Niemoralne propozycje, czyli prawo i sprawiedliwość
Dodano:
Powinna się pani cieszyć, że szef docenia pani urodę – słyszą zazwyczaj ofiary molestowania seksualnego, gdy chcą zgłosić przestępstwo.
Dwie przedstawicielki fundacji Feminoteka, specjalistki od przemocy wobec kobiet uznały, że zachowanie posła Adama Hofmana z PiS wobec podwładnych podczas wyjazdu służbowego to oczywiste molestowanie seksualne. Napisaliśmy o tym w poprzednim numerze "Wprost" .
Poseł Hofman w telewizji powiedział o naszych ekspertkach: „lewicowe działaczki, czasami bardzo skrajnie lewicowych organizacji, które wykorzystały ten moment, aby zaatakować drugą stronę”. Nie, panie pośle. One nie przypuściły ataku politycznego na prawicę, tylko przedstawiły stan prawny i nazwały zachowanie pana i pana kolegów po imieniu. Dziwne, że pański pracodawca, czyli partia Prawo i Sprawiedliwość, aż tak nie przeszkoliła Pana w kwestiach prawa i sprawiedliwości. Nadrabiam więc ten błąd.
Prawo
Molestowanie seksualne to przejaw dyskryminacji ze względu na płeć. Zgodnie z definicją, jest nim „każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery; na zachowanie to mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy” – czytamy w Kodeksie Pracy.
– Stosunek do molestowania seksualnego i innych drażliwych społecznie kwestii kształtuje też, a może przede wszystkim, grono tych ludzi, którzy nie tylko tworzą prawo, ale też wpływają na opinię publiczną – mówi dr Joanna Roszak, psycholożka z SWPS. – Oni mają potężny i niestety często negatywny wpływ, bo ich słowa i zachowania trafiają w powszechne przekonania tak zwanych zwykłych ludzi. Gdy tak mówi ktoś znany, pokazywany w mediach, istotny społecznie, to ugruntowuje negatywny lub przynajmniej niepoważny odbiór tego zjawiska. Sprawia, że większość decydentów i przeciętnych obywateli nic z problemem nie robi – podkreśla. W ten sposób pogłębia się w społeczeństwie przekonanie, że coś takiego jak molestowanie werbalne nie istnieje, jest tylko przejawem przewrażliwienia niektórych kobiet. Prawo mówi jednak wyraźnie, że na molestowanie seksualne mogą składać się nie tylko niepożądany kontakt fizyczny, niechciany dotyk, „obmacywanie”, ale również natarczywe spojrzenia, „żarty” o podtekście erotycznym, komentarze na temat wyglądu i ubioru, dwuznaczne gesty, propozycje seksualne, erotyczne aluzje, odnoszące się do płci komentarze na temat uzdolnień lub ich braku, wywieszanie we wspólnych miejscach pracy (pokojach biurowych, halach produkcyjnych) zdjęć czy plakatów przedstawiających akty kobiece lub męskie. Warto pamiętać, że molestowanie może być także psychiczne (poprzez słowa), kiedy jesteśmy dręczeni wypowiedziami, stwierdzeniami, bądź niestosownymi uwagami o charakterze seksualnym lub odnoszącym się do płci.
– W nas tkwi przekonanie, że to jest niepoważne. Osoby zawodowo zajmujące się tą tematyką pytane są często, czy granica między flirtem, rubasznym żartem a molestowaniem w ogóle istnieje? Gdzie leży? – mówi dr Roszak. – To dla wielu osób trudne do zrozumienia, ale granica ta jest kwestią indywidualną i leży dokładnie tam, gdzie zaczynamy się czuć niekomfortowo, gdy czyjeś słowo lub dotyk są przez nas niechciane. Decydenci często tego nie rozumieją. Trudno się dziwić. Oni też zostali wychowani w kulturze, w której tego typu zachowania niestety uchodzą za normalne – dodaje.
W tej samej kulturze wychowane zostały ofiary.
Sprawiedliwość
Nie ma wielu badań dotyczących rozmiarów zjawiska molestowania seksualnego. W tych przeprowadzonych przez CBOS w 2007 r. (późniejszych nie ma) ponad jedna piąta badanych – pracujących i uczących się – przyznała, że spotkała się z jakąś formą molestowania seksualnego. Głośne seksafery: Samoobrony, prezydenta Olsztyna, wicestarosty częstochowskiego – to zaledwie ułamek promila spraw, które dzieją się u nas każdego dnia. Można przypuszczać, że skala zjawiska jest znacznie większa, niż podają statystyki. Potwierdzają to światowe i europejskie dane: według raportu Światowej Organizacji Pracy (ILO) od 40 do 90 proc. kobiet doświadcza molestowania w ciągu swojego życia zawodowego, z kolei raport Sekretarza Generalnego ONZ podaje, że w Europie którejś z form molestowania seksualnego w miejscu pracy doświadcza od 40 do 50 proc. kobiet.
