Europosłowie to elita elit? "Hona” trzeba sobie wylatać
Dodano:
Płyta lotniska we Frankfurcie. Ląduje samolot z polskimi europosłami. Chwilę później podjeżdża czarna limuzyna, żeby przewieźć kilku z nich do "hon lounge”. To specjalna strefa dla VIP-ów – z open barem, wykwintnym jedzeniem i cygarami. Można się zrelaksować, a przede wszystkim – poczuć elitą elit. To wszystko dzięki ekskluzywnej czarnej karcie linii lotniczych zwanej potocznie przez posłów "honem”.
"Hona” trzeba sobie wylatać (nabić odpowiednią liczbę punktów na trasach lotniczych). To ambicja świeżo upieczonych europarlamentarzystów. Co bardziej zdeterminowani nie wahają się zamienić nawet bezpośredniego lotu do Warszawy na lot z przesiadką np. we Frankfurcie, co pozwala nabić więcej punktów. Taką kartę ma już dziś większość polskich deputowanych.
Mają też własne wypróbowane ścieżki i miejsca. Najsłynniejsza na "polskiej mapie” w Brukseli jest restauracja prowadzona przez panią Basię tuż przy gmachu PE. Tam od zawsze stołują się polscy europosłowie. – Można się najeść schabowym, przychodzą starzy bywalcy i wycieczki – przyznaje europoseł SLD Bogusław Liberadzki. Czasem zamawia tam też catering do swojego biura na spotkania z przedstawicielami różnych instytucji: – Wędzona kiełbasa, pierogi i butelka wódki w coolerze. To zawsze dobrze działa na takie rozmowy, a przy okazji jest dobrą promocją polskiej kuchni. Pomaga przeforsować poprawki – żartuje europoseł. Na poważniejsze kolacje Polacy wybierają raczej Chez Léon na starówce niedaleko Grand Place. Albo Fossille, gdzie lubił bywać prof. Geremek. Czasem można też podjeść na licznych bankietach. W Brukseli i Strasburgu kwitnie życie towarzyskie.
Kiedy lecą do Strasburga, polscy europosłowie wybierają zwłaszcza dwa hotele: nieco tańszy Napoleon lub Les Alizés z basenem. Napoleon należy do Serba, na dole stoi duży stół, gdzie przy rakii odbywają się imprezy ponad podziałami. – Imprezy? Ależ to jedna notoryczna impreza – precyzuje jeden z eurodeputowanych. Śpiewa Cymański, na gitarach akompaniują Kurski i Wojciechowski. W tym hotelu przez długi czas w jednym pokoju sypiali Jacek Protasiewicz i Tadeusz Zwiefka z PO, dostarczając kolegom wdzięcznego tematu do docinków.
W drugim hotelu najciekawszym posiłkiem bywa śniadanie. Z sali restauracyjnej przez wielką szybę widać basen. – Przy śniadaniu zawsze można zaobserwować dwóch pływaków. To Marek Migalski i Michał Kamiński. Jeden pływa poziomo, drugi pionowo, bo cały czas chodzi w tę i z powrotem – ironizuje jeden z bywalców. Miejscem towarzyskich spotkań jest też brukselski dom europosła PO Krzysztofa Liska. Na ostatnich urodzinach bawiła się tam większość polskich deputowanych, od Wojciecha Olejniczaka po Jacka Kurskiego. Wpadł nawet bramkarz Jerzy Dudek.
Więcej o tym, jak żyją europosłowie w najnowszym numerze Tygodnika WPROST.
Mają też własne wypróbowane ścieżki i miejsca. Najsłynniejsza na "polskiej mapie” w Brukseli jest restauracja prowadzona przez panią Basię tuż przy gmachu PE. Tam od zawsze stołują się polscy europosłowie. – Można się najeść schabowym, przychodzą starzy bywalcy i wycieczki – przyznaje europoseł SLD Bogusław Liberadzki. Czasem zamawia tam też catering do swojego biura na spotkania z przedstawicielami różnych instytucji: – Wędzona kiełbasa, pierogi i butelka wódki w coolerze. To zawsze dobrze działa na takie rozmowy, a przy okazji jest dobrą promocją polskiej kuchni. Pomaga przeforsować poprawki – żartuje europoseł. Na poważniejsze kolacje Polacy wybierają raczej Chez Léon na starówce niedaleko Grand Place. Albo Fossille, gdzie lubił bywać prof. Geremek. Czasem można też podjeść na licznych bankietach. W Brukseli i Strasburgu kwitnie życie towarzyskie.
Kiedy lecą do Strasburga, polscy europosłowie wybierają zwłaszcza dwa hotele: nieco tańszy Napoleon lub Les Alizés z basenem. Napoleon należy do Serba, na dole stoi duży stół, gdzie przy rakii odbywają się imprezy ponad podziałami. – Imprezy? Ależ to jedna notoryczna impreza – precyzuje jeden z eurodeputowanych. Śpiewa Cymański, na gitarach akompaniują Kurski i Wojciechowski. W tym hotelu przez długi czas w jednym pokoju sypiali Jacek Protasiewicz i Tadeusz Zwiefka z PO, dostarczając kolegom wdzięcznego tematu do docinków.
W drugim hotelu najciekawszym posiłkiem bywa śniadanie. Z sali restauracyjnej przez wielką szybę widać basen. – Przy śniadaniu zawsze można zaobserwować dwóch pływaków. To Marek Migalski i Michał Kamiński. Jeden pływa poziomo, drugi pionowo, bo cały czas chodzi w tę i z powrotem – ironizuje jeden z bywalców. Miejscem towarzyskich spotkań jest też brukselski dom europosła PO Krzysztofa Liska. Na ostatnich urodzinach bawiła się tam większość polskich deputowanych, od Wojciecha Olejniczaka po Jacka Kurskiego. Wpadł nawet bramkarz Jerzy Dudek.
Więcej o tym, jak żyją europosłowie w najnowszym numerze Tygodnika WPROST.