Kirkuk wzięty
"Świętują to, co zdaje się być upadkiem Kirkuku" - podała Dumeetha Luthra z BBC.
Potwierdza to także agencja AFP, powołując się na świadków. Według telewizji Sky News, oddziały weszły do Kirkuku od południa i zachodu.
"Panuje tam chaos. Kurdyjscy żołnierze twierdzą, że mają kontrolę nad całym miastem i że jest tylko parę punktów oporu zorganizowanego przez członków partii Baas. Wydaje się, że weszli do miasta bez żadnego problemu" - tłumaczy korespondentka BBC.
Kirkuk to najważnieszy północnoiracki ośrodek przemysłu naftowego.
Wkroczenie Kurdów do Kirkuku poprzedziły amerykańskie naloty i ostrzał artyleryjski. Bombardowane były również Mosul i położone dalej na południe w kierunku Bagdadu rodzinne miasto Saddama Husajna - Tikrit.
Wcześniej w nocy ze środy na czwartek zajęte zostały też dwie miejscowości pod Kirkukiem - Machmur i Altun Kupri. Według BBC, obie poddały się Kurdom i Amerykanom niemal bez walki.
Oddziały kurdyjskie przejęły też kontrolę nad miastem Chanakin na północny wschód od Bagdadu tuż przy granicy z Iranem. Z miasta wycofały się siły irackie - podał Reuter, cytując wysokich przedstawicieli Kurdów.
Informację taką podał Jutiar Nuri z Patriotycznej Unii Kurdystanu, która do tej pory kontrolowała już ziemie na północ od Chanakinu. Powołał się na kurdyjskiego dowódcę Bakhtiara Hekmata Mohammada Karima, który telefonował do niego z zajętego miasta.
Dalej na południe i wschód Iraku amerykańskie siły zajęły miejscowość Amarah, w pobliżu granicy z Iranem, w której znajduje się ważna baza armii irackiej. Jednocześnie nadeszły doniesienia o postępach oddziałów kurdyjskich, posuwających się na północny zachód w stronę Mosulu.
Od środy siły koalicji kontrolują stolicę Iraku - Bagdad. Dotychczasowy reżimowy aparat władzy Saddama Husajna najprawdopodobniej nie panuje już nad sytuacją. - To w zasadzie koniec wojny. Pozostało tylko ostateczne rozgromienie i rozbrojenie małych, niewiele znaczących grup zwolenników Saddama - uważa amerykańskie dowództwo.
***
Z wkroczenia Kurdów do Kirkuku niezadowolona jest Turcja, która obawia się, że mogą oni wykorzystać kontrolę nad tym miastem do stworzenia bazy finansowej dla powołania niepodległego państwa kurdyjskiego, dzięki znajdującej się w tym regionie ropie.
W pobliżu granicy turecko-irackiej zgromadzone są już znaczne siły tureckie. Turcja zapowiedziała, że wkroczy do Iraku, jeśli uzna, że zagrożone są jej interesy. W czwartek turecki premier Recep Tayyip Erdogan po raz drugi w ciągu dwóch dni ostrzegł Waszyngton przed wykorzystaniem kurdyjskich sił do ataku na Mosul i Kirkuk lub użyciem ich w charakterze sił okupacyjnych w tych miastach - poinformował w czwartek amerykański ośrodek badawczy Stratfor. W przeciwnym wypadku armia turecka wkroczy do północnego Iraku.
Ostrzeżenie takie zawiera zawiera nota dyplomatyczna, przekazana w środę amerykańskiemu Departamentowi Stanu.
"Erdogan zdecydował się na wystosowanie noty właśnie teraz, dlatego, że nabrał przekonania, iż Waszyngton nie dotrzyma obietnic (nieangażowania Kurdów do ataku na miasta) i planuje taki atak w najbliższych dwóch dniach" - napisał zwykle dobrze poinformowany Stratfor. Czwartkowe wydarzenia zdają się potwierdzać obawy Ankary.
Stosunki Waszyngtonu z Ankarą są napięte w związku z niewyrażeniem zgody przez parlament Turcji na przemarsz 62 tys. żołnierzy przez tureckie terytorium. Amerykanie chcieli z pomocą Turcji otworzyć od północy Iraku tzw. drugi front. em, pap
Czytaj też: Koniec wojny