcja kontinuum seksualnego sięga połowy zeszłego wieku. Przez ponad sześćdziesiąt lat zmieniło się wszystko wokół nas i mnóstwo w nas samych. Także, i to dość radykalnie, nasz stosunek do seksualności. – Nie obowiązują już nas normy kulturowe XIX i XX wieku. Okazało się, że ludzka seksualność jest tworem, czy też doświadczeniem dużo bardziej złożonym, a nasze potrzeby nie są takie jednoznacznie czarno- białe i przeżywane jednoznacznie jako wyborów alternatywnych albo hetero albo homo – mówi Agata Engel-Bernatowicz, psycholożka, terapeutka od kilkunastu lat pracująca m.in. z osobami homo- i biseksualnymi.
Seksuolodzy już od czasu jakiegoś przyznają, że nie ma dwóch płci. Jest ich według najczęściej ostatnio przytaczanej koncepcji aż 10. -
– Już nie ma dwóch dokładnie odmiennych orientacji seksualnych i tego czegoś pomiędzy tymi skrajnościami, a określanego przez dawnych badaczy niezbyt precyzyjnie, jako biseksualizm. Jest za to mnogość różnych tożsamości genderowych, czyli społecznego przeżywania własnej płci, i seksualnych. Podstawowe jest tu więc odróżnienie dwóch kwestii: orientacji seksualnej i przyjemności seksualnej – podkreśla dr Radosław Muniak psycholog, kultoroznawca z SWPS. – Bo osoby, które z jakichś powodów, jak ograniczenia kulturowe w krajach arabskich, gdzie dostępność kobiet przed ślubem jest prawie żadna, czy sytuacja odosobnienia np. w więzieniu czy zakonie zaznają przyjemności z osobami tej samej płci, co nie znaczy, że ludzie ci są homoseksualni – wyjaśnia.
Większość psychologów i seksuologów zwraca uwagę na to, że nie istnieje orientacja czysto seksualna. - Powinniśmy mówić o orientacji psychoseksualnej, zależnej bardziej od uczuć, jakie żywimy wobec człowieka, niż jego pierwszo-, drugo- czy trzeciorzędowych cech płciowych – mówi Agata Engel-Bernatowicz – A ta psychoseksualność ma wiele odcieni. Nie kochamy płci, tylko osobowość, charakter człowieka. Naturalne jest dla nas obdarzanie uczuciem tych, którzy realizują nasze potrzeby psychiczne. Aspekt seksualny jest tu ewentualnym dopełnieniem - stwierdza.
Jeśli z tej perspektywy spojrzymy na ludzką seksualność, może się okazać, że biseksualizm jest dla nas, poszukujących przede wszystkim bliskości, czułości naturalnym stanem.
Wi ę cej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost”.
Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .
Rozciągnięte na skali
Anna Smarzyńska ma za sobą lata wędrowania między skrajnymi biegunami skali Kinseya. Gdy miała 16 lat zdeklarowała się jako biseksualistka. - To był taki mój mały comming out. Wiedzieli o tym znajomi, rodzicom nie powiedziałam - wspomina. Wkrótce potem przeżyła burzliwy i bardzo trudny związek z dziewczyną. Potem zdecydowała się na... małżeństwo i macierzyństwo. Przez pięć lat żyła z mężczyzną. Wszystko odbywało się zgodnie z polską normą: ślub, wspólne mieszkanie, życie, dziecko. - To, że urodziłam Oskara, to nie był przypadek, żadna wpadka. Chciałam mieć dziecko - podkreśla Anna. Z mężem rozstała się, gdy syn był jeszcze bardzo mały. - Jednak nie miało to związku z płcią mojego męża, tylko jego uzależnieniem - opowiada Anna. Ich małżeństwo przetrwało pięć lat.
Anna nie odeszła ani do innego mężczyzny, ani innej kobiety. Po prostu odeszła od męża, który ją zawiódł. Zaczęła nowe życie sama, tylko z synem. To nie było łatwe, bo Oskar urodził się z zespołem Downa. Mirkę poznała mniej więcej dwa lata po rozstaniu. Zamieszkały razem i wspólnie wychowywały synka Anny. - Oskar nigdy nie miał z tym problemu, że na co dzień opiekują się nim dwie kobiety. Wszystkim mówił, że jest synem mamy taty i Mirki. To była jego rodzina - mówi Anna. Dużo większy problem z akceptacją związku Anny mieli jej rodzice. W końcu się pogodzili z tym, ale zajęło im to kilka lat.