W sporej, znanej firmie „to” trwa od paru lat. Firma poza centralą ma wiele oddziałów lokalnych. W każdym z nich rządzi regionalna szefowa. Tak, w większości są to kobiety. Minęło trochę czasu, zanim zrozumiały, że w przypadku każdej z nich mechanizm był dokładnie taki sam: główny szef wpadał na inspekcję (zazwyczaj dwudniową, bo przecież nie będzie się po nocy tłukł samochodem do Warszawy), parę godzin spędzał ze swą lokalną przedstawicielką, analizując dokumenty i wyniki finansowe filii, często w miłej atmosferze podkreślania zasług szefowej oraz zalet jej ciała, padały komplementy i dwuznaczne, dowcipne w jego mniemaniu uwagi, potem – propozycja wspólnej kolacji i kontynuowanie rozmów w bardziej sprzyjającej atmosferze hotelowej restauracji.
Ta, która odmówiła, szybko przestawała być świetnym kierownikiem filii, stawała się słabym pracownikiem. Zamiast pochwał zaczynały się krytyczne uwagi, groźby zwolnienia. Za nieudolność, rzecz jasna, przecież nie za odmowę wejścia w jednoznacznie bliskie relacje z szefem. Po nieudanych zalotach zaczynał się bowiem etap mobbingu, zwykle skutecznego. One bały się, że utracą dobrą pracę, on czuł się bezkarny. W takiej sytuacji znalazło się kilka z nich. Jedna wylądowała na zwolnieniu psychiatrycznym. Wtedy dopiero zaczęły ze sobą rozmawiać i zdecydowały się pójść z tym problemem do szefów szefa. Co zrobią przełożeni? Nie wiadomo jeszcze, ale coś zrobić muszą, bo dostali oficjalne zawiadomienie o przestępstwie.
Szefowe miały opowiedzieć mi swoją historię. Obiecałam anonimowość. One naradzały się z prawnikiem.
Na parę godzin przed rozmową wycofały się. Podobno prawnik im doradził, żeby „nie chodzić z tym do prasy”. Typowe. Większość ofiar molestowania seksualnego wstydzi się, czuje strach przed ujawnieniem. Bo w opinii społecznej to one są winne, w najlepszym przypadku współwinne.
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" dostępny również w wersji do słuchania .
Poseł Hofman w telewizji powiedział o naszych ekspertkach: „lewicowe działaczki, czasami bardzo skrajnie lewicowych organizacji, które wykorzystały ten moment, aby zaatakować drugą stronę”. Nie, panie pośle. One nie przypuściły ataku politycznego na prawicę, tylko przedstawiły stan prawny i nazwały zachowanie pana i pana kolegów po imieniu. Dziwne, że pański pracodawca, czyli partia Prawo i Sprawiedliwość, aż tak nie przeszkoliła Pana w kwestiach prawa i sprawiedliwości. Nadrabiam więc ten błąd.
Prawo
Molestowanie seksualne to przejaw dyskryminacji ze względu na płeć. Zgodnie z definicją, jest nim „każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery; na zachowanie to mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy” – czytamy w Kodeksie Pracy.
– Stosunek do molestowania seksualnego i innych drażliwych społecznie kwestii kształtuje też, a może przede wszystkim, grono tych ludzi, którzy nie tylko tworzą prawo, ale też wpływają na opinię publiczną – mówi dr Joanna Roszak, psycholożka z SWPS. – Oni mają potężny i niestety często negatywny wpływ, bo ich słowa i zachowania trafiają w powszechne przekonania tak zwanych zwykłych ludzi. Gdy tak mówi ktoś znany, pokazywany w mediach, istotny społecznie, to ugruntowuje negatywny lub przynajmniej niepoważny odbiór tego zjawiska. Sprawia, że większość decydentów i przeciętnych obywateli nic z problemem nie robi – podkreśla. W ten sposób pogłębia się w społeczeństwie przekonanie, że coś takiego jak molestowanie werbalne nie istnieje, jest tylko przejawem przewrażliwienia niektórych kobiet. Prawo mówi jednak wyraźnie, że na molestowanie seksualne mogą składać się nie tylko niepożądany kontakt fizyczny, niechciany dotyk, „obmacywanie”, ale również natarczywe spojrzenia, „żarty” o podtekście erotycznym, komentarze na temat wyglądu i ubioru, dwuznaczne gesty, propozycje seksualne, erotyczne aluzje, odnoszące się do płci komentarze na temat uzdolnień lub ich braku, wywieszanie we wspólnych miejscach pracy (pokojach biurowych, halach produkcyjnych) zdjęć czy plakatów przedstawiających akty kobiece lub męskie. Warto pamiętać, że molestowanie może być także psychiczne (poprzez słowa), kiedy jesteśmy dręczeni wypowiedziami, stwierdzeniami, bądź niestosownymi uwagami o charakterze seksualnym lub odnoszącym się do płci.
