Wysyp komisji śledczych
PiS chce powołania komisji śledczej, która zajęłaby się wyjaśnieniem afery FOZZ i - jak powiedział szef tego klubu Ludwik Dorn - "decyzji premiera o powołaniu przewodniczącej składu pani sędzi Barbary Piwnik na ministra sprawiedliwości".
Następna komisja miałaby się zająć kwestiami związanymi ze śledztwem w sprawie zabójstwa gen. Papały i "poszczególnych decyzji podejmowanych w jego trakcie, zwłaszcza dotyczących wypuszczenia Edwarda M., powiązanego, jak podaje prasa, z przedstawicielami SLD".
Kolejna komisja zbadałaby sprawę okoliczności umorzenia śledztwa w sprawie "moskiewskich pieniędzy dla PZPR i SdRP".
PiS chce też, aby inna komisja śledcza zajęła się zbadaniem podejrzeń "o popełnienie ciężkich przestępstw, zwłaszcza przy handlu bronią przez funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych".
Piątą sprawą, jaką miałaby się zająć osobna komisja, jest "udzielenie w 1997 roku przez rząd Włodzimierza Cimoszewicza gwarancji w wysokości około 20 mln dolarów dla Kredyt Banku na kredyty udzielane na budowę fabryki osocza krwi w Mielcu, która nie powstała".
Wczesniej posłowie SLD mówili o powołaniu dwóch komisji śledczych - do zbadania sprawy FOZZ i "Telegrafu". Decyzję, czy złożyć taki wniosek SLD ma podjąć jeszcze dzisiaj. Szef klubu SLD Jerzy Jaskiernia zapewniał, że SLD "nie kieruje się żadnymi motywacjami politycznymi".
"Nie może być tak, że każda kwestia, która się pojawi, od razu jest podnoszona do rangi komisji śledczej. Natomiast w ostatnich dniach pojawiły się bardzo poważne zeznania dotyczące sprawy, która bulwersuje opinię publiczną i wymieniane są czołowe osobistości polskiego życia politycznego" - oświadczył.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa proces cywilny, jaki Jarosław i Lech Kaczyńscy wytoczyli "Trybunie" za jej publikacje z 2001 r. o rzekomym przyjmowaniu przez nich w początku lat 90. pieniędzy pochodzących z FOZZ oraz o ich udziale w aferze "Telegrafu". W swym pozwie domagają się oni od "Trybuny" przeprosin i 30 tys. zł zadośćuczynienia dla siebie.
Maciej Zalewski, twórca "Telegrafu", i Adam Glapiński b. poseł PC i minister w kilku rządach w latach 90., zeznali, że bracia Kaczyńscy nie dostawali żadnych pieniędzy pochodzących z FOZZ.
Zalewski, polityczny przyjaciel Kaczyńskich i b. poseł PC, powiedział, że w 1990 r. wymyślił on "Telegraf" jako "konstrukcję, która pozwoliłaby zbudować +grupę medialną+". O pomoc w zakładaniu spółki poprosił Kaczyńskich i "użył ich" w tym celu: Jarosław został udziałowcem, a Lech - członkiem Rady Nadzorczej. Zalewski przyznał, że ich uczestnictwo w spółce było czysto formalne, co złożył na "karb swego braku wyobraźni" oraz "pomieszania porządku gospodarczego z politycznym". Zapytany, czy bracia działali biznesowo w spółce, Zalewski odparł: "Z całym szacunkiem - oni się nie znają na gospodarce".
Ostatnio w procesie oskarżonych w aferze FOZZ Anatol Lawina, były dyrektor z NIK, którego podwładny w początku lat 90. wykrył aferę FOZZ, zeznał jednak, że do PC oraz innych ówczesnych partii - poza PSL - trafiały pieniądze FOZZ.
Ponowny proces ws. FOZZ ruszył we wrześniu ubiegłego roku po przerwie, jaką na jesieni 2001 r. spowodowało objęcie przez prowadzącą sprawę Barbarę Piwnik resortu sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera. Teraz sprawę prowadzi nowy sędzia.
Sprawa FOZZ to największa dotychczas nierozliczona afera gospodarcza, na której w latach 1989-1990 polskie państwo miało stracić 354 mln zł. Zdaniem prokuratury, pieniądze te zostały albo przywłaszczone, albo rozdysponowane w sposób niezgodny z prawem na rzecz innych podmiotów gospodarczych - na cele nie związane z działalnością Funduszu, czyli z poufnym wykupem długu zaciągniętego przez władze PRL na Zachodzie w latach 70. i 80.
Jeden z wątków afery FOZZ wrócił w czerwcu 2001 r., gdy TVP wyemitowała film, w którym bezkrytycznie przytaczano twierdzenia podejrzanych o oszustwa finansowe Janusza Iwanowskiego-Pineiro i b. oficera wywiadu wojskowego PRL Jerzego Klemby, że w początkach lat 90. przekazywali pieniądze FOZZ liderom PC. Trwa proces cywilny, wytoczony za to TVP przez braci Kaczyńskich, którzy odrzucili zarzuty, a sam film uznali za próbę skompromitowania ich przed wyborami do Sejmu.
em, pap