Kumplowi kontrakt załatwię
Dodano:
Dobry kolega przegrywa walkę o milionowy kontrakt w służbie zdrowia? Zmieńmy dla niego interpretację przepisów, wtedy wygra – taki skandaliczny patent zastosował szef Narodowego Funduszu Zdrowia.
Marcin Pakulski to jedna z najważniejszych postaci w systemie ochrony zdrowia. W grudniu zeszłego roku minister Bartosz Arłukowicz oddał w jego ręce stery Narodowego Funduszu Zdrowia. NFZ ma gigantyczny worek z publicznymi pieniędzmi do wydania – rocznie ponad 60 mld złotych. W lutym opisaliśmy, że CBA wskazywało Pakulskiego, jako osobę współodpowiedzialną za patologie w kontraktowaniu usług medycznych na Śląsku. Arłukowicz z przytupem odsunął swego faworyta ze stanowiska. Pracownik NFZ: „Ruch Arłukowicza to całkowita fikcja. Pakulski wrócił na stanowisko wiceszefa Funduszu do spraw medycznych. Co zabawne, nadzoruje też pion odpowiedzialny za kontrole”. Z kolejnych zebranych przez „Wprost” materiałów wynika, że te kontrole powinny na poważnie zająć się …Pakulskim. Pakulski jest zakolegowany z Piotrem Bednarskim z prywatnej kliniki Sanivitas z Zabrza.
Skąd to wiadomo? Choćby z tonu korespondencji mailowej między szefem kliniki a wspomnianym urzędnikiem. W lipcu 2012 Bednarski drogą mailową radzi Pakulskiemu, jaki powinien sobie kupić telefon. Poleca Blackberry, bo można w nim kodować i wysyłać wiadomości z pominięciem sieci komórkowej. Plusem jest też to, że Black Berry ma „bezpieczną pocztę mail – wyłącznie serwery w Kanadzie. (…) Są jeszcze smartfony BB, ale nie polecam ze względu na krótki czas pracy na baterii. Pozdrawiam. Piotrek”.
Styczeń 2013. Trwa konkurs na całonocną i świąteczną opiekę medyczną na terenie Zabrza. Do wzięcia jest 2,4 mln złotych. Jest problem. We wstępnej punktacji firma „Piotra” zajmuje drugie miejsce, czyli przegrywa kontrakt i potrzebna jest pomoc. Co decyduje o tej przegranej? Sanivitas nie ma lekarzy specjalistów na połowę godzin całonocnej i świątecznej opieki. Opowiada rozmówca ze śląskiego NFZ: „Przedstawiciele Sanivitasu stawiają w wątpliwość decyzje komisji konkursowej. Mówią, że komisja się myli, bo wcale nie chodzi o połowę godzin opieki medycznej dawanej przez specjalistów. Ale o to, żeby firma, w tym przypadku Sanivitas, połowę umów miała z lekarzami specjalistami. Reprezentanci Sanivitasu radzą członkom komisji, żeby spytać w centrali NFZ i tam tę interpretację potwierdzą. Przedstawicieli komisji konkursowej zatkało”. Dlaczego? Ponieważ od dwóch lat obowiązywała kompletnie inna interpretacja, narzucona przez centralę NFZ. Jaka? W kwietniu 2011 prezes NFZ zapis „nie mniej niż połowa lekarzy” jednoznacznie interpretował w ten sposób, że połowę czasu muszą dyżurować lekarze specjaliści. Wydał w tej sprawie nawet specjalne pismo datowane na 27 kwietnia 2011. Wedle tej interpretacji rozstrzygano setki przetargów na terenie całego kraju! Rozmówca z NFZ: „Interpretacja była rozsądna. Chodzi o to, żeby świadczeniodawcy nie omijali prawa. I żeby nie mieli połowy specjalistów, ale ledwie na kwadrans w tygodniu”. Takiej interpretacji podporządkowana była logika działań NFZ. Pracownicy Funduszu sprawdzali na przykład, czy dany lekarz-specjalista „zadeklarowany” przez jednego świadczeniodawcę w tym samym czasie nie pracuje w innej klinice lub przychodni. Mimo zdziwienia argumentacją Sanivitasu, pewni swego urzędnicy śląskiego NFZ posłali prośbę o ponowną interpretację do swej centrali Funduszu.