Ewie było też niełatwo. Przez lata sama nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co czuje. Wychowana w konserwatywnym małomiasteczkowym środowisku, robiła dużo, by wpisać się w obowiązującej w nim normy. Studia, dobra praca, narzeczony akceptowany przez rodziców i znajomych, zaplanowany ślub. Pewnego dnia do jej grupy na studiach podyplomowych dołączyła Magda. Narzeczony zniknął. Ewa i Magda zamieszkały razem. Na proste pytania przyjaciół, co się stało z Piotrkiem, narzeczonym, Ewa odpowiadała tylko: nie pytaj. Potem wraz z Magdą kupiły mieszkanie. Wspólne. Wszystko stało się jasne, choć nigdy nie wyartykułowane. Także w ich przypadku pogodzenie się z tym, że córka nie będzie miała męża tylko, ewentualnie, żonę, zajęło ich rodzicom mnóstwo czasu. – Mieli ciężko – przyznaje Anna. - Nie dość, że się rozwiodłam, mam niepełnosprawne dziecko, to jeszcze po tym wszystkim okazało się, że jestem lesbijką. Godzenie się z moim wyborem to dla nich był bolesny, kilkuletni proces – mówi Anna. Czekała, aż zobaczą, że w tym związku z Mirką jest i jej, i Oskarowi naprawdę dobrze.
Kinsey za prosty na ten świat
Koncepcja kontinuum seksualnego sięga połowy zeszłego wieku. Przez ponad sześćdziesiąt lat zmieniło się wszystko wokół nas i mnóstwo w nas samych. Także, i to dość radykalnie, nasz stosunek do seksualności. – Nie obowiązują już nas normy kulturowe XIX i XX wieku. Okazało się, że ludzka seksualność jest tworem, czy też doświadczeniem dużo bardziej złożonym, a nasze potrzeby nie są takie jednoznacznie czarno- białe i przeżywane jednoznacznie jako wyborów alternatywnych albo hetero albo homo – mówi Agata Engel-Bernatowicz, psycholożka, terapeutka od kilkunastu lat pracująca m.in. z osobami homo- i biseksualnymi.
Seksuolodzy już od czasu jakiegoś przyznają, że nie ma dwóch płci. Jest ich według najczęściej ostatnio przytaczanej koncepcji aż 10. -
– Już nie ma dwóch dokładnie odmiennych orientacji seksualnych i tego czegoś pomiędzy tymi skrajnościami, a określanego przez dawnych badaczy niezbyt precyzyjnie, jako biseksualizm. Jest za to mnogość różnych tożsamości genderowych, czyli społecznego przeżywania własnej płci, i seksualnych. Podstawowe jest tu więc odróżnienie dwóch kwestii: orientacji seksualnej i przyjemności seksualnej – podkreśla dr Radosław Muniak psycholog, kultoroznawca z SWPS. – Bo osoby, które z jakichś powodów, jak ograniczenia kulturowe w krajach arabskich, gdzie dostępność kobiet przed ślubem jest prawie żadna, czy sytuacja odosobnienia np. w więzieniu czy zakonie zaznają przyjemności z osobami tej samej płci, co nie znaczy, że ludzie ci są homoseksualni – wyjaśnia.
Większość psychologów i seksuologów zwraca uwagę na to, że nie istnieje orientacja czysto seksualna. - Powinniśmy mówić o orientacji psychoseksualnej, zależnej bardziej od uczuć, jakie żywimy wobec człowieka, niż jego pierwszo-, drugo- czy trzeciorzędowych cech płciowych – mówi Agata Engel-Bernatowicz – A ta psychoseksualność ma wiele odcieni. Nie kochamy płci, tylko osobowość, charakter człowieka. Naturalne jest dla nas obdarzanie uczuciem tych, którzy realizują nasze potrzeby psychiczne. Aspekt seksualny jest tu ewentualnym dopełnieniem - stwierdza.
Jeśli z tej perspektywy spojrzymy na ludzką seksualność, może się okazać, że biseksualizm jest dla nas, poszukujących przede wszystkim bliskości, czułości naturalnym stanem.
Wi ę cej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost”.
Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .