Frekwencja w wyborach PO to porażka Tuska?
Trudno zresztą mówić o prawdziwej kampanii na przewodniczącego Platformy. Gowin kierował swój program do Polaków, a nie partyjnego aktywu. Z prostej przyczyny nie doszło także do debaty kandydatów na szefa PO. Donald Tusk nie chciał uwiarygodniać i wzmacniać swojego jedynego rywala. Konserwatywny polityk, stawiający w kampanii na gospodarcze hasła mógłby punktować premiera za zamrożenie pierwszego progu ostrożnościowego, zwiększenie deficytu, a teraz także za zawieszenie reguły przeznaczania 1,95 proc. PKB na obronność. Hasło o nierozsądnym zadłużaniu państwa jest po prostu chwytliwe.
Warto zwrócić uwagę na dzisiejszy artykuł Jarosława Gowina w "Rzeczpospolitej”. Były minister sprawiedliwości podsumowuje w nim swoją kampanię, przypominając kilka własnych haseł: m.in. powszechne wybory szefów regionów i powiatów w partii, zmiana systemu finansowania partii politycznych z budżetu czy "wzmocnienie obywatelskich mechanizmów kontroli nad władzą”. - Większość kandydatów w amerykańskich prawyborach nie startuje po to, aby otrzymać nominację do Białego Domu, lecz żeby zagwarantować uwzględnienie istotnych dla nich postulatów programowych w ostatecznym programie prezydenckim – napisał Gowin, próbując uzasadnić swój start w wewnętrznych wyborach.
Z Jarosławem Gowinem jest jednak zasadniczy problem. To - jak napisał Witold Gadomski w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej” – polityczny romantyk. Łatwo głosić najbardziej idealistyczne hasła. Robi to przecież cała opozycja. Z chwilą objęcia władzy wszystko się zmienia. Trzeba spiąć budżet, a część gospodarczych propozycji Gowina mogłaby skończyć się uszczupleniem dochodów budżetu. Jego postulaty nie muszą być jednak niewiarygodne – będąc w rządzie przeforsował kilka reform, którymi zresztą się chwali. Deregulacja i sądy to dwa najbardziej medialne tematy, ale przez parlament przeszło co najmniej kilka ustaw, ułatwiających życie przedsiębiorcom.