W Prudniku straszą Europą
"Ci, którzy rządzą, nie dopuszczają innych do mediów i dają nam 10 minut na powiedzenie prawdy o UE. Ta prawda zawarta na kilku tysiącach stron traktatu to jest traktat hańby narodowej. Ten traktat uczyni z naszych mieszkańców obywateli drugiej albo trzeciej kategorii" - powiedział Bogdan Pęk z Ligi Polskich Rodzin.
Jego zdaniem, politycy partii proeuropejskich tworzą "towarzystwo chcące wpędzić Polaków do Unii Europejskiej" i ukrywają wiele ważnych informacji na temat członkostwa. "Mówią, że Unia ożywi gospodarkę, a nie mówią o unijnych certyfikatach jakości, bez których wiele firm padnie. Ceny będą europejskie, a płace polskie" - straszył Pęk.
W tym czasie kilkudziesięciu sympatyków LPR stojących pod sceną wznosiło okrzyki "Polska - tak, Unia - nie" i "Niech żyje wolna i suwerenna Polska". Gdy nastąpiła awaria nagłośnienia podczas prezentacji LPR, jej politycy i sympatycy skwitowali to głośnymi okrzykami "cenzura". Po jej usunięciu Zygmunt Wrzodak zaapelował do mieszkańców Prudnika o "wygranie" referendum. Prezentację LPR zakończyło odśpiewanie Roty. "Warunki, jakie wynegocjował z Unią Europejską rząd Millera, są katastrofalne. W Unii będziemy żyli w jeszcze większym zacofaniu i upokorzeniu niż to, jakie dziś zgotował nam Miller i SLD. Zrobimy wszystko, by Polska wróciła do Polaków, żeby Śląsk Opolski był zawsze polski" - wtórował członkom LPR Antoni Macierewicz z Ruchu Katolicko-Narodowego.
Zdaniem posła Jerzego Czerwińskiego z RKN, Unia Europejska to narzędzie polityki Niemiec. "Po wejściu do Unii będziemy nomadami, poszukującymi mało popłatnej pracy na Zachodzie. Nie chcę, by moje dzieci były parobkami u niemieckiego bauera" - oświadczył.
"Polskę czeka w Unii zagłada gospodarcza i polityczna. Nie widzę i nie słyszę szlochu, a umiera nasza matka. Euronaganiacze chcą naszej matce wyrwać zagłówek spod głowy, uśmiercić ją i podzielić się jej dorobkiem" - uderzył w patetyczny ton katowicki działacz Samoobrony Tadeusz Mazanek.
Poglądy członków Unii Polityki Realnej na integrację prezentował jej lider Janusz Korwin Mikke. "Na razie dostajemy pieniądze z Unii, bo chce nas przekupić. Jeśli chcemy je dalej dostawać, nie wchodźmy do Unii. Pieniądze daje się narzeczonej, nie żonie".
Inny charakter miała prezentacja Polskiego Stronnictwa Ludowego, w imieniu którego wystąpił opolski polityk tej partii Zbigniew Figas. "Idąc w czerwcu na referendum, możemy decydować, w jakich warunkach przyjdzie nam funkcjonować w najbliższych latach" - powiedział Figas.
Nikt nie podejmie za Polaków tej trudnej i odpowiedzialnej decyzji. "Nikt nie odpowie za nas na pytanie: +jeśli do Unii nie, to gdzie+?" - podsumował polityk PSL.
Prezentację Platformy Obywatelskiej zakłócali młodzi sympatycy LPR, wołając m.in. "Do domu", "Złodzieje", "Czas się skończył".
"Zostaniecie lekarzami, którzy dokonają aborcji unijnej narodowi. Uznajecie za nich, że nie będą mogli nigdy skorzystać z owoców integracji UE. Oglądając spektakl, jaki państwo prezentujecie, i słuchając posła Pęka - opadają ręce. Co w was jest takiego strasznego, że tak potwornie nienawidzicie Unii?" - pytał poseł Leszek Korzeniowski (PO).
"Niczego nie tracimy wchodząc do Unii Europejskiej, możemy zachować swoją tradycję, narodową wiarę. Jeżeli jesteście katolikami, to zapytam, co mówi ws. integracji Episkopat? Jest wielka, dziejowa szansa być członkiem wspólnoty europejskiej, nie tracąc wiary i tradycji. Życzę, żebyście byli beneficjentami wejścia Polski do UE" - powiedział prezydent Opola Ryszard Zembaczyński (PO).
"Nigdy jako Polska nie mieliśmy takiej szansy. Głosujmy na +tak+" - przekonywał przewodniczący Rady Wojewódzkiej Unii Pracy w Opolu, Krzysztof Wiecheć.
Wystąpienie członków Unii Pracy zakłócili - jak inne przemówienia zwolenników integracji - członkowie Ligi Polskich Rodzin. Wymachiwali flagami z napisem "Nie UE" i skandowali "Czerwoni oszuści", "Targowica", "Unia Pracy to łajdacy", "Kto wam płaci" "Nie chcę Unii, nie chcę Pola".
Przedstawicielom Unii Pracy na scenie towarzyszyły rodziny, dzieci i członkowie młodzieżówki tej partii. Mówili o tym, że UE zapewni dodatkowe miejsca pracy, rynek dla polskich produktów oraz możliwość swobodnego przemieszczania.
W imieniu SLD do głosowania na "tak" w prareferendum namawiali mieszkańców Prudnika wojewoda opolski Elżbieta Rutkowska i sekretarz generalny SLD Marek Dyduch. "Polska jest biednym krajem, na wejściu do Unii możemy jedynie skorzystać. Nie my będziemy dopłacać, ale Unia będzie dopłacać do nas, byśmy nadrobili zaległości" - przekonywał Dyduch.
Poseł Michał Kamiński z Prawa i Sprawiedliwości przekonywał, by nie łączyć głosowania w sprawie Unii z poparciem dla rządu. "Dzień referendum jest zbyt ważny, by wtedy rozliczać rząd Leszka Millera. (...) Do UE bez Leszka Millera" - nawoływał.
Senator Olga Krzyżanowska z Unii Wolności przede wszystkim zachęcała, by w ogóle wziąć udział w głosowaniu, bez względu na to, czy zagłosujemy za czy przeciw.
"Nie pozwólmy, by ktoś za nas decydował. Namawiam, by głosować na +tak+. Unia nie będzie ziemią obiecaną, ale jeśli tam nie wejdziemy, pozostaniemy na uboczu Europy. Nasi ojcowie, dziadkowie poświęcali dla Polski życie. My pójdźmy zagłosować" - apelowała.
Podczas jej wystąpienia senator Krzyżanowskiej zwolennicy LPR wołali m.in. "Martwa partia", "Złodzieje", "Pasożyty".
"Targowica" i "Czerwone szmaty" to najłagodniejsze epitety LPR kierowane pod adresem polityków SLD. Obok zwolenników LPR pod sceną stanęli członkowie młodzieżówki SLD, którzy starali się ich zagłuszyć skandowaniem hasła "Unia tak".
em, pap