"Zacharski nie był dobrze przygotowany do szpiegowania w Ameryce"
Do Polski po 17 latach nieobecności wraca gen. Marian Zacharski. Przyjeżdża w tym tygodniu i będzie promował dwie swoje nowe książki. Jest pan złego zdania o jego osiągnięciach. Podważa pan sukces, którym było zwerbowanie Williama Bella, mającego dostęp do tajemnic zbrojeniowych USA? Zwerbowanie tego inżyniera w Kalifornii w 1977 r. jest uznawane za jeden z największych sukcesów polskiego wywiadu.
Vincent Severski : To był sukces, z całą pewnością! Jest ogromna rola Zacharskiego w tej sprawie i nikt mu tego nie odbiera. Natomiast sprawa Bella nie jest klasycznym werbunkiem agenturalnym.
Dlaczego?
Bo Bell do końca nie wiedział, dla kogo pracuje. Zacharski nie ujawnił mu się przecież jako przedstawiciel polskiego wywiadu.
I co to za problem? Werbowanie pod obcą flagą, niemówienie wszystkiego wprost jest przecież w wywiadzie normą!
Zacharski występował jako Polak. Agent musi przekazywać informacje obcemu wywiadowi świadomie. Ta świadomość Bella była co najmniej wątpliwa.
Najważniejszy jest cel: uzyskanie materiałów.
Zgoda. Dlatego zwerbowanie Bella było bardzo dużym sukcesem. Pamiętajcie, że te sprawę Zacharski prowadził tylko w początkowym okresie, a potem ona była kierowana z centrali. Potem Bell spotykał się z oficerami z centrali wywiadu na terenie Europy.
Ale kontakty między Zacharskim a Bellem w Ameryce były kontynuowane. I skończyły się nakryciem przez FBI najpierw Bella, potem Zacharskiego.
Zacharski odgrywał nadal ważną rolę w tym kontakcie, ale materiały od Bella były odbierane przez inne osoby. Problem polega na tym, że Zacharski nie był dobrze przeszkolony do wykonywania tego zadania. I popełnił kilka błędów, które mogły przyczynić się do wpadki.
O jakich błędach pan mówi?
Prowokowanie obserwacji FBI. Sam mówił, że któregoś razu podszedł do agentów FBI siedzących w aucie i im coś nagadał. On był przez FBI prowadzony „po japońsku”, jak to się mówi w naszym slangu. To znaczy, że obserwacja jeździła za nim zderzak w zderzak. Niewinny człowiek idzie w takiej sytuacji do szeryfa i mówi: „Jacyś faceci za mną jeżdżą, proszę mi pomóc, bo nie wiem, co mogą mi zrobić”. Tak trzeba było robić.
Jest taka teza, że Zacharski jechał do Ameryki już jako oficer…
Nie był oficerem. Z tego, co wiem, „ukadrowiony” został dopiero, gdy siedział w więzieniu w USA. Przed wyjazdem do Stanów przeszedł standardowe przeszkolenie, jakie robiło się „kaowcowi”…
...czyli kontaktowi operacyjnemu.
Tak, to jest przeszkolenie w stylu: uważaj na to, zwróć uwagę na tamto, podstawy. Nie był przeszkolonym oficerem, nie potrafił wykrywać obserwacji. Takich rzeczy uczysz się miesiącami, non stop. On przez to nie przeszedł.
Co pan sądzi na temat takiej tezy, że Amerykanie wyłapali na pewnym etapie istotę relacji między Bellem i Zacharskim. A następnie faszerowali Bella lekko spreparowanymi materiałami na temat najnowszych technologii wojskowych. Wszystko po to, by wprowadzać Sowietów w błąd.
Jest wielu zwolenników tej teorii w naszym środowisku, czyli wśród oficerów, ale też wśród znawców polityki rozbrojeniowej. Nie zdziwiłbym się. To by się komponowało z programem inspirowania i dezinformowania Rosjan w sprawach zbrojeniowych, który Amerykanie prowadzili. Wojny gwiezdne, broń neutronowa. Pamiętacie to dobrze. Chodziło o to, żeby wciągać Rosjan w kosztowny wyścig zbrojeń, który skończył się upadkiem ZSRR. Oczywiście w tym nie byłoby żadnej winy Zacharskiego. Podparciem takiej hipotezy jest to, że Amerykanie w sprawie Zacharskiego zachowywali się dość dziwnie.
Co to znaczy?
FBI dość szybko objęło go „opieką”. Długo pozwalali sobie na jego działalność. Zaufajcie mi, że dla FBI wyłapanie, z kim kontaktuje się Zacharski, to nie byłby duży problem.
Cała rozmowa Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego z Vincentem Severskim w najnowszym (42/2013) numerze tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .