Kozłowska-Rajewicz: Gender to nie koniec cywilizacji
Dodano:
- Nie rozumiem histerii związanej z wprowadzaniem programu równościowego. Gender to równouprawnienie, a nie program przerabiania chłopców na dziewczynki - powiedziała minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.
- Gender to studia nad równością płci, w polityce - to równouprawnienie, a nie program zrównania płci w ich biologicznych cechach, przerabiania chłopców na dziewczynki. Ten atak antygenderystów z wymyśloną historią o przebieraniu to kompletne nieporozumienie – mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Jej zdaniem polskie kobiety odbierają najniższe emerytury, "spędzają jesień życia w biedzie i samotności”.
- Chciałabym, aby polityka równościowa była stawiana coraz wyżej na agendzie politycznej, bo to służy rodzinie, a tymczasem ta pseudoafera genderowa sprawiła, że równouprawnienie uznano za zgniliznę gorszą od nazizmu, podkład pod pedofilię. Tak powiedział ks. Oko - że "programy gender piszą pedofile" – powiedziała Kozłowska-Rajewicz.
Pytana o aferę, związaną z dokumentem Światowej Organizacji Zdrowia o edukacji seksualnej, powiedziała: - Jeśli WHO napisała dokument, bazując na doświadczeniu międzynarodowych ekspertów, to nie po to, aby "promować masturbację", tylko opisać zjawiska, które istnieją. Masturbacja wśród dzieci, nawet w wieku przedszkolnym, się zdarza. Jest to jakiś problem. Istnieją zjawiska związane z poznawaniem swojego ciała i lepiej o tym z dziećmi rozmawiać, niż udawać, że nic się nie dzieje, zostawiać je z tym problemem sam na sam.
Kozłowska-Rajewicz dodała, że nie słyszała aby w programach unijnych były wykorzystywane te standardy WHO. - Nie słyszałam o tym. Nawet nie byłam na konferencji WHO, ale mimo to zostałam oskarżona przez fundację Mama i Tata, że chcę promować w przedszkolach jakieś seksboksy. - Ale ks. Oko uparcie twierdził, że rząd wprowadza to w Polsce. Absurd. Trudno walczyć z tak nieuczciwym postawieniem sprawy, szczególnie przez osobę duchowną – skomentowała minister.
Wyborcza.pl, TK
Jej zdaniem polskie kobiety odbierają najniższe emerytury, "spędzają jesień życia w biedzie i samotności”.
- Chciałabym, aby polityka równościowa była stawiana coraz wyżej na agendzie politycznej, bo to służy rodzinie, a tymczasem ta pseudoafera genderowa sprawiła, że równouprawnienie uznano za zgniliznę gorszą od nazizmu, podkład pod pedofilię. Tak powiedział ks. Oko - że "programy gender piszą pedofile" – powiedziała Kozłowska-Rajewicz.
Pytana o aferę, związaną z dokumentem Światowej Organizacji Zdrowia o edukacji seksualnej, powiedziała: - Jeśli WHO napisała dokument, bazując na doświadczeniu międzynarodowych ekspertów, to nie po to, aby "promować masturbację", tylko opisać zjawiska, które istnieją. Masturbacja wśród dzieci, nawet w wieku przedszkolnym, się zdarza. Jest to jakiś problem. Istnieją zjawiska związane z poznawaniem swojego ciała i lepiej o tym z dziećmi rozmawiać, niż udawać, że nic się nie dzieje, zostawiać je z tym problemem sam na sam.
Kozłowska-Rajewicz dodała, że nie słyszała aby w programach unijnych były wykorzystywane te standardy WHO. - Nie słyszałam o tym. Nawet nie byłam na konferencji WHO, ale mimo to zostałam oskarżona przez fundację Mama i Tata, że chcę promować w przedszkolach jakieś seksboksy. - Ale ks. Oko uparcie twierdził, że rząd wprowadza to w Polsce. Absurd. Trudno walczyć z tak nieuczciwym postawieniem sprawy, szczególnie przez osobę duchowną – skomentowała minister.
Wyborcza.pl, TK