– W nas tkwi przekonanie, że to jest niepoważne. Osoby zawodowo zajmujące się tą tematyką pytane są często, czy granica między flirtem, rubasznym żartem a molestowaniem w ogóle istnieje? Gdzie leży? – mówi dr Roszak. – To dla wielu osób trudne do zrozumienia, ale granica ta jest kwestią indywidualną i leży dokładnie tam, gdzie zaczynamy się czuć niekomfortowo, gdy czyjeś słowo lub dotyk są przez nas niechciane. Decydenci często tego nie rozumieją. Trudno się dziwić. Oni też zostali wychowani w kulturze, w której tego typu zachowania niestety uchodzą za normalne – dodaje.
W tej samej kulturze wychowane zostały ofiary.
Sprawiedliwość
Nie ma wielu badań dotyczących rozmiarów zjawiska molestowania seksualnego. W tych przeprowadzonych przez CBOS w 2007 r. (późniejszych nie ma) ponad jedna piąta badanych – pracujących i uczących się – przyznała, że spotkała się z jakąś formą molestowania seksualnego. Głośne seksafery: Samoobrony, prezydenta Olsztyna, wicestarosty częstochowskiego – to zaledwie ułamek promila spraw, które dzieją się u nas każdego dnia. Można przypuszczać, że skala zjawiska jest znacznie większa, niż podają statystyki. Potwierdzają to światowe i europejskie dane: według raportu Światowej Organizacji Pracy (ILO) od 40 do 90 proc. kobiet doświadcza molestowania w ciągu swojego życia zawodowego, z kolei raport Sekretarza Generalnego ONZ podaje, że w Europie którejś z form molestowania seksualnego w miejscu pracy doświadcza od 40 do 50 proc. kobiet.
W sporej, znanej firmie „to” trwa od paru lat. Firma poza centralą ma wiele oddziałów lokalnych. W każdym z nich rządzi regionalna szefowa. Tak, w większości są to kobiety. Minęło trochę czasu, zanim zrozumiały, że w przypadku każdej z nich mechanizm był dokładnie taki sam: główny szef wpadał na inspekcję (zazwyczaj dwudniową, bo przecież nie będzie się po nocy tłukł samochodem do Warszawy), parę godzin spędzał ze swą lokalną przedstawicielką, analizując dokumenty i wyniki finansowe filii, często w miłej atmosferze podkreślania zasług szefowej oraz zalet jej ciała, padały komplementy i dwuznaczne, dowcipne w jego mniemaniu uwagi, potem – propozycja wspólnej kolacji i kontynuowanie rozmów w bardziej sprzyjającej atmosferze hotelowej restauracji.
Ta, która odmówiła, szybko przestawała być świetnym kierownikiem filii, stawała się słabym pracownikiem. Zamiast pochwał zaczynały się krytyczne uwagi, groźby zwolnienia. Za nieudolność, rzecz jasna, przecież nie za odmowę wejścia w jednoznacznie bliskie relacje z szefem. Po nieudanych zalotach zaczynał się bowiem etap mobbingu, zwykle skutecznego. One bały się, że utracą dobrą pracę, on czuł się bezkarny. W takiej sytuacji znalazło się kilka z nich. Jedna wylądowała na zwolnieniu psychiatrycznym. Wtedy dopiero zaczęły ze sobą rozmawiać i zdecydowały się pójść z tym problemem do szefów szefa. Co zrobią przełożeni? Nie wiadomo jeszcze, ale coś zrobić muszą, bo dostali oficjalne zawiadomienie o przestępstwie.
Szefowe miały opowiedzieć mi swoją historię. Obiecałam anonimowość. One naradzały się z prawnikiem.
Na parę godzin przed rozmową wycofały się. Podobno prawnik im doradził, żeby „nie chodzić z tym do prasy”. Typowe. Większość ofiar molestowania seksualnego wstydzi się, czuje strach przed ujawnieniem. Bo w opinii społecznej to one są winne, w najlepszym przypadku współwinne.
Cały tekst w najnowszym numerze Tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" dostępny również w wersji do słuchania .