Bolesne porody - błędy lekarskie bez konsekwencji

Dodano:
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
W dobrze wyposażonych nowoczesnych szpitalach proste porody kończą się tragiczne. A lekarze, którzy do tego doprowadzają, nie ponoszą żadnych konsekwencji.
Wojewódzki szpital we Włocławku. Na oddział przyjeżdża kobieta w ósmym miesiącu ciąży. Ciąża jest podwyższonego ryzyka, po pierwsze dlatego, że jest bliźniacza. Po drugie, bo u matki stwierdzono cukrzycę ciążową. Badanie wykazuje problemy z ciśnieniem dzieci. Lekarka przyjmująca pacjentkę mówi o koniecznym cesarskim cięciu, ale ponieważ nie ma nikogo, kto mógłby je wykonać, przyjmuje ciężarną na oddział i zapisuje na zabieg na dzień następny. Nie robi badania USG. Dwie godziny później kolejne badanie wykazuje, że u dzieci nie da się wyczuć pulsu, że nie da się ich uratować. Lekarza, który mógłby wykonać cesarkę nadal nie ma. Pacjentka czeka na niego kolejne siedem godzin. Bez informacji co się stało. Za to ze świadomością, że dzieci, o które starali się z mężem pięć lat, nie żyją.

Takich spraw w Polsce jest mnóstwo. Rok rocznie trafiają na biurko Rzecznika Praw Obywatelskich  – Sprawy związane z porodami to 37 proc. wszystkich trafiających do nas skarg – mówi Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Primum Non Nocere, wpierającego ofiary błędów lekarskich. Większość kończy się umorzeniem. Te, które udaje się doprowadzić do końca to w 80 proc. postępowania cywilne o odszkodowania. Te wypłaca szpital, a lekarze, którzy popełnili błędy nie ponoszą żadnych konsekwencji.

Tym razem nagłośniona medialnie tragedia państwa Szydłowskich z Włocławka wyzwoliła doraźną reakcję niemal wszystkich instytucji państwowych. Niewidoczny dotąd minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz, z dnia na dzień objął szpital kontrolą NFZ i NIK oraz zaapelował do dyrektora placówki o zawieszenie w obowiązkach zawodowych ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego. Mimo, że sprawa nie dotarła jeszcze do Rzecznika Praw Obywatelskich, Teresa Lipowicz już ją monitoruje. Po raz kolejny poruszono kwestię koniecznej zmiany przepisów, pozwalającej pacjentom na efektywniejsze dochodzenie praw. Tyle, że takich i podobnych działań było już wiele. 23 września 2010 r. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące opieki i postępowania z ciężarnymi i rodzącymi. Zresztą było ono powtórką ustaleń, które w 2008 r. lekarze rozpisali wewnętrznie sami dla siebie. Ani jedna ani druga regulacja nie poprawiła sytuacji pacjentów ani nie ograniczyła występowania tragicznych zajść w placówkach służby zdrowia.

Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a .
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...