Durczok o ataku na Miecugowa: coś pękło
Dodano:
- Rodzaj pewnego immunitetu dziennikarskiego zniknął. Fakt, iż ktoś może wyskoczyć i próbować pobić Grzegorza za to, że on coś mówi w przestrzeni debaty publicznej, gdzie siłą rzeczy ścierają się poglądy, jest bardzo groźnym momentem - w ten sposób Kamil Durczok w rozmowie z dziennikiem.pl ocenia zachowanie Oskara W., który w czasie Przystanku Woodstock wbiegł na scenę i kilka razy spoliczkował dziennikarza TVN24. Napastnik trzymał w ręku kartkę z napisem "TVN kłamie".
- Ja bym nie nadawał temu jakiegoś wyjątkowego rozgłosu, co nie zmienia faktu, że jest to bardzo niepokojący sygnał - mówi o incydencie na Woodstock Durczok. Szef "Faktów" zwraca uwagę, że w przeszłości "niezależnie od bardzo ostrych różnic politycznych między ugrupowaniami, partiami, grupami wyborców, nie utrudniono pracy dziennikarzom". - Przez te różnice poglądów dziennikarze nie mogli wykonywać swojej pracy. Jednak od momentu spalenia naszego wozu transmisyjnego, od momentu, kiedy reporterzy wyjeżdżając w określone miejsca na zjazdy partyjne doczekują się takich albo innych uwag czy epitetów ze strony ludzi, którzy w tym miejscu się znajdują, od momentu kiedy Grzegorz został zaatakowany, coś pękło - podkreśla Durczok.
arb, dziennik.pl
arb, dziennik.pl