Odpowiedzi udzielił Marcin Pakulski, znajomy właściciela Sanivitasu i przy okazji wiceszef całego NFZ. Na papierze jest pieczątka ówczesnej prezes NFZ Agnieszki Pachciarz i podpis Pakulskiego. To, co na potrzeby zabrzańskiego konkursu pisze Pakulski, stawia na głowie dotychczasowe praktyki NFZ. Pakulski w piśmie do śląskiego NFZ twierdzi, że w przepisach chodzi o „50 procent lekarzy ze specjalizacją”, a nie wykonywanie przez nich połowy świadczeń. Pracownik śląskiego oddziału NFZ: „Interpretacja Pakulskiego przyszła na kilka godzin przed rozstrzygnięciem konkursy w Zabrzu. Członkowie komisji, czytając tę wykładnię, mieli oczy jak spodki ze zdziwienia”. Dzięki opinii Pakulskiego oferta firmy jego kolegi przeskoczyła na pierwsze miejsce i Sanivitas zdobył kontrakt w Zabrzu na 2,4 mln złotych. – To było takie medyczne „lub czasopisma” – mówi urzędnik NFZ.
Cały tekst w najbliższym numerze tygodnika „Wprost”
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a
Skąd to wiadomo? Choćby z tonu korespondencji mailowej między szefem kliniki a wspomnianym urzędnikiem. W lipcu 2012 Bednarski drogą mailową radzi Pakulskiemu, jaki powinien sobie kupić telefon. Poleca Blackberry, bo można w nim kodować i wysyłać wiadomości z pominięciem sieci komórkowej. Plusem jest też to, że Black Berry ma „bezpieczną pocztę mail – wyłącznie serwery w Kanadzie. (…) Są jeszcze smartfony BB, ale nie polecam ze względu na krótki czas pracy na baterii. Pozdrawiam. Piotrek”.
Styczeń 2013. Trwa konkurs na całonocną i świąteczną opiekę medyczną na terenie Zabrza. Do wzięcia jest 2,4 mln złotych. Jest problem. We wstępnej punktacji firma „Piotra” zajmuje drugie miejsce, czyli przegrywa kontrakt i potrzebna jest pomoc. Co decyduje o tej przegranej? Sanivitas nie ma lekarzy specjalistów na połowę godzin całonocnej i świątecznej opieki. Opowiada rozmówca ze śląskiego NFZ: „Przedstawiciele Sanivitasu stawiają w wątpliwość decyzje komisji konkursowej. Mówią, że komisja się myli, bo wcale nie chodzi o połowę godzin opieki medycznej dawanej przez specjalistów. Ale o to, żeby firma, w tym przypadku Sanivitas, połowę umów miała z lekarzami specjalistami. Reprezentanci Sanivitasu radzą członkom komisji, żeby spytać w centrali NFZ i tam tę interpretację potwierdzą. Przedstawicieli komisji konkursowej zatkało”. Dlaczego? Ponieważ od dwóch lat obowiązywała kompletnie inna interpretacja, narzucona przez centralę NFZ. Jaka? W kwietniu 2011 prezes NFZ zapis „nie mniej niż połowa lekarzy” jednoznacznie interpretował w ten sposób, że połowę czasu muszą dyżurować lekarze specjaliści. Wydał w tej sprawie nawet specjalne pismo datowane na 27 kwietnia 2011. Wedle tej interpretacji rozstrzygano setki przetargów na terenie całego kraju! Rozmówca z NFZ: „Interpretacja była rozsądna. Chodzi o to, żeby świadczeniodawcy nie omijali prawa. I żeby nie mieli połowy specjalistów, ale ledwie na kwadrans w tygodniu”. Takiej interpretacji podporządkowana była logika działań NFZ. Pracownicy Funduszu sprawdzali na przykład, czy dany lekarz-specjalista „zadeklarowany” przez jednego świadczeniodawcę w tym samym czasie nie pracuje w innej klinice lub przychodni. Mimo zdziwienia argumentacją Sanivitasu, pewni swego urzędnicy śląskiego NFZ posłali prośbę o ponowną interpretację do swej centrali Funduszu.
Odpowiedzi udzielił Marcin Pakulski, znajomy właściciela Sanivitasu i przy okazji wiceszef całego NFZ. Na papierze jest pieczątka ówczesnej prezes NFZ Agnieszki Pachciarz i podpis Pakulskiego. To, co na potrzeby zabrzańskiego konkursu pisze Pakulski, stawia na głowie dotychczasowe praktyki NFZ. Pakulski w piśmie do śląskiego NFZ twierdzi, że w przepisach chodzi o „50 procent lekarzy ze specjalizacją”, a nie wykonywanie przez nich połowy świadczeń. Pracownik śląskiego oddziału NFZ: „Interpretacja Pakulskiego przyszła na kilka godzin przed rozstrzygnięciem konkursy w Zabrzu. Członkowie komisji, czytając tę wykładnię, mieli oczy jak spodki ze zdziwienia”. Dzięki opinii Pakulskiego oferta firmy jego kolegi przeskoczyła na pierwsze miejsce i Sanivitas zdobył kontrakt w Zabrzu na 2,4 mln złotych. – To było takie medyczne „lub czasopisma” – mówi urzędnik NFZ.
Cały tekst w najbliższym numerze tygodnika „Wprost”
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a