Pedofil założył świetlicę dla dzieci

Dodano:
Skazany za pedofilię prowadził świetlicę dla dzieci (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Wszystko co robię, jest dla dobra dzieci - mówił przed aresztowaniem w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską". Nauczyciel, o którym mowa, w 2013 r. został prawomocnym wyrokiem skazany za pedofilię na 2 lata w zawieszeniu na 5 i dożywotni zakaz pracy nauczycielskiej oraz obowiązek terapii psychologicznej. Wkrótce potem prowadził założone przez siebie "centrum edukacji dla dzieci'. Sąd jednak uznał, że złamał on postanowienia warunkowego zwolnienia, bo... nie stawiał się na zasądzonej terapii.
Skazany trafił właśnie do więzienia. Ale powodem nie był kontakt z małoletnimi, a właśnie unikanie terapii  - Wszystko co robię, jest dla dobra dzieci - mówił przed aresztowaniem w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską".

 - Nauczyciel pod pozorem badań okresowych dotykał trzech 10-latków w miejsca intymne - relacjonuje Joanna Gołębiowska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

Wobec 27-latka zasądzono 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5, dożywotni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela i nakaz odbycia terapii seksualnej. Wyrok jest prawomocny.

W grudniu 2013 roku sąd ponownie zainteresował się skazanym, gdyż, jak się okazało, nie uczęszczał on na przymusową terapię. - Brzeski sąd ustalił również, że skazany prowadzi świetlicę. Nie było to naruszenie zakazu wykonywania zawodu - mówi Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu.

- To nawet nie jest szkoła, a zwykła działalność gospodarcza, więc nie mamy takiej mocy, by zamknąć czy skontrolować tę placówkę - tłumaczyła dla TVN24 Teodozja Świderska z kuratorium w Opolu. Dodała, że przepisów prawnych, na podstawie których można by zamknąć placówkę, jest niewiele. -  Jedyne, co moglibyśmy zrobić, to sprawdzić, czy centrum nie prowadzi nielegalnych zimowisk czy kolonii i na tej podstawie świetlicę zamknąć - wyjaśnia.

- Sąd nie mógł zakazać mu wykonywania wszystkich zawodów powiązanych z pracą z dziećmi. Musielibyśmy wyszczególnić, o jakie dokładnie chodzi, co jest niemal niemożliwe do zrobienia. Czasami po prostu trudno określić, gdzie jest granica - tłumaczył z kolei wcześniejszy wyrok sądu Marek Poteralski z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

Marcin W. w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską" odrzucał wszelkie zarzuty. - Nie łamię prawa, a wszystko, co robię, jest dla dobra dzieci - powiedział.

Pytany o to, czy rodzice, którymi dziećmi się zajmuje, wiedzą o wyroku sądu odpowiedział, że "nie muszą wiedzieć". 

Sąd uznał, że uchylanie się od terapii jest wystarczającym powodem, by odwiesić mężczyźnie karę. Dlatego w środę zarządzono doprowadzenie 27-latka do zakładu karnego.

 -We wtorek wieczorem przeczytałam o tym wyroku i nie mogłam spać. Przyjechałam tu, bo chciałam z nim porozmawiać - mówiła w rozmowie z opolską gazetą matka jednego z dzieci.


DK, TVN24


Